Tylko wówczas - po takiej politycznej deklaracji w sprawie kalendarza wchodzenia do euro - Polska, zdaniem byłej komisarz a obecnie szefowej komisji ds. regionalnych Parlamentu Europejskiego, zapewni sobie wiarygodność i pełne prawo do uczestniczenia w reformach eurolandu.
"Potrzebna jest polityczna deklaracja wejścia Polski do strefy euro. By być wiarygodnym, trzeba to jasno ogłosić na forum UE; byśmy się zaprezentowali jako ktoś, kto ma pełne prawo wywierać wpływ na ostateczny wizerunek (eurolandu), bo mamy w planie za parę lat wejść do strefy euro" - powiedziała PAP Danuta Huebner w piątek.
"To jest strategicznie bardzo ważne, ktokolwiek by był w rządzie. Teraz musi zapaść decyzja, czy wchodzimy do strefy euro w średniookresowym horyzoncie, w najbliższych latach, czy nie. I jeśli wchodzimy, żądamy pełnoprawnego miejsca przy stole w dyskusji na temat przyszłości Europy. Ustawianie się poza, jest bardzo ryzykowne" - dodała komisarz.
Nie przekonują jej argumenty, że najpierw pogrążona w kryzysie strefa euro musi się naprawić. "Czekanie, jak mówią niektórzy politycy, aż oni (strefa euro) wszystko uporządkują, powoduje, że my dziś nie jesteśmy dopuszczani do tego stołu, bo jesteśmy za mało zdecydowani. Musi być jasna deklaracja, w jakim horyzoncie wchodzimy do euro" - uważa była komisarz.
"Nawet lepszy jest termin bardziej odległy, ale wiarygodny i uzasadniony, niż jakiś pochopnie dany termin krótszy. Takich krótkich terminów już dawaliśmy dużo. To nie może być powtórka. Musimy pokazać i uzasadnić, jaka jest nasza mapa drogowa" - powiedziała.
Pozostawanie poza eurolandem jest niebezpieczne, wyjaśniła Huebner, zważywszy na nabierającą tempa debatę na temat pogłębiania integracji eurolandu, w której po nadzorze bankowym, pojawiają się kolejne dzielące Unię pomysły. "To całkowicie uzasadnione, że cały wysiłek idzie teraz na naprawianie strefy euro, ale to będzie dalej dezintegrowało Unię, by nie powiedzieć - dzieliło ją na członków dwóch kategorii" - mówi Huebner. Europosłanka PO obawia się, że zapoczątkowana debata o zmianach traktatu UE też ostatecznie służy tylko eurolandowi.
W ramach przygotowywania planu na "ukończenie unii walutowej" przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy wysłał właśnie do stolic UE kwestionariusz z pytaniami m.in. na temat propozycji centralnego budżetu eurolandu czy osobnej instytucji, która zapewni legitymację demokratyczną strefie euro. To nawiązuje do niedawnych apeli francuskich o parlament strefy euro tak, by wyeliminować posłów spoza strefy z głosowań w sprawach dotyczących wspólnej waluty.
Te pomysły nowych instytucji czy budżetu eurolandu niepokoją Huebner, bo przyzwalają na Unię dwóch prędkości. "Jak już dziś mówi się o budżecie strefy euro, to zaraz pojawią się osobne fundusze dla strefy euro i jeśli my będziemy poza tym wszystkim, to nie ma cudów. To będzie miało wpływ na rynek wewnętrzny. Dlatego +trzeba wsadzić nogę w te uchylone drzwi+, bo inaczej z tych rozmów nas wyeliminują. To musi być jasna deklaracja, która nie wygląda jak ogólne stwierdzenie, że kiedyś wejdziemy do eurolandu" - powiedziała.
Komentarze(7)
Pokaż:
Jak szybko oglupiaja naiwnych "lemingow' ,POglupionych bezmozgowcow ?
To ja proponuję ostateczny termin wejścia do strefy Euro - 01-01-2125 rok. (Moze do tego czasu ujnia europejska padnie)
Szanowna pani H.- udział w Unii musi być korzystny dla nas inaczej nie ma sensu. Posiadanie Euro to jak widać nie tylko korzyści, ale i olbrzymie koszty. Niemcy i Francja ledwo dyszą pompując pieniądze na południe europy (do naszego AmberGolda) i widzą już na horyzoncie że to pompowanie nic nie pomaga bo Grecja nie chce ponosić politycznych kosztów kryzysu ( czyli chce wydawać a nie pracować). Więc trzeba znaleźć naiwnych do finansowania nieprzemyślanego sposobu integracji z neo-socjalistycznymi gospodarkami południa. Tym naiwniakiem musi być duża gospodarka - Polska idealnie się do tego nadaje. Jakoś nie słychać nacisków na litwę, węgry czy czechy, bo oni mają za mało rezerw dewizowych w banku centralnym żeby zapłacić za długi południa. To co nie udało się Lepperowi, może udać się panu Barroso - skok na kasę naszego NBP. Brytyjczycy nie są z kolei tacy głupi żeby pompować pieniądze w studnię bez dna, może jeszcze trzeba próbować namawiać Francuzów - bo mając socjalistycznego prezydenta zrozumieją że trzeba pomagać najuboższym.
Należy korzystać z tego co jest najważniejsze dla nas w UE - wspólny rynek dla eksporterów - żywności, produktów i usług. Euro nie jest nam potrzebne aby doganiać standard zachodu. Nawet jeśli europa podzieli się na europę 2 prędkości - to ci najbiedniejsi będą wisieć jak kula u nogi strefie euro - a my zostaniemy z Wielką Brytanią, Czechami, Szwecją, Danią i kilkoma biednymi krajami europy wschodniej, których gospodarki MUSZĄ rosnąć tak samo jak nasza.