Paradoksalnie dość wiele. Ostatnie działania podejmowane przez Bank Japonii (ultraliberalna polityka, czyli niskie stopy procentowe i gigantyczna skala programu QE) zmieniły obraz na rynkach długu – japoński kapitał stał także za spadkami rentowności polskich obligacji.

Innymi słowy, rynek antycypuje dalszy wzrost cen papierów licząc, że „japońskie źródełko popytu” szybko nie wyschnie. To tłumaczyłoby dobre zachowanie włoskiego, czy hiszpańskiego długu w ostatnich dniach. Trudno przecież wyjaśnić większy popyt chociażby wyborem nowego-starego prezydenta we Włoszech, bo tamtejsza scena polityczna nadal będzie tkwić w swoistym klinczu.

W takiej sytuacji łatwo zbudować scenariusz zakładający … próbę wzrostu euro niezależnie od słabych danych PMI, jakie pojawiły się dzisiaj rano, czy też ostrzeżeniom z Chin. W każdym razie to dobry „pretekst” na korektę, co część inwestorów dostrzegła w ostatnich godzinach. EUR/USD nie zdołał wyraźnie sforsować rejonu 1,2970 i przetestować okolic 1,2940, a po południu wrócił w okolice 1,3020. Rejon 1,3030-40 to już silny opór, ale teoretycznie nie można wykluczyć, że rynek spróbuje podejść w okolice 1,3060… ale jutro.

Testem, na ile koncepcja zakładająca korelację z rynkiem długu jest słuszna, będzie publikacja niemieckiego indeksu IFO o godz. 10:00. Po słabych PMI i wcześniej ZEW, rynek musi się liczyć z ryzykiem słabszego odczytu względem mediany na poziomie 106,20 pkt. Tylko, że w kontekście w/w scenariusza reakcja EUR/USD (spadek) powinien być krótkotrwały.

W efekcie zejście poniżej dzisiejszego minimum (1,29725) może być trudne. Nie zapominajmy, że dzisiaj mieliśmy też kolejne rozczarowujące dane z USA – indeks PMI szacowany na kwiecień spadł do 52 pkt. z 54,6 pkt., a wskaźnik aktywności regionalnej z Richmond zszedł w kwietniu do poziomu -6 pkt. z 3 pkt. Coraz więcej faktów przemawia za tym, że szanse na ograniczenie skali programu QE3 przez FED w tym roku, są coraz mniejsze…

Nie oznacza to jednak, że dolar w średniej perspektywie nie będzie mocniejszy – amerykańska waluta wciąż jest substytutem ucieczki od ryzyka, a słabe dane w strefie euro mogą ostatecznie skłonić ECB do cięcia stóp (być może już w lipcu).

Marek Rogalski