We wczorajszym komentarzu pisaliśmy, iż Fed nie miał podstaw aby spieszyć się z decyzją o kolejnym luzowaniu.

Nawet zakładając przewrotnie, że głównym celem banku jest podtrzymanie nastrojów rynkowych (a przez to również konsumpcji poprzez efekt majątkowy), lepszy efekt mogło dać zasygnalizowanie luzowania i faktyczne wprowadzenie QE3 pod koniec października. Presja rynku była jednak dla amerykańskiego banku centralnego zbyt silna i w konsekwencji mamy decyzję, która może jeszcze w najbliższym czasie powodować osłabienie dolara i zwyżki na giełdach akcji. Dalej jednak inwestorzy będą musieli liczyć na dane. Ben Bernanke rzucił inwestorom ostatnie cukierki i jego barek jest już pusty.

Fed będzie kupował obligacje hipoteczne

Amerykański bank centralny będzie kupował obligacje hipoteczne na kwotę 40 mld USD miesięcznie. Obligacje będą kupowane do momentu, aż Bank będzie usatysfakcjonowany poprawą sytuacji na rynku pracy. Wraz z operacją Twist kwota długoterminowych obligacji nabywanych przez Fed to ok. 85 mld USD miesięcznie. Ponadto z późnego 2014 na połowę 2015 roku przesunięta została data, kiedy Fed oczekuje pierwszej podwyżki stóp procentowych.

Taka decyzja może oznaczać, iż rynki w najbliższych dniach będą zachowywać się podobnie jak po posiedzeniu EBC. Mimo, iż QE3 była już dyskontowana, przez pewien czas na rynku może panować przekonanie, iż przy aktywnej postawie banków centralnych po obydwu stronach Atlantyku trapiące rynek problemy zostaną rozwiązane. A przy takich nastrojach łatwo ignorować złe informacje. Tym samym dolar może jeszcze tracić, złoty zyskiwać, a akcje drożeć.

Koniec teorii „złe jest dobre”?

Tyle jeśli chodzi o najbliższą przyszłość, bo w dłuższym terminie zachowanie rynków może wyglądać całkiem inaczej. Warto pamiętać, iż pierwsze dwie operacje ilościowe nie rozkręciły akcji kredytowej w USA, na co bank centralny liczył. Udział kredytu bankowego w relacji do PKB od początku 2009 roku spadał, a notowane w tym roku odbicie jest bardzo niewielkie. Udział kredytów hipotecznych w PKB spada regularnie od ponad trzech lat i jest najniższy od początku 2006 roku (stąd pomysł aby kupować obligacje hipoteczne, a nie skarbowe). Tym samym można mieć obawy, czy trzecia runda luzowania da gospodarce jakikolwiek zauważalny impuls. Tymczasem po budującym się na rynkach od początku czerwca optymizmie, rynki dyskontują już pojawienie się wyraźnego ożywienia gospodarczego. Jeśli takie w najbliższych miesiącach nie nastąpi, inwestorzy mogą być rozczarowani, nawet zakładając, że wdrożenie planu EBC przebiegnie bez problemu, a na rynek nie wrócą stare problemy (np. Grecja), co przecież wcale nie jest takie pewne.

Innymi słowy, element nadziei, którym rynki żyły od początku czerwca, został w całości wykorzystany. Teoria „złe jest dobre” (czyli nie reagujemy na słabe dane, bo zwiększają szansę na QE3) nie będzie już działać. Fed może dostać od rynków jeszcze krótki miesiąc miodowy, ale później inwestorzy będą oczekiwać efektów makro. Jeśli ich nie będzie, Fed nie będzie mógł już wiele zrobić by pomóc nastrojom (w komunikacie zaznaczono, iż kwota kupowanych obligacji może ulec zwiększeniu, ale jeśli pomimo dużych ilości nabywanych papierów nie będzie widać efektów w gospodarce na rynku nie będzie nadziei, że jeszcze większa skala zakupów będzie zasadniczą zmianą).

Trochę danych na koniec tygodnia

Dziś w USA poznamy kilka raportów makroekonomicznych. Będą to: sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, CPI oraz wstępny wskaźnik nastrojów UM. Naszym zdaniem ważniejsze będą jednak wskaźniki aktywności, które poznamy w przyszłym tygodniu. Pokażą one bowiem, czy po okresie wiosennego spowolnienia i letniej stabilizacji jest szansa na jesienne ożywienie.

dr Przemysław Kwiecień