Rynki bazowe obecnie czekają na wyniki jutrzejszego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego (ECB) i piątkowe dane nt. dynamiki amerykańskiego PKB w III kwartale roku, spoglądając przy okazji w stronę Białego Domu w oczekiwaniu na nazwisko kandydata na przyszłego szefa Fed. To oczekiwanie dość mocno zakotwiczyło kurs EUR/USD nieco poniżej 1,18 dolara, pośrednio też ograniczając zmienność na złotym.
Środa może przynieść nieco więcej emocji na krajowym rynku walutowym. A to za sprawą licznie dziś publikowanych danych makroekonomicznych ze świata. O godzinie 10:00 zostanie opublikowana październikowa wartość indeksu Ifo dla Niemiec (prognoza: 115,2 pkt.). Pół godziny później dane nt. PKB Wielkiej Brytanii za III kwartał (prognoza: 1,4 proc. R/R). Po południu zaś światło dzienne ujrzą amerykańskie dane nt. sprzedaży nowych domów (prognoza: 555 tys.) i zamówień na dobra trwałego użytku (prognoza: 1 proc. M/M) w miesiącu wrześniu.
Cały czas w grze jest też temat wyboru przez prezydenta USA Donalda Trumpa kandydata na przyszłego szefa Fed, który zastąpiłby w lutym na tym stanowisku Janet Yellen. Wybór kandydata o jastrzębich poglądach na politykę monetarną wzmocni dolara, jednocześnie dając impuls do przeceny walut rynków wschodzących (w tym złotego). I odwrotnie. Aczkolwiek trzeba zauważyć, że wczorajsze nowe spekulacje na ten temat nie wywołały już zbyt wielu emocji. To może sugerować, że rynki czekają teraz tylko i wyłącznie na konkrety. Spekuluje się, że przyszłego szefa Fed poznamy przed 3 listopada. Racjonalnym byłoby, gdyby to nazwisko zostało ujawnione w weekend.
Wczoraj złoty osłabił się do euro i dolara, korygując swoje silne umocnienie z pierwszej połowy miesiąca. Jako, że nastąpiło to pomimo rosnących oczekiwań na przyszłe podwyżki stóp procentowych w Polsce (rynek terminowy w pełni wycenia podwyżkę w ciągu następnych 12 miesięcy), więc ten ruch należy traktować jako pozycjonowanie się przed czwartkowym posiedzeniem ECB. Z punktu widzenia złotego, który był jednym z beneficjentów luźnej polityki w strefie euro, prawdopodobna decyzja o ograniczeniu wartości miesięcznie kupowanych aktywów, jest decyzją mającą negatywny wydźwięk.
Wtorkowy wzrost EUR/PLN nie jest też zaskoczeniem na gruncie analizy wykresu dziennego tej pary. Po tym jak silne spadki zostały wyhamowane na poziomie wrześniowego dołka, odbicie w kierunku oporów na 4,25-4,26 zł, zanim kurs docelowo spadnie do 4,20 zł, było prawdopodobne. Układ sił zmieniłby się dopiero, gdyby euro na trwale wróciło powyżej 4,26 zł.
W przypadku USD/PLN analogicznym wsparciem dla taniejącego dolara okazała się strefa 3,55-3,56 zł, jaką tworzy konsolidacja z połowy września na tej parze.
Zupełnie inaczej prezentuje się sytuacja na CHF/PLN. Wczoraj frank znalazł się na wielomiesięcznych minimach, co korelowało z jego osłabieniem do euro. Cieniem na jego notowaniach kładzie się z jednej strony gorsza kondycja szwajcarskiej gospodarki w zestawieniu z koniunkturą w strefie euro, a także utrzymujące się wciąż bardzo dobre nastroje na rynkach globalnych, przez co popyt na bezpieczne aktywa maleje.