Jak poinformowała w czwartek spółka, w I półroczu br., w stosunku do analogicznego okresu 2016 r., przychody wzrosły o 5 proc. do poziomu 4,87 mld zł, a zysk netto wyniósł 378 mln zł, o 7 proc. więcej niż przed rokiem. Jak na konferencji prasowej komentował wyniki prezes Grupy Azoty Wojciech Wardacki, "mamy czym się pochwalić". "Te wyniki to zasługa wszystkich pracowników Grupy Azoty, którzy w trudnych warunkach rynkowych potrafią znakomicie funkcjonować" - podkreślił.
Przychody w segmencie tworzyw wzrosły rok do roku o 30 proc. "Segment tworzyw odbił się, ale szczęściu trzeba pomagać. Byliśmy przygotowani na skorzystanie z sytuacji rynkowej. Mogliśmy elastycznie reagować" - mówił Wardacki. Zauważył jednocześnie, że na jeszcze większą poprawę będzie miało wpływ planowane wkrótce uruchomienie w Tarnowie nowej instalacji do produkcji poliamidów, na których sprzedaży Grupa zanotowała bardzo wysokie marże.
Azoty zanotowały też bardzo dobre wyniki w obszarze sprzedaży pigmentów, na co miała wpływ koniunktura w przemyśle i budownictwie. "To też jest oznaka ożywienia i rozwoju całej gospodarki" - zauważył Wardacki. "Pigmenty przynosiły wcześniej ogromne straty i patrząc na strategię do 2020 r. przed jej aktualizacją - był to biznes do zamknięcia" - mówił prezes Grupy Azoty, dodając, że jego zdaniem pigmenty "to zawsze będzie dobry biznes".
Odnosząc się do planów budowy instalacji do produkcji propylenu (PDH) w zakładach w Policach, Wardacki stwierdził, że "to inwestycja istotna, kluczowa, która przyczyni się do dywersyfikacji naszych przychodów oraz zmniejszenia obszaru +agro+ na rzecz części chemicznej. To również ograniczenie ryzyka koniunkturalnego". Jak wyjaśniał, rynek propylenu jest bardzo zmienny i np. ostatnio jego cena wzrosła o 56 proc., co przełożyło się na wyższe ceny zakupu i gorsze wyniki sprzedaży wytwarzanych przy użyciu propylenu chemikaliów. To jednak pokazuje potrzebę budowy własnej instalacji produkcyjnej - zauważył prezes.
Na wyniki pozostałych segmentów przełożyły się ceny gazu, które w ciągu roku wzrosły o 20 proc. "To od razu przekłada się na wyniki sprzedaży nawozów i części chemii" - wskazał Wardacki. Sprzedaż całego segmentu chemii wzrosła o 12 proc., ale ten wynik zmniejszył się z powodu wyników sprzedaży mocznika i melaminy, do których produkcji używa się gazu - podkreślał wiceprezes spółki Paweł Łapiński.
Z powodu cen gazu wartość sprzedaży w segmencie nawozów spadła o 3 proc., na co - według spółki - złożyły się niskie ceny nawozów wieloskładnikowych (NPK) oraz presja cenowa na nawozy saletrzane, także z powodu ich importu. W czerwcu 2017 r. import saletry amonowej był o 131 proc. wyższy niż rok wcześniej.
"Od 2010 roku mamy do czynienia z ogromnym importem. Nawozy trafiają na nasz rynek przez dystrybutorów, których Grupa Azoty kilka lat temu w sposób nonszalancki straciła. Odbudowujemy teraz te relacje" - mówił Wardacki. Zapowiedział też energiczne działania "w zakresie bliżej nieokreślonego importu nawozów z bliżej nieokreślonych źródeł". Nie zdradził jednak szczegółów.
Prezes Wardacki zapewniał jednocześnie, że zawierając w czerwcu duży kontrakt na dostawy gazu z PGNiG Azoty nie znalazły się w sytuacji, gdy 100 proc. gazu mają z jednego źródła. "Spółki zależne zawsze mogą kupić gaz na własną rękę, jeśli będzie dobra okazja. Mamy pulę swobodną, która daje swobodę reagowania na sytuację rynkową i podejmowania racjonalnych decyzji" - podkreślił.