Nikt tak nie potrafi zaskoczyć jak Rada Polityki Pieniężnej (RPP). Wczoraj inwestorzy mogli kolejny raz się o tym przekonać. Najpierw w maju Rada, pomimo widocznych gołym okiem sygnałów spowolnienia wzrostu gospodarczego, podwyższył stopy procentowe.

Teraz ma natomiast problemy z wycofaniem się z tej pomyłki. Nie martwi to, że RPP jest bardziej jastrzębia niż wielu zakładało, ale przede wszystkim to, że Rada słabo komunikuje się z rynkiem.

Wczorajsza decyzja RPP ws. stóp procentowych była niewątpliwie negatywnym zaskoczeniem dnia. In plus zaskoczyły natomiast dane makroekonomiczne z USA. W mniejszym stopniu raport ADP, w większym nieoczekiwany wzrost indeksu ISM dla tamtejszego sektora usług.

Rada rozczarowała brakiem obniżki

Na październikowym posiedzeniu RPP, wbrew oczekiwaniom większości uczestników rynku, zdecydowała o pozostawieniu stóp procentowych bez zmian. Oznacza to utrzymanie stopy referencyjnej na poziomie 4,75%.

Decyzja Rady zaskoczyła. Większość zakładała obniżkę kosztu pieniądza o 25 punktów bazowych (pb), a później następną w listopadzie lub grudniu. Co więcej, w zasadzie powszechnie uważało się, iż Rada była gotowa na taki ruch już we wrześniu i tylko krótki okres od majowej podwyżki skłonił ją do odsunięcia obniżki na październik. Okazało się jednak, że były to błędne założenia. Rada jest bardziej jastrzębia niż zakładał rynek. I to w sytuacji, gdy w posiedzeniu nie wzięła udziału, uważana za przedstawiciela jastrzębi, prof. Zyta Gilowska. W tej sytuacji pod sporym znakiem zapytania stoją zakładane przez rynek trzy obniżki stóp po 25 pb do końca I kwartału 2013 roku.

Oczekujemy, że do obniżki kosztu pieniądza w Polsce dojdzie na listopadowym posiedzeniu, gdy członkowie Rady poznają najnowszą projekcję inflacji, a wrześniowe dane o produkcji, pierwszy raz od bardzo wielu miesięcy, pokażą spadek rocznej dynamiki produkcji przemysłowej poniżej zera. Jednak po wczorajszym posiedzeniu nie mamy pewności, ile obniżek stóp i w jakim tempie dokona Rada w tym cyklu łagodzenia polityki pieniężnej.

Rynek pracy i niespodziewany wzrost ISM

Tradycyjnie w pierwszym tygodniu miesiąca na pierwszy plan wysuwają się dane z amerykańskiego rynku pracy. Szczególnie, że to właśnie słabe dane nt. stopy bezrobocia stanowiły główne uzasadnienie dla uruchomienia przez Rezerwę Federalną trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Opublikowany w środę raport ADP, który informuje o wzroście zatrudnienia w sektorze prywatnym o 162 tys. (prognoza: 146 tys.) pokazuje, że sytuacja na rynku pracy systematycznie się poprawia. Tyle tylko, że poprawa ta nie jest na tyle silna, żeby istotnie odczuła to gospodarka, a Fed mógł myśleć o przerwaniu skupu obligacji. Z punktu widzenia rynków finansowych to korzystny układ.

Innym pozytywnym raportem jaki napłynął z USA jest indeks ISM. Sytuacja w amerykańskich usługach jest lepsza niż wielu zakładało. Indeks ISM dla usług, obrazujący kondycję tego sektora, we wrześniu nieoczekiwanie wzrósł do 55,1 pkt. z 53,7 pkt. miesiąc wcześniej i miał najwyższą wartość od marca br. Dane mocno zaskoczyły. Oczekiwano bowiem spadku tego indeksu do 52,2 pkt. To kolejny już raport z USA, który daje nadzieje na ożywienie w tamtejszej gospodarce, co w konsekwencji mogłoby pociągnąć w górę gospodarkę globalną.

Czwartkowe kalendarium

W czwartkowym kalendarium dominują banki centralne. Inwestorzy poznają wyniki posiedzeń Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego oraz protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. W żadnym z tych trzech przypadków nie należy oczekiwać większej niespodzianki. Nie mniej jednak rynki z pewnością będą uważnie słuchać tego, co na konferencji po posiedzeniu ECB, będzie miał do powiedzenia Mario Draghi. Szczególnie w temacie OMT.

Marcin R. Kiepas