We wtorek złoty umocnił się wobec euro, ale zdaniem analityków nie jest to trwałe. O godz. 18 za euro trzeba było zapłacić 4,42 zł, za dolara 3,97 zł, za franka 3,99 zł, a za funta 5,80 zł.

Kamil Maliszewski z DM mBanku podkreślił, że po porannym osłabieniu złotego "poprawa nastrojów na globalnych rynkach pomogła odrobić straty i polska waluta kończy dzień nieznacznym umocnieniem wobec euro".

"Może to być zapowiedzią pewnej korekty ostatniego ruchu, nie widać jednak szans na zmianę trendu, który jest widoczny na rynku w ostatnich tygodniach. Silne wzrosty na europejskich giełdach nie miały dziś swojego podłoża w danych gospodarczych, wydaje się więc, że ich głównym powodem jest spadek napięcia związanego z Brexitem oraz obaw związanych ze wzrostem siły ugrupowań eurosceptycznych po zwycięstwie kandydata niezależnego lewicowego kandydata w wyborach prezydenckich w Austrii" - komentował.

Analityk mBanku dodał, że "większego wpływu na złotego nie miały doniesienia polityczne, gdyż PLN nie wyróżnił się na tle regionu pomimo pozytywnych sygnałów po wizycie komisarza Fransa Timmermansa w Warszawie".

Zwrócił uwagę, że kurs EUR/PLN spadł do okolic 4.4250 co "teoretycznie otwiera drogę do większego cofnięcia w stronę 4.40", jeśli jednak nastroje na giełdzie w Warszawie oraz głównych europejskich parkietach ponownie się pogorszą, "umocnienie PLN najprawdopodobniej się nie utrzyma".

Ocenił, że "dobre dane z rynku nieruchomości w USA pozwoliły na solidne umocnienie dolara, który zbliżał się do granicy 4 złotych, która w najbliższych dniach może zostać przekroczona". "Bardzo silne wzrosty zobaczyliśmy na GBPLN ze względu na kolejne pozytywne sondaże w sprawie Brexitu" - dodał Maliszewski.

Konrad Ryczko z DM BOŚ także zwrócił uwagę, że "wtorkowy handel przyniósł wyhamowanie spadków na polskiej walucie, która po porannych zniżkach w dalszej części sesji odrobiła większość strat".

"W dalszym ciągu jednak możemy mówić o utrzymaniu presji na PLN oraz na inne waluty rynków wschodzących z uwagi na niedawne sygnały z FED’u. W przypadku krajowych czynników publikacja opinii KE została wstępnie przełożona na środę, jednak już słychać głosy, iż z uwagi na konieczność odbycia spotkań ze stronami data ta może ulec zmianie. Równocześnie wydaje się, iż po dzisiejszych informacjach ze strony F. Timmermansa oraz B. Szydło, czynnik ten stracił na znaczeniu" - komentował Ryczko.