Masz wrażenie, że inwestując w akcje danego przedsiębiorstwa, jedyne na co możesz liczyć to zakup po niskiej cenie i odsprzedaż po wysokiej? Nie. Część spółek giełdowych dzieli się swoim zyskiem z akcjonariuszami. Zobacz, jakie giełdowe firmy mają na to sposoby.

Wczoraj na rynkach towarowych przeważała strona podażowa. Indeks CRB zanotował spadek o 0,58%, schodząc poniżej 270 pkt. Przeceny nie powstrzymało osłabienie się dolara (wartość US Dollar Index spadła o 0,44%).

Spadek cen soi – chwilowa korekta?

W gronie liderów spadków znalazły się kontrakty na soję, które zostały przecenione o niemal dwa procent. Trudno jednak uznać ten spadek za uzasadniony fundamentalnie – wynikał on raczej ze wzrostu awersji do ryzyka wśród inwestorów lub też chęci realizacji zysków po kilku sesjach dynamicznych wzrostów. Obecnie notowania soi testują wsparcie w rejonie 1400 USD za 100 buszli. Wprawdzie pokonanie tej bariery nie jest wykluczone, jednak jest mało prawdopodobne.

Stronie popytowej na rynku soi nieustannie sprzyja sytuacja fundamentalna. Po suszach, które dotknęły Brazylię i Argentynę – kraje będące ważnymi producentami i eksporterami soi – wzrósł popyt na zboże amerykańskie, w wyniku czego poziom zapasów soi w USA znalazł się na niskim poziomie. Ta napięta sytuacja po stronie zapasów prawdopodobnie utrzyma się co najmniej do końca przyszłego sezonu. Według szacunków amerykańskiego Departamentu Rolnictwa (USDA), w sierpniu tego roku zapasy soi w USA będą pokrywać jedynie trzy tygodnie prognozowanej konsumpcji, natomiast w sierpniu przyszłego roku mają to być już tylko dwa tygodnie.

O ile podaż soi podlega wahaniom ze względu na pogodę, to popyt utrzymuje się na wysokim poziomie. Za ten stan odpowiadają przede wszystkim Chiny, które – według danych USDA – w tym sezonie mają importować 57 mln ton soi (jest to rewizja o milion ton w górę w stosunku do poprzedniej prognozy). Chiny są największym odbiorcą tego zboża na świecie, generując ponad 60% globalnego popytu na soję.

Sprzeczne dążenia krajów OPEC

Wczoraj spadły także notowania ropy naftowej. Europejski surowiec gatunku Brent został przeceniony o 0,65% do poziomu 96,53 USD za baryłkę, natomiast notowania amerykańskiej ropy WTI spadły o 1,29% do poziomu 82,39 USD za baryłkę.

Dziś ceny obu gatunków ropy naftowej delikatnie rosną – a ta stabilizacja notowań wynika przede wszystkim z oczekiwania na wynik rozmów przedstawicieli OPEC, którzy wczoraj rozpoczęli dwudniowe spotkanie w Wiedniu. Jednym z głównych tematów ich rozmów będzie kwestia ograniczenia wydobycia ropy naftowej w krajach kartelu w celu dostosowania się z powrotem do ustalonych limitów produkcji. Arabia Saudyjska od kilku miesięcy systematycznie zwiększała ilość wydobywanej ropy, niwelując tym samym zmniejszoną podaż surowca z Iranu – a jednocześnie, znacząco przyczyniając się do przekroczenia limitu produkcji ropy w krajach OPEC.

W opinii przedstawicieli Arabii Saudyjskiej, cena baryłki ropy gatunku Brent nie powinna przekraczać 100 USD, ponieważ wyższa cena działa hamująco na rozwój gospodarczy na świecie. Tymczasem dla większości krajów OPEC 100 USD za baryłkę to minimalny satysfakcjonujący poziom cenowy. O porozumienie na spotkaniu przedstawicieli państw kartelu będzie więc trudno. Niemniej jednak, rezultat rozmów powinien być uważnie śledzony przez inwestorów, ponieważ może on zadecydować o tym, jak będą kształtowały się ceny ropy w najbliższych tygodniach.

Dorota Sierakowska