Pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych oraz kontynuacja wyprzedaży na polskim rynku długu, przekłada się dziś rano na osłabienie złotego do głównych walut. Publikowane po południu dane o produkcji przemysłowej w Polsce mogą jednak ten proces zatrzymać.

O godzinie 9:32 za euro trzeba było zapłacić 4,2465 zł, dolar kosztował natomiast 3,1860 zł. W obu przypadkach było to więcej niż wczoraj na koniec dnia. Słabszy złoty koreluje z rosnącą rentownością polskiego długu. Rano rentowność 10-letnich obligacji przekroczyła poziom 4,5% i była najwyższa od końca czerwca br. Zarówno wyprzedaż złotego, jak i długu napędzana jest przez obawy przed konsekwencjami oczekiwanego już we wrześniu ograniczenia przez Rezerwę Federalną (Fed) miesięcznych zakupów obligacji w ramach trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE3), co w powszechnej opinii ma przede wszystkim uderzyć w rynki wschodzące (w naszej opinii to przesadzone obawy). Strach przed ograniczeniem QE3 jest na tyle duży, że inwestorzy ignorują większość innych impulsów, które w normalnych warunkach miałyby wpływ na notowania złotego.

Wczoraj Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował najnowsze dane nt. wynagrodzeń i zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. W lipcu wynagrodzenia wzrosły o 3,5% w relacji rocznej, natomiast zatrudnienie było o 0,7% niższe niż przed rokiem (ale wzrosło trzeci kolejny miesiąc). Dane korespondują z innymi ostatnio opublikowanymi raportami i wpisują się w scenariusz umiarkowanego ożywienia w polskiej gospodarce. Nie sprowokowały one jednak reakcji złotego.

Dziś GUS opublikuje lipcowe dane o produkcji przemysłowej i cenach producentów (PPI). W sposób oczywisty będzie się liczył tylko ten pierwszy raport. Rynek oczekuje, że roczna dynamika produkcji przyspieszy do 5,1% z 3% w czerwcu. Mając na uwadze zachowanie indeksu PMI dla polskiego przemysłu, który w lipcu wzrósł do 51,1 z 49,3 pkt., wzrost ten może okazać się jeszcze silniejszy i sięgnąć 6% R/R. Takie dane powinny już zostać zauważone przez inwestorów i umocnić złotego do głównych walut, przynosząc korektę jego osłabienia z ostatnich dni.

Większych emocji na rodzimym rynku walutowym nie wywoła natomiast temat nowelizacji budżetu. Jest ona już w pełni zdyskontowana.

Potencjalne lepsze od oczekiwań dane o produkcji nie zakończą rozpoczętego przed ponad tygodniem procesu osłabienia złotego. W naszej opinii, jako że jest on napędzany obawami przed ograniczeniem QE3, proces ten utrzyma się przynajmniej do końca miesiąca. Napływające z polskiej gospodarki pozytywne dane będą tylko go spowalniać. Jednakże, nie należy obawiać się silnej wyprzedaży polskiej waluty. W najgorszym scenariuszu za euro trzeba będzie zapłacić 4,30 zł, a za dolara 3,25 zł. Poprawiające się perspektywy polskiej gospodarki tworzą bowiem fundamentalne przesłanki do większego zainteresowania złotym, stąd potencjalne osłabienie będzie wykorzystywane do jego zakupów. W średnim i długim terminie polska waluta powinna zyskiwać na wartości, spychając powoli kurs EUR/PLN i USD/PLN w kierunku psychologicznych poziomów 4 i 3 zł (w perspektywie 12 miesięcy).

Marcin Kiepas