Ostatniego dnia kwartałów można spodziewać się zwyżek na giełdach, których nie zakłócą ważne publikacje, a S&P też „daje zgodę” na wzrost w Europie.

Piątkowe notowania na Starym Kontynencie były nijakie – wahnięcie na otwarciu, płaskie zmiany przez cały dzień i – na części parkietów – mocniejsza zmiana w końcówce. W efekcie kluczowe indeksy zmieniły wartość nieznacznie pozostawiając po sobie niekorzystne wrażenie (zamiast odbicia wyszło tylko powstrzymanie podaży).

Bardzo długo wydawało się, że również Wall Street jedzie na jałowym biegu, ale pod koniec dnia inwestorzy przebudzili się i zaczęli kupować akcje, a S&P zyskał 0,2 proc. Tylko tyle, ale wystarczyło, żeby popchnąć w górę rynki azjatyckie. Nikkei zyskał 0,4 proc., także po informacjach o wzroście produkcji przemysłowej w Japonii o 0,5 proc. (choć oczekiwano 0,9 proc. zwyżki). Kospi zyskał 0,7 proc., a Shanghai Composite 0,4 proc. (na pół godziny przed końcem notowań). W gorszej kondycji dzień kończył Hang Seng (w dół o 0,8 proc.).

W Europie inwestorzy mogą spokojnie wystroić okienka w zielone kolory. Ostatni dzień kwartału sprzyja zwyżkom, bo zarządzający mogą dbać o wyniki na koniec półrocza. Co prawda niemieccy konsumenci znów zawiedli ECB (sprzedaż detaliczna w maju spadła o 0,6 proc. m/m, a oczekiwano wzrostu o 0,6 proc.), ale za to rosną kontrakty na S&P, którego dobre zachowanie w końcówce piątkowych notowań też powinno znaleźć odzwierciedlenie na starcie notowań w Europie. Publikacji, które mogłyby silnie wpłynąć dziś na rynek nie ma, ale w ciągu całego tygodnia inwestorów czekają nie lada atrakcje, z posiedzeniem ECB i danymi z amerykańskiego rynku pracy na czele.

Emil Szweda