Miedź na giełdzie metali LME w Londynie na zakończenie poprzedniej sesji wzrosła o 44 USD (+0,7 proc.) do 6.232 USD za tonę. Analitycy wskazują, że za wzrostami cen mogą stać obawy o podaż surowca oraz pozytywne dane ekonomiczne z Chin i gospodarek rozwiniętych.

„Rajd na rynku miedzi jest naprawdę zadziwiający. Ceny surowca są bliskie osiągnięcia szczytów ze stycznia, co prawdopodobnie przyciąga inwestorów jak magnes” – powiedział Ole Hansen, szef strategii towarowej w Saxo Bank.

Rynki obawiają się, że pandemia COVID-19 ograniczy wydobycie w Chile.

Liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa w kopalniach miedzi w Chile stale rośnie, a związki zawodowe i lokalni politycy wzywają do zaostrzenia ograniczeń.

Według danych zebranych przez Federację Pracowników Miedziowych w Codelco, największym na świecie producencie miedzi, u ponad 2.800 pracowników zdiagnozowano koronawirusa do 5 lipca.

„Rajd na rynku miedzi nabrał rozpędu po pozytywnych danych ekonomicznych w Chinach i osiągnięciu najniższych poziomów w gospodarkach rozwiniętych, podczas gdy obawy o podaż w Chile nadal rosną” - powiedziała analityczka StoneX, Natalie Scott-Gray.

„Nie możemy jednak oczekiwać, aby wzrosty utrzymywały się przez długi okres, ponieważ rzeczywiste szkody w popycie nie zostaną zrekompensowane przez ryzyko związane z podażą, gdy w bilansie ryzyka dla perspektyw gospodarczych nadal przeważają czynniki o charakterze negatywnym” – dodała.

Ceny konsumpcyjne w Chinach wzrosły w VI o 2,5 proc. rdr - podało biuro statystyczne. Analitycy spodziewali się ich wzrostu o 2,5 proc., po wzroście miesiąc wcześniej o 2,4 proc.

Ceny producenta PPI spadły w VI rdr o 3 proc., po spadku miesiąc wcześniej o 3,7 proc. - wynika z danych statystycznych. Analitycy spodziewali się spadku PPI rdr o 3,2 proc.

Inwestorzy niepokoją się też o dalsze rozprzestrzenianie się koronawirusa w USA.

Ponad 60 tys. przypadków koronawirusa wykryto w środę w Stanach Zjednoczonych - wynika z bilansu prowadzonego przez Reutersa. Co szósta zdiagnozowana infekcja przypada na Florydę, gdzie na niektórych oddziałach intensywnej terapii brakuje już miejsc.

Od początku epidemii koronawirusa w Stanach Zjednoczonych zmarło już ponad 132 tys. osób - wynika z danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore. W środę drugi dzień z rzędu liczba ta zwiększyła się o ponad 900.