Festiwal plotek i domysłów trwa w najlepsze – gorsze, że będzie na to popyt aż do momentu, kiedy szef ECB nie ujawni, co rzeczywiście ma w swojej „bazooce”, którą chce „rozprawić” się z rynkami.

Po weekendowych doniesieniach tygodnika Der Spiegel, który powołując się na swoje źródła w banku centralnym, iż ECB przedstawi we wrześniu „ramy i założenia” do potencjalnych interwencji na rynkach długu krajów PIIGS (miały być one oparte o „nieprzekraczalną” różnicę w spreadzie odnoszonym względem papierów niemieckich – co samo w sobie wydawało się być nieco idiotyczne), dzisiaj mieliśmy szereg oficjalnych dementi. Krytycznie do tego pomysłu, jak zawsze, odniósł się niemiecki rząd i Bundesbank, chociaż rynkami ruszyły dopiero mocne słowa, jakie napłynęły ze strony samego Europejskiego Banku Centralnego.

Przyznano, iż tego typu spekulacje niepotrzebnie wprowadzają w błąd, gdyż takie decyzje nie zostały podjęte i nie były omawiane. To doprowadziło do szybkiej przeceny wspólnej waluty na rynkach, chociaż ruch nie był głęboki. W przypadku EUR/USD nie doszło do trwałego złamania rejonu 1,23. Mocne wsparcie na 1,2285-1,2300 nadal, zatem pozostaje aktualne, chociaż ryzyko jego złamania w najbliższych dniach wyraźnie rośnie.

W najbliższych dniach eskalować będzie wątek grecki, na który zwracaliśmy uwagę w ostatnich komentarzach. Na razie nic nie zapowiada zmiany dotychczasowego klinczu, ale od czego jest dyplomacja. Niemcy (dzisiaj w osobie szefa MSZ) powtarzają, iż Grekom nie należą się już żadne ulgi, co po części ma na celu wypracowanie jak najmocniejszej pozycji wyjściowej przed spotkaniem z francuskim prezydentem Francois Hollandem (który nie jest tak stanowczy) w najbliższy czwartek, a także piątkową rozmową z szefem greckiego rządu. Tymczasem Grecy starają się zapewniać, iż 11,5 mld EUR oszczędności, które najpierw zaakceptowano w parlamencie, a później pojawiły się opinie, iż wyłączone zostanie z nich ponad 4 mld EUR (kwota pozostająca w gestii ministerstwa pracy), jednak się znajdą. Co ciekawe słowa te padły też ze strony szefa MSZ – czysty zbieg okoliczności?

Mimo cofnięcia się notowań EUR/USD dobrze zachowywał się dzisiaj złoty, który nieco zyskał. Widać było powrót zainteresowania polskimi obligacjami na dłuższej krzywej. Wydaje się, że zagraniczni inwestorzy zostali pozytywnie zaskoczeni danymi o produkcji przemysłowej, która w lipcu wzrosła o 5,2 proc. r/r (oczekiwano 3,9-4,0 proc. r/r). Wprawdzie próbuje się to tłumaczyć względami statystycznymi, ale na razie wygląda na to, iż spowolnienie gospodarcze może mieć bardziej łagodny charakter (chociaż oczywiście warto zaczekać na dane sierpniowe i wrześniowe). Po południu euro zjechało poniżej 4,07 zł, a dolar naruszył w dół barierę 3,30 zł.

Marek Rogalski