Trwające we wtorek w letargu europejskie parkiety dostały pod koniec dnia pozytywny impuls zza oceanu. Ewentualny rewanż będzie zależał od decyzji niemieckiego trybunału.

Wczoraj mogliśmy podziwiać dyscyplinę niemieckich komentatorów giełdowych. Musieli jednak wypić sporo kawy, by nie zasnąć przy monitorach. Przez bite sześć godzin DAX trzymał się poziomu poniedziałkowego zamknięcia i oderwał się od niego dopiero pod wpływem bodźca z Nowego Jorku. Skok S&P500 o 6,5 punktu, czyli o 0,45 proc. wystarczył, by DAX wzrósł o 1,3 proc. i pozbywszy się wcześniejszych obaw pokonał kolejną barierę, docierając do poziomu z końca lipca 2011 r.
Ostatecznie Dow Jones zyskał wczoraj 0,5 proc., a S&P500 wzrósł o 0,3proc. Ten pierwszy ustanowił nowy lokalny szczyt, drugiemu się to tym razem nie udało. Mimo zwyżki, zaczyna on wyglądać, jakby dojrzewał do korekty.

Dziś inwestorzy zza oceanu będą z pewnością wypatrywać sygnałów z Europy. Około godziny 10.00 niemiecki Trybunał Konstytucyjny ogłosi werdykt w sprawie "legalności" zapisów dotyczących paktu fiskalnego i działania Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji. To czynnik warunkujący skuteczność inicjatyw zmierzających do przezwyciężenia kryzysu, w tym także wpływający na aktywność EBC, ale nie należy go demonizować. Po pierwsze trudno się spodziewać, by w tak ważnej dla strefy euro sprawie sąd podjął decyzję uniemożliwiającą jej ratowanie. Po drugie, nawet jeśli będzie miał wątpliwości w pewnych szczegółach, to nie powinny one zbytnio zahamować planowanych działań.

W najbliższym czasie ważniejsze będzie to, co zrobi, a raczej powie Ben Bernanke. Sytuacja Fed wbrew pozorom i przy uwzględnieniu zasadniczych różnic, jest nieco podobna do tej, w jakiej znalazła się nasza Rada Polityki Pieniężnej. Choć rezerwa federalna inflacji się nie boi, to jednak od dłuższego czasu widać, że wielką chęcią do drukowania pieniędzy nie pała. Podobnie jak w przypadku EBC więcej mówi niż robi, podtrzymując dobre nastroje na rynkach. Rynki i inwestorzy na nich działający potrafią jednak mieć własne zdanie i trzymanie przez Fed palca na spuście od drukarki może ich wreszcie zniecierpliwić.

Nikkei na godzinę przed końcem handlu zyskiwał 1,5 proc. Po około 1 proc. rosły wskaźniki w Hong Kongu i na Tajwanie. Shanghai B-Share trzymał się wtorkowego zamknięcia, a Shanghai Composite tracił 0,3 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy sygnalizowały kontynuację rynkowego optymizmu. Strachu przed niemieckim sądem nie był więc rano ani śladu. Choć jego werdykt niewątpliwie jest gwoździem dzisiejszego programu, nie należy zapominać o innych informacjach. Jedną z bardziej istotnych będzie publikacja danych o dynamice produkcji przemysłowej w strefie euro. Po jej spadku o 0,6 proc. w czerwcu, oczekuje się, że pozostanie na niezmienionym poziomie. Szacuje się jednak, że w porównaniu do lipca ubiegłego roku będzie niższa aż o 3,3 proc. Gorsze dane mogą spowodować nerwową reakcję na giełdach.

Roman Przasnyski