Wspomnienie urodzin prezydenta Waszyngtona w USA sprawia, iż w poniedziałek uwaga rynków skupi się na sytuacji w Europie. Nie oznacza to wcale, iż nie należy bynajmniej zignorować japońskiego jena, który w tym tygodniu nadal pozostanie dość zmienny.

Dzisiaj o godz. 15:30 rozpocznie się wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego przed Komisją Gospodarczą i Monetarną Parlamentu Europejskiego – to może „ustawić” rynki przed zaplanowanymi na ten tydzień danymi makroekonomicznymi – kluczowe będą odczyty ZEW i IFO z Niemiec, oraz europejskie PMI.

Kluczowa będzie też polityka – za nami pierwsza tura wyborów prezydenckich na Cyprze, która pokazała, iż rozstrzygający będzie dopiero 24 luty. Dla rynków ważniejsze będzie jednak rozdanie parlamentarne we Włoszech, zaplanowane na 24-25 lutego.

Zdaniem niemieckiego członka ECB, Jensa Weidmanna, największa europejska gospodarka powinna odnotować wyraźne odbicie w I kwartale 2013 r., po słabej końcówce ub.r. Optymistą jest też jego kolega – Joerg Asmussen, którego zdaniem sytuacja w strefie euro jest obecnie lepsza, niż jeszcze 12 miesięcy temu. Rynek nie zareagował jednak na te słowa, gdyż większe znaczenie miała wypowiedź francuskiego ministra finansów. Pierre Moscovici stwierdził, iż konieczna może okazać się rewizja założeń do tegorocznego budżetu, które zakładały wzrost PKB na poziomie 0,8 proc.

Dodał jednocześnie, iż wzrost gospodarczy powinien utrzymać się w 2013 r. na lekkim plusie. Jeżeli jednak korekta w dół będzie znacząca, to może to wznowić spekulacje nt. ewentualnego kolejnego cięcia francuskiego ratingu, a także skuteczności lewicowej polityki firmowanej przez Francois Hollande’a. To jednak temat na dłuższe rozważania, chociaż widać w tym ryzyko utrwalenia się w strefie euro gospodarek różnych prędkości.

Dzisiejsze wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego o godz. 15:30 będzie uważnie śledzone przez inwestorów z kilku powodów. W ubiegłym tygodniu Mario Draghi wyraził pewne obawy związane z gorszymi perspektywami dla krajów Południa, gdyby euro pozostało dość mocne. Otrzymaliśmy też słabsze dane makroekonomiczne za IV kwartał, które wznowiły spekulacje nt. ewentualnego poluzowania polityki pieniężnej przez ECB w najbliższych miesiącach.

Jednocześnie wiceprezes ECB (Vitor Constancio) przyznał, iż bank centralny jest technicznie przygotowany na wprowadzenie ujemnej stopy od depozytowej. W efekcie wystarczy, aby dzisiaj Mario Draghi pozostawił trochę „niedomówień” w kontekście wpływu zbyt mocnego euro na gospodarkę, aby inwestorzy znaleźli pretekst do przeceny wspólnej waluty. Ruch ten mógłby być kontynuowany w najbliższych dniach. Zwłaszcza, że wtorkowy odczyt indeksu analityków ZEW, czy też piątkowe szacunki nastrojów biznesu (IFO), oraz czwartkowe wstępne odczyty indeksów PMI dla Niemiec i pozostałych krajów Eurolandu, mogą przynieść sporo emocji. W piątkowych raportach zwracałem uwagę, iż powtórzenie tak dobrych wyników ze stycznia (zwłaszcza dla Niemiec) może być dość trudne i tym samym rynek będzie miał pretekst do osłabienia wspólnej waluty.

Kolejnym elementem „rynkowej układanki” może okazać się niepewność związana z wynikami wyborów parlamentarnych we Włoszech, a także perspektywami dla Cypru w kontekście wyboru prezydenta i perspektywy marcowego bailoutu. Pierwsze rozdanie dało wprawdzie duże poparcie dla konserwatywnego kandydata Nicosa Anastasiadesa (45,46 proc.) wobec lewicowego Stavrosa Malasa (26,91 proc.), to jednak dużą zagadką jest to, jak zachowają się wyborcy Yorgosa Lillikasa, który jako niezależny kandydat zyskał 24,93 proc. Nie jest żadną tajemnicą, iż europejscy politycy (zwłaszcza niemieccy) są dość negatywnie nastawieni wobec konieczności udzielenia finansowego wsparcia Cyprowi.

Na dziennym wykresie EUR/USD nadal widać dzisiaj kolejną próbę odreagowania w górę. Być może spróbujemy zaatakować poziom 1,3392, co nie udało się w piątek po południu. Liczmy się jednak z możliwą przeceną po popołudniowych słowach szefa ECB. Na wyraźniejsze spadki trzeba będzie jednak poczekać do pierwszych rozczarowań danymi makroekonomicznymi ze strefy euro, ewentualnie sondażami z Włoch. Duże znaczenie mogą mieć też publikowane w środę wieczorem zapiski z ostatniego posiedzenia FED, które mogą wzmocnić dolara. Reasumując ryzyko silnych spadków EUR/USD w tym tygodniu nadal pozostaje duże. Pierwszy cel to rejon 1,3290, ale liczmy się ze złamaniem średnioterminowej wzrostowej linii trendu, która przebiega na poziomie 1,3250. To dałoby perspektywę spadku do 1,3145-1,3168 (kluczowe szczyty z drugiej połowy ub.r.).

Po tym jak komunikat po szczycie G-20 okazał się dość łagodny względem tych krajów, którzy swoimi działaniami bardziej aktywnie wpływają na kurs waluty (co zresztą wynikało z publikowanych wcześniej przecieków), rynek uznał to jako pretekst do dalszego osłabienia jena. Może jednak okazać się, iż wyraźna dynamika ruchu, jaka miała miejsce jeszcze w piątek, jest przejawem nie siły średnioterminowego trendu, a tylko elementem budującej się korekty, której wynikiem będzie umocnienie się JPY. Zdaniem japońskiej prasy jeszcze w tym tygodniu powinniśmy poznać nazwisko nowego szefa Banku Japonii, na co największe szanse na Toshiro Muto, który kilka lat temu był zastępcą szefa BOJ. Zwraca się jednak uwagę na to, iż Muto preferuje bardziej konserwatywne działania, co może sugerować, że może nie popierać idei zakupów zagranicznych obligacji przez BOJ w ramach luzowania polityki pieniężnej, co nie musi sprzyjać dalszemu osłabieniu się jena.

Marek Rogalski