„Open banking jest w powijakach w naszym kraju, trudno tu mówić o wpływie” – twierdzi Ewa Wernerowicz, prezes Vivus.pl. Dodaje: „Jesteśmy w fazie, kiedy produkujemy technologie, które pozwolą się łączyć między sobą bankom i fintechom. Na razie mamy głód technologiczny”.
Przeszkodą jest nie tylko brak technologii, ale i brak zaufania oraz „fakt, że klienci nie wiedzą, co to jest otwarta bankowość” – dodaje Wernerowicz. Co zaś może nam dać open banking? Ewa Wernerowicz odpowiada: dostęp do historii transakcji, a dzięki temu np. oferty lojalnościowe dla użytkownika bądź dopasowane dla niego ubezpieczenie. Chodzi tu o lepsze dopasowanie usług.
Wernerowicz wspomina również o VAS – value added services, czyli usługi dodane do bankowości. „Są banki, które obudowują się dodatkowymi usługami, czyli np. logując się do banku można zakupić bilety lotnicze. Czy – tak jak w Polsce – logując się do banku możemy skorzystać z urzędu w sposób elektroniczny” – tłumaczy prezes Vivus.pl. Jeśli chodzi o sektor pożyczkowy, to ułatwieniem byłaby możliwość sprawdzenia transakcji klienta pod kątem jego zdolności kredytowej. Technologia zwana screen scrapingiem jest już dostępna, jednak „nie jest to podstawowe źródło danych do scoringu” – mówi Wernerowicz, dodając, że firma będzie rozwijać się w tym kierunku.
Na rynku pożyczek widać mocne tąpnięcie. W pierwszej fazie pandemii „popyt załamał się do poziomu 30 proc.” – mówi Wernerowicz. „30 proc. firm odeszło z rynku”. Jak podkreśla prezes Vivus.pl, z Covidem branża poradziła sobie świetnie, ale prawdziwym problemem okazały się regulacje. „W branży nie da się teraz zarabiać” – konkluduje Wernerowicz.