W 2014 r. trudno będzie znaleźć walutę, która umacniałaby się szybciej niż amerykańska. Dostrzegam też spory potencjał wzrostu kursu funta
2014 r. ma szanse być pierwszym rokiem końca kryzysu. Już ostatnie zeszłoroczne posiedzenie Rezerwy Federalnej (Fed), podczas którego zdecydowano o rozpoczęciu redukcji skupu aktywów, było jasnym sygnałem, że oto mamy do czynienia z początkiem normalizowania polityki monetarnej w USA. Innymi słowy Fed otwiera proces odzwyczajania rynków kapitałowych od kroplówki, jaką był dotychczas tani pieniądz. Z kolei w Japonii żadnego odłączania od kroplówki nie ma i nie będzie. Mamy zatem dwa banki centralne i dwa biegunowo różne podejścia do polityki monetarnej. W tej sytuacji bardzo łatwo przewidzieć, jakie będą długoterminowe trendy dotyczące walut obu państw. Wzrost kursu dolara do jena jest jednym z podstawowych założeń naszego banku na ten rok. Zresztą w tym roku, przynajmniej na razie, wydaje się, że trudno będzie znaleźć taką walutę, która umacniałaby się szybciej niż amerykańska. A nawet jeśli taka się pojawi, to nie będzie to raczej spektakularny rajd w górę. Wszystko wskazuje zatem na to, że oto mamy przed sobą rok mocnego dolara.
Ciekawa jest sytuacja również na linii Europa – Azja. Dzięki dynamicznemu rozwojowi Azja do tej pory wydatnie pomagała całej światowej gospodarce, w tym również Europie. Teraz można już bardzo wyraźnie dostrzec wyhamowanie tego trendu. W Chinach, ale także Indiach czy państwach Azji Południowo-Wschodniej przechodzi się od modelu ilościowego do jakościowego. To kompletna zmiana w podejściu do gospodarki, ale niesie też ze sobą pewne spowolnienie, które będzie powodowało perturbacje ekonomiczne dla Europy. Sposobem na nie mogłaby być polityka luzowania w strefie euro. Na razie jednak poczynania Mario Draghiego, szefa EBC, to tylko czysty PR, żadnych konkretów.
Zwróciłbym zaś uwagę na Wielką Brytanię, której gospodarka rozwija się ostatnio bardzo dobrze. I to jest przesłanką, by w najbliższych miesiącach stawiać na tamtejszą walutę. Dostrzegamy spory potencjał wzrostu jej kursu, stąd nasza rekomendacja kupna funta. W jaki sposób sfinansować ten zakup? Warto zauważyć, że perspektywy dla światowego rynku surowców nie są szczególnie dobre, a to będzie miało znaczący wpływ na notowania tych walut, które bywają nazywane dolarami towarowymi. Wśród nich szczególnie przewartościowany wydaje się od dłuższego już czasu dolar nowozelandzki, a – jak wiadomo – każde jabłko musi kiedyś spaść. I właśnie ten dolar mógłby stanowić przeciwwagę dla funta; innymi słowy zakup brytyjskiej waluty można by sfinansować za pomocą dolara nowozelandzkiego.
Duża liczba Polaków jest żywo zainteresowana kursem franka szwajcarskiego, w którym zaciągano kredyty hipoteczne. W najbliższych miesiącach nie mają powodu obawiać się drastycznego wzrostu kursu tej waluty, co oznacza, że rata kredytu nie skoczy w górę.

Maciej Jędrzejak, Saxo Bank