Uwaga rynków nadmiernie koncentruje się na dzisiejszym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego. Inwestorzy zastanawiają się, jakie asy wyciągnie z rękawa Mario Draghi.

To co zastanawia to względna słabość euro w ostatnich dniach, pomimo lepszych danych PMI, a także lokalnych danych z Niemiec (wczorajsze zamówienia w przemyśle). Kluczowe jest jednak to, że rynek nie pali się do zakupów przecenionej w końcu ubiegłego tygodnia wspólnej waluty, chociaż teoretycznie czynnik motywujący ten ruch (obawa przed cięciem stóp procentowych) teoretycznie nie powinien dzisiaj zaistnieć (ankieta Bloomberga wskazuje, że tylko 3 na 70 ekonomistów spodziewa się cięcia stóp, a oczekiwania te potwierdziły wczorajsze „przecieki” agencji MNI).

Ekonomiści jednak bardziej zgadzają się z tym, że ECB mógłby obniżyć stopy w grudniu, a Mario Draghi pozostanie dzisiaj dość ostrożny w kwestii perspektyw ożywienia w gospodarce. Czarnym koniem konferencji prasowej, która rozpocznie się o godz. 14:30 może okazać się ponowne rozbudzenie spekulacji związanej z wprowadzeniem ujemnej stopy depozytowej – to pozwoli Draghiemu pośrednio wpłynąć na kurs euro, który zdaniem części ekonomistów jest zbyt wysoki i szkodzi gospodarce.

Nie jednak samym ECB będą żyć inwestorzy. Dzisiaj o godz. 14:30 mamy ważne dane z USA – szacunki PKB za III kwartał, a jutro o tej samej porze długo wyczekiwane „payrolle”. Ostatnie dni pokazywały, że inwestorzy byli pozytywnie zaskakiwani publikacjami (ze względu na obniżone progi oczekiwań), co dawało pretekst do umocnienia dolara. Mediana zakłada, że PKB wzrósł w III kwartale o 2 proc. wobec 2,5 proc. w poprzednim okresie, a w gospodarce stworzono w październiku „zaledwie” 120 tys. etatów poza sektorem rolniczym.

Rzut oka na wykres koszykowego BOSSA USD pokazuje, że jak na razie korekta po ubiegłotygodniowej zwyżce jest dość płytka. Silne wsparcie to rejon 68 pkt. Nie można wykluczyć, że tydzień zakończymy wyrysowaniem świecy doji z dolnym knotem, czyli zamkniemy się powyżej naruszonej linii spadkowej trendu w rejonie 68,2 pkt. To byłby mocny sygnał wzrostowy na kolejny okres.

Patrząc na EUR/USD warto zwrócić uwagę na ciekawe sygnały płynące z tygodniowego układu – wykres poniżej. Widać tutaj, że ostatni szczyt na 1,3831 można było „wyłapać” na bazie górnego ograniczenia kanału. Ale istotniejsze jest to, że wyraźna jest formacja fałszywego wybicia ponad 1,3710 zakończona gwałtownym powrotem poniżej tego poziomu. Historycznie po takiej czarnej świecy spadkowej następowały 2-3 kolejne, chociaż już z mniejszą dynamiką. Może to oznaczać, że prawdopodobieństwo dzisiejszego wybicia w stronę 1,3580 (prawe ramię potencjalnego RGR-a) maleje, a rośnie ryzyko spadku w stronę 1,3425-30 i złamania tego poziomu, co potwierdzałoby realizację scenariusza testu okolic 1,3240-70 w tym miesiącu.

Słabsze dane z australijskiego rynku pracy, jakie napłynęły dzisiaj w nocy zaszkodziły AUD. Wprawdzie stopa bezrobocia w październiku wyniosła 5,7 proc. (jak oczekiwano), to dane za wrzesień zostały zrewidowane w górę. Uwagę zwraca jednak zmiana zatrudnienia o jedyne 1,1 tys., oraz rewizja danych wrześniowych z 10,2 tys. do 3,3 tys., oraz niska stopa partycypacji. To pokazuje, że RBA nie będzie musiał się spieszyć z sygnalizowaniem potencjalnej podwyżki stóp w 2015 r., czego notabene sam nie chce.

Na wykresie AUD/USD widać, że opór wyznaczany przez szczyt z 18 września (0,527) nadal pozostaje istotny, chociaż na przestrzeni ostatnich dwóch dni był nieco naruszony. Biorąc pod uwagę słabsze dane z Australii, a także ryzyka w postaci sobotnich danych z Chin, a przede wszystkim możliwe pozytywne niespodzianki w odczytach z USA, nie można wykluczyć, że AUD/USD rozpoczyna właśnie kolejną falę spadkową. Sygnałem będzie już złamanie okolic dzisiejszego minimum na 0,9464 i dalej dołka na 0,9421 z 1 listopada b.r. Celem może być poziom z 30 września, tj, 0,9280. Chociaż nie od razu.

Marek Rogalski