Sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa - publikacja tych danych powie inwestorom najwięcej o bieżącej kondycji krajowych gospodarek. I być może rozstrzygnie o koniunkturze giełdowej na kilka tygodni.

Piątkowa korekta w Europie miała oczekiwane rozmiary - spadek nastąpił, ale - choć ruch indeksów powyżej 0,5 proc. był boleśnie zauważalny, to w żadnym przypadku nie doszło do przebicia dołków ze środy. Tym samym kolejny raz rynek potwierdził, że decyzje agencji ratingowych nie wpływają istotnie na zachowanie inwestorów giełdowych, nie ważne jak katastroficzną wizję przedstawi przy tym prasa.

Na Wall Street sprawy miały się gorzej. S&P wzrósł na otwarciu, ale wkrótce zaczął tracić siły. Było to na tyle widoczne, że przesądziło o pogłębieniu spadków w Europie w końcówce notowań. Spadek S&P o 0,3 proc. może nie wygląda na poważny, ale tym samym indeks przebił nie tylko dołek z środy, lecz zarazem dołek z końcówki września i jest najniżej od 6 września (decyzji ECB o nielimitowanym skupie obligacji). Na wykresie pojawia się więc formacja podwójnego szczytu, a jej dopełnieniem będzie spadek S&P do 1400 pkt (nieco ponad 2 proc.).

Aby do tego nie doszło musiałby szybko pojawić się przełom w postawie inwestorów, a ten możliwy jest tylko dzięki dobrym danym. Dziś rano inwestorzy sprzedawali akcje w Chinach nawet na wieść o spadku inflacji do 1,9 proc., oraz wzroście eksportu o 9,9 proc. (w obu przypadkach są to informacje lepsze od oczekiwanych). Na dwie godziny przed końcem notowań indeks w Szanghaju tracił 0,5 proc., a w Hong Kongu 0,1 proc. Tymczasem w Tokio Nikkei zyskiwał 0,4 proc., zaś koreański Kospi tracił 0,5 proc.

W takim otoczeniu nastroje w Europie nie będą rano dobre. Mogą odwrócić się po południu po publikacji danych o sprzedaży detalicznej w USA (wcześniej - o 14:00 - inwestorzy w Polsce będą mogli przekonać się, czy RPP miała rację wstrzymując się przed obniżką stóp, GUS opublikuje bowiem dane o inflacji), ale równie dobrze dane mogą zagrać na niekorzyść rynków. Zachowanie i sytuacja S&P wskazują, że interpretacja danych prędzej będzie negatywna. W dalszej części tygodnia nie zabraknie danych o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej na całym świecie, znaczenie może mieć także sytuacja w budownictwie mieszkaniowym w USA (i w Polsce - dla nas). Przy obecnej sytuacji technicznej, dane te mogą mieć rozstrzygający charakter o koniunkturze giełdowej w najbliższych tygodniach. Mówiąc krótko - przesądzą o kontynuacji korekty spadkowej lub powrocie indeksów na szczyt, przy czym chwilowo wariant spadkowy jest bardziej prawdopodobny.

Emil Szweda