Skarżymy Skarb Państwa, bo od lat słyszymy, że w sprawie frankowiczów nic nie da się zrobić - mówi Barbara Husiew, szefowa stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB).
Wie pani, co większość Polaków mówi o frankowiczach? Że nie należy im pomagać. Niektórzy wręcz komentują: „widziały gały, co brały”. Sektor bankowy natomiast twierdzi, że portfel kredytów frankowych jest najbezpieczniejszy ze wszystkich – że są regularnie spłacane, osoby, które je zaciągnęły, mają wysokie dochody…
Jesteśmy oczerniani przez ludzi, którzy nie znają problemu. Wyzywając nas od cwaniaków, osób nieobliczalnych, nie mają świadomości, że ubliżają każdej grupie zawodowej w kraju. Kredyty zaciągali dziennikarze, nauczyciele, lekarze. Nawet politycy. Od trzech lat, odkąd działam w Stowarzyszeniu Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB), powtarzam, że wszyscy jesteśmy frankowiczami. Bo w spłatę kredytów zaangażowane są całe rodziny. Ciotka, wujek, rodzeństwo, rodzice zrzucają się, by ich bliski przetrwał. Ponad 700 tys. umów, do każdej umowy przystępowało od 1 do 3,4 osoby, to już jest około 2 mln ludzi, wliczając rodzinę, która pomaga kredytobiorcy spłacać kredyt, liczba ta przekracza 2 mln ludzi. To chore. Nigdy nie marzyłam o pałacu. Zamiast płacić komuś za wynajem, postanowiłam, że lepiej spłacać raty. Moje mieszkanie ma 57 mkw. i niewielki ogródek.
Pozostało
97%
treści
Powiązane
Reklama