Sezon wyników kwartalnych nie przynosi poważniejszych zaskoczeń a dane makro potwierdzają kondycje gospodarek. W efekcie czynnikiem, który niesie w sobie największy element niepewności pozostają amerykańskie spory o pułap zadłużenia rządu w Waszyngtonie.

Przeglądając doniesienia serwisów giełdowych można odnieść wrażenie, iż na rynkach akcji dominują nastroje optymistyczne. Amerykańskie średnie DJIA i S&P500 meldują się na wieloletnich maksimach a pompowane przez banki centralne pieniądze do gospodarek gwarantują zwyżki cen akcji w dającej się prognozować przyszłości. Popyt na być generowany mieszanką dobrych wyników spółek i jeszcze lepszych danych makro. Jednak uważne przyjrzenie się zachowaniu giełd amerykańskich pokazuje, iż rynek większą wrażliwość wykazuje na doniesienia z Waszyngtonu niż z gospodarki czy ze strony firm.

W istocie nawet czwartkowe wyjście S&P500 na nowe maksima trendu wzrostowego, które tłumaczono głównie dobrymi danymi o liczbie nowych bezrobotnych, miało swoją genezę raczej w doniesieniach z frontu politycznego niż gospodarczego. Również w piątek indeksy amerykańskie odrobiły straty na fali informacji, iż republikańska większość w parlamencie proponuje powiązać zgodę na nowy limit zadłużenia rządu z uchwaleniem nowego budżetu. W praktyce oznaczałoby to warunkowe podniesienie pułapu zadłużenia na okres trzech miesięcy, by kupić czas na uzgodnienie finalnego porozumienia, które miałoby obejmować również korektę wydatków rządowych.

Już teraz można powiedzieć, że nerwowe przerzucanie się pomysłami i odsuwanie porozumienia okazuje się dla rynków lepsze niż upór, jaki prezentowali prezydent i parlament w czasie debaty o zmianach w podatkach, która zmroziła rynki amerykańskie w listopadzie i grudniu. Nie ma jednak wątpliwości, iż w bliskim terminie to właśnie doniesienia z frontu politycznego będą wstanie przyćmić każde doniesienie z frontu gospodarczego. Przyczyna jest stosunkowo prosta do zarysowania – zamrożenie wydatków rządowych i niespłacenie części zobowiązań przez rząd w Waszyngtonie uruchomi w gospodarce procesy recesyjne.

W praktyce można założyć, iż tylko szybkie i bezwarunkowe podniesienie pułapu zadłużenia uwolniłoby rynki od wiszącej niepewności, czego trudno dziś oczekiwać. Politycy amerykańscy udowodnili w grudniu, iż są wstanie przeciągać spór do granic terminów konstytucyjnych i tym razem powinno być podobnie. W efekcie w trakcie kolejnych kilku tygodni giełdy akcji czeka zderzenie z większą zmiennością, którą będą generowały pojedyncze informacje i jednostkowe opinie płynące ze sceny politycznej. Jeśli jednak – z braku lepszego określenia - jakimś cudem Waszyngton bezboleśnie zdoła przejść przez negocjacje w sprawie limitu, to zarówno DJIA, jak i S&P500 staną do walki o nowe maksima wszech czasów, co nie przeszłoby bez echa na żadnej giełdzie świata.

Adam Stańczak, Analityk DM BOŚ SA