Od początku tygodnia waluty, które w gronie G-10 cieszą się renomą najbardziej ryzykownych, czyli dolary nowozelandzki, australijski i kanadyjski umocniły się do dolara amerykańskiego o około 2 proc. W tym samym czasie euro osłabiło się o niespełna 0,5 proc., a kurs eurodolara osunął się pod 1,3750. Jednocześnie zakończenie tygodnia (i miesiąca) w tych okolicach będzie potwierdzeniem naszego spadkowego scenariusza na kolejne miesiące. Kurs USD/PLN pozostaje stabilny, a EUR/PLN obniżył się pod 4,17.

Dane dotyczące podaży pieniądza i dynamiki kredytu wprawdzie nie uderzyły wyraźnie w siłę wspólnej waluty, lecz z pewnością nie pomogły w zbudowaniu pozytywnego sentymentu przed posiedzeniem ECB. Prawdziwym ciosem mogą okazać się publikowane w poniedziałek wstępne szacunki inflacji konsumenckiej w Eurolandzie za marzec. Oczekiwane jest pogłębienie spadku jej dynamiki do nowych cyklicznych minimów (0,6 proc. r/r), ale bardzo prawdopodobny jest jeszcze niższy odczyt.

Wskazówkami będą dzisiejsze publikacje dla Hiszpanii, ale zwłaszcza Niemiec (14:00, wcześniej stopniowo napływać będą dane z poszczególnych landów), które postawią euro pod wzmożoną presją już dziś. Najdynamiczniejsza, gdyż aż 12,5 –proc. aprecjacja kursu efektywnego euro miała miejsce od lipca 2012 roku do stycznia roku ubiegłego. Nasze estymacje efektu pass- through sugerują, że dezinflacyjny wpływ tamtej fali umocnienia wspólnej waluty swoje apogeum osiąga właśnie teraz.

Bartosz Sawicki