Syria w dalszym ciągu pozostaje tematem numer jeden na rynkach, ale już zdecydowanie mniej straszy. W czwartek na większości z nich obserwujemy odreagowanie ostatnich wahań. Dotyczy to też zyskującej dziś GPW. Wyjątkiem jest tylko złoty, gdzie od wczoraj trwa spekulacyjna gra na jego osłabienie.

Przy braku innych ważnych rynkowych tematów Syria dalej przyciąga uwagę inwestorów. Jednak już strach przed interwencją państw zachodnich, po tym jak kraj ten użył broni chemicznej przeciwko ludności cywilnej, jest już wyraźnie mniejszy. Część uczestników rynku może się nawet zastanawiać, czy faktycznie do ataku dojdzie, czy tylko skończy się na prężeniu muskułów. Sądzimy, że interwencja jednak będzie. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Jednak nie będzie to już wywoływać zbyt dużych, a przede wszystkim długotrwałych, emocji. Szczególnie, że w pierwszym tygodniu września inwestorzy dostaną cały katalog bardzo ważnych danych makroekonomicznych, co ponownie zwróci ich uwagę na politykę Rezerwy Federalnej.

To wygaszanie strachu związanego z Syrią widać na rynkach. Wczorajsza sesja na Wall Street zakończyła się wzrostami indeksów. Na wartości zyskało dziś też większość giełd w Azji. Na plusach jest Europa. Obecnie tanieją aktywa uważane za bezpieczne, jak złoto (-0,7%), szwajcarski frank (USD/CHF +0,6%) i japoński jen (USD/JPY +0,5%), czy też ropa, która w naturalny sposób drożała na syryjskiej niepewności (dziś traci 0,3%). Od swoich ostatnich rekordów słabości oddaliła się turecka lira, indyjska rupia, czy brazylijski real.

Ta poprawa nastrojów na rynkach globalnych i związany z tym spadek awersji do ryzyka nie przekłada się jednak na umocnienie złotego. Od rana kontynuuje on wczorajszą, dość zaskakującą (na tle zachowania złotego w ostatnich 2 miesiącach), przecenę. Dziś za euro trzeba było zapłacić już 4,2918 zł wobec 4,2773 zł wczoraj na zamknięciu i 4,2440 zł we wtorek. Kurs USD/PLN wzrósł z 3,2044 zł do 3,2378 zł, testując najwyższe poziomy od ponad miesiąca. Jeszcze w poniedziałek za dolara płacono niespełna 3,16 zł.

Ten brak reakcji na poprawę sytuację na rynkach globalnych sugeruje, że powodów do osłabienia złotego należy doszukiwać się wśród czynników lokalnych. To jednak ślepa uliczka. Pomiędzy bajki można włożyć próbę powiązania forexu z sytuacją polityczną w kraju. Utrata jednego posła przez Platformę Obywatelską i zagrożenie utraty dwóch następnych nie oznacza jeszcze brak większości i przedterminowe wybory. Kalendarz polityczny w kraju, a także uwarunkowania w poszczególnych partiach sugerują, że nawet przy dalszej erozji poparcia dla PO i tak wybory parlamentarne odbędą się w przewidzianym pierwotnie terminie.

Słabszego zachowania złotego nie można też tłumaczyć oczekiwaniem na publikowane jutro przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) szczegółowe dane nt. polskiego Produktu Krajowego Brutto (PKB). Inwestorzy znają wstępne odczyty tych danych i wiedzą czego się po nich spodziewać. Co więcej, ten i inne raporty makroekonomiczne płynące z gospodarki, jako że będą pokazywać ożywienie gospodarcze, będą w przyszłości stanowić czynnik wspierający złotego, a nie go osłabiający.

Co zatem stoi za wczorajszą przeceną polskiej waluty? Tylko i wyłącznie spekulacja krótkoterminowych inwestorów, którzy doprowadzając do uaktywnienia się zleceń obronnych stop loss (chronią przed stratą w przypadku zbyt dużego osłabienia złotego), wykorzystali "syryjską okazję" do rozhuśtania kursu. Nie jest wykluczone, że za tym wszystkim stoją londyńskie banki, które w ostatnich dniach zalecały też "taktyczną" sprzedaż innej waluty naszego regionu, węgierskiego forinta (w tym tygodniu też traci on na wartości).

Jedynie spekulacyjny charakter wczorajszej wyprzedaży złotego, która jeszcze dziś jest kontynuowana sprawia, że ruch ten równie nagle się zakończy, jak się rozpoczął. Może to stać się jeszcze jutro, chociaż bardziej prawdopodobny jest początek przyszłego tygodnia.

To, że ostatni atak na złotego jest jedynie efektem spekulacji nie oznacza, że po zakończeniu tego ruchu będzie on już tylko zyskiwał na wartości. Polska waluta, podobnie jak większość walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących, najpewniej we wrześniu będzie pozostawać pod lekką presją sprzedających w oczekiwaniu na zaplanowane na 17-18 września posiedzenie FOMC i ewentualne cięcie wartości skupu amerykańskich obligacji. Presja ta w odniesieniu do złotego będzie jednak stosunkowo ograniczona. Dlatego podtrzymujemy swoją opinię sprzed kilku dni, że nawet w najgorszym scenariuszu nie należy zakładać trwałego wybicia euro powyżej 4,30 zł, a dolara ponad 3,25 zł. Dalej też stoimy na stanowisku, że w średnim i długim terminie złoty będzie zyskiwał na wartości, w ślad za poprawiającą się sytuacją w polskiej gospodarce i u naszych największych partnerów handlowych (głównie w Niemczech)

O godzinie 11:36 kurs EUR/PLN testował poziom 4,28 zł, USD/PLN 3,2257 zł, a CHF/PLN 3,4767 zł.

Marcin Kiepas