Władze centralne podjęły decyzję o dodatkowym dniu wolnym. Długi weekend to żadna nowość – Polacy są już przyzwyczajeni do dłuższego odpoczynku. Podobnie nasza gospodarka, w tym rynki walutowe. 12 listopada to jednak sytuacja wyjątkowa, gdy decyzja o dniu bez pracy została podjęta na kilka dni przed terminem. Czy może mieć to wpływ na rynki walut?
Pozornie ma to niewiele wspólnego. A jednak zależność jest widoczna, i to bardzo wyraźnie, szczególnie w kilku sferach, m.in. w turystyce. Dzień wolny to po pierwsze możliwość wyjazdu. W tym konkretnym przypadku jest to mało prawdopodobny scenariusz, większość z nas planuje wyjazdy zagraniczne przynajmniej z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Gdyby jednak informacja o długim weekendzie był znana wcześniej, najprawdopodobniej zobaczylibyśmy wzmożone zainteresowanie walutami ze względu na ruch turystyczny.
Patrząc jednak na kwoty, turystyka nie jest tutaj najważniejsza. Znacznie istotniejszy wpływ na rynek walut będzie miał przemysł. Dodatkowy dzień wolny to jeden dzień produkcji w roku mniej. Oznacza to, że wyprodukujemy o 0,4% mniej danego towaru. W rezultacie albo mniej wyeksportujemy, albo więcej będziemy importować, by zasypać lukę. W pierwszym przypadku mniej waluty obcej sprzedamy na złotówki – jako mniejszy zysk z eksportu. W drugim więcej złotych sprzedamy za walutę obcą – jako koszt importu. W obu przypadkach zatem będzie to niekorzystne dla złotego.
Warto w tym momencie uspokoić, że o ile faktycznie jest to negatywny czynnik, to istotna jest jego siła. Ta z kolei powinna być właściwie niezauważalna dla osób, które na bieżąco nie śledzą sytuacji na rynkach. Po pierwsze pomimo ekspresowego trybu uchwalenia długiego listopadowego weekendu, inwestorzy mieli wystarczająco dużo czasu, by dostosować się do informacji o możliwym wolnym, co rozkłada ewentualny impuls na wiele dni. Po drugie wiele firm ma pewne rezerwy mocy co spowoduje, że wpływ decyzji o dodatkowym dniu bez pracy będzie mniejszy. Po trzecie wreszcie to efekt 12 listopada będzie na tyle niewielki, że zdecydowana większość z nas go nie odczuje.
Nie ma zatem co demonizować dodatkowego dnia wolnego, a przynajmniej nie powinniśmy tego robić z myślą o jego wpływie na gospodarkę. Część komentatorów wskazuje na dane, według których skoro nie pracujemy przez jeden dodatkowy dzień, to znaczy, że nie wytworzymy 1/250 PKB (dni pracujące). Oznaczałoby to, że nasze PKB będzie rosło wolniej o 0,4%, a kwotowo stracimy jako państwo 2 miliardy dolarów. Liczby te przemawiają do wyobraźni, jednak nie są na szczęście prawdziwe.
Gospodarka to nie tylko produkcja przemysłowa, która stanowi w Polsce mniej niż 20% PKB, w związku z czym realny wpływ wydłużonego weekendu będzie wielokrotnie niższy. To, że dzień jest wolny nie oznacza wcale, że tego dnia nie jeździmy samochodem, kupujemy w sklepach osiedlowych czy nie odwiedzamy restauracji, czym cały czas napędzamy naszą gospodarkę.