Rynek oczekuje, że FED jutro obniży koszt pieniądza. I nie będzie jedynym bankiem centralnym idącym w tym kierunku.
DGP
Biorąc pod uwagę perspektywę globalnych rynków finansowych, jutro będzie miało zapewne miejsce epokowe wydarzenie: pierwsza od ponad dekady obniżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Poprzednia była jesienią 2008 r., w szczycie kryzysu finansowego, kiedy Rezerwa Federalna w pośpiechu ścinała stopy do zera, by ratować walący się system finansowy.
Teraz cel jest inny: chodzi o zatrzymanie spowolnienia w amerykańskiej gospodarce. „Według oczekiwań rynkowych główna stopa procentowa zostanie najprawdopodobniej obniżona o 25 pkt bazowych do 2,00‒2,25 proc. Spodziewamy się, że uzasadnieniem tej decyzji będzie perspektywa niskiej inflacji i wzrostu gospodarczego, wzrost niepewności dotyczącej koniunktury na świecie oraz łagodzenie polityki pieniężnej przez władze monetarne innych krajów” – napisali w komentarzu analitycy Banku Millennium.
Faktycznie – inne kraje również obniżają stopy procentowe. Ale robią to m.in. dlatego, że spodziewają się, że… jutro zrobi to FED. Tylko w lipcu na cięcie stóp zdecydowało się 12 banków centralnych. Od Australii, gdzie podstawowa stopa wróciła do rekordowo niskiego poziomu 1 proc., przez Rosję, gdzie była obniżka do 7,25 proc., aż po Turcję, gdzie rekordowo duża była skala obniżki: o 4,25 pkt proc., do 19,75 proc. (przeforsował ją nowy szef banku centralnego, mianowany kilka tygodni temu przez Recepa Erdoğana).
W tym ostatnim kraju głównym motywem było przeświadczenie prezydenta, że wysokie stopy powodują inflację, a nie prowadzą do jej obniżenia, jak uważa typowy bankier centralny. W innych chodziło o to, że ceny są pod kontrolą, za to wzrost spowalnia. Należy więc postarać się go wspomóc, tnąc stopy i powodując tym samym spadek kursu własnej waluty. W ten sposób lokalni przedsiębiorcy stają się na międzynarodowych rynkach bardziej konkurencyjni.
Problem w tym, że ten sposób na poprawę konkurencyjności jest najskuteczniejszy wtedy, gdy wybiera go tylko jeden albo niewielu małych graczy. Tymczasem teraz chętnych do cięcia stóp jest wielu. W tym najpotężniejsze banki centralne.
Dziś poznamy wynik lipcowego posiedzenia Banku Japonii (BoJ). W 2010 r. główna stopa została tam obniżona do zera. Na początku 2016 r. – do -0,1 proc. Nawet gdy BoJ nie zrobi dziś nic, to jeśli po cięciu stóp w USA dojdzie do umocnienia jena względem dolara, analitycy i inwestorzy będą czekać na jego ruch za kilka tygodni.
Jutro trendy na rynkach finansowych na najbliższe tygodnie wyznaczy FED.
„Amerykańska gospodarka wraca do dynamik, do jakich nas przyzwyczaiła w latach 2010‒2013 (przedział 1,5‒2,0 proc.). Dzieje się to oczywiście w zupełnie innym momencie cyklu, ale niepokój FED może budzić zarówno słabość inwestycji niemieszkaniowych, na co wskazywano już explicite, jak i uporczywe hamowanie budownictwa mieszkaniowego. Z tego względu gospodarka amerykańska jest postrzegana jako wrażliwa na negatywne szoki, co wymaga «ubezpieczających» cięć stóp procentowych. Pierwsze z nich zobaczymy w tym tygodniu, a o kolejnych decydować będą dane makroekonomiczne” – twierdzą ekonomiści mBanku.
Na tym jednak nie koniec. W czwartek poznamy jeszcze decyzję o stopach Banku Anglii. Tam o ich obniżkę będzie trudno przy wysokim wzroście płac, który przekłada się na perspektywę wzrostu inflacji. Z drugiej strony – bank powinien być gotowy „wykupić dla gospodarki polisę” od bezumownego brexitu.
Europejski Bank Centralny miał posiedzenie w ubiegłym tygodniu. W strefie euro główna stopa – po jakiej EBC przyjmuje depozyty od banków komercyjnych – od kilku lat jest ujemna. EBC od kilku kwartałów wydłuża horyzont, w którym stopy mają pozostawać na dotychczasowym poziomie. Ale w komunikacie po ostatnim posiedzeniu pojawiło się stwierdzenie „na dotychczasowym lub niższym poziomie”. Na rynkach finansowych odebrano to jako zapowiedź cięcia stóp we wrześniu.
Zapowiedzi łagodzenia polityki pieniężnej i jej powody (słabsza koniunktura właściwie na całym świecie, czego jednym ze źródeł są wojny handlowe, w których celuje prezydent USA Donald Trump) powodują, że w cenie są obligacje skarbowe. Rentowność, która porusza się w odwrotną stronę niż ceny, w wielu krajach jest najniższa od lat. Są takie gospodarki – np. szwajcarska – gdzie wszystkie rodzaje rządowych papierów dłużnych, od najkrótszych do najdłuższych, dają rentowność ujemną. Z ogólnoświatowego trendu korzysta również nasz rząd: dochodowość 10-letnich obligacji skarbowych oscyluje wokół 2 proc. ©℗