Podczas dzisiejszego wystąpienia w Bundestagu kanclerz Angela Merkel w zasadzie rozwiała oczekiwania tych, którzy liczyli na to, iż uda im się przeforsować europejską drogę na skróty. Szefowa niemieckiego rządu otwarcie przyznała, iż nie ma szybkich i łatwych rozwiązań, a kluczem pozostają reformy strukturalne.

Niemiecka recepta to też wspieranie konkurencyjności i nowych inicjatyw na rynku pracy, dokapitalizowanie Europejskiego Banku Inwestycyjnego, a także wprowadzenie wiarygodnego paneuropejskiego nadzoru bankowego (który mógłby być wstępem do unii bankowej), oraz podatku od transakcji finansowych (na razie gotowość taką wyraziło 9 krajów).

Berlin chce także zapytać się kraje UE o gotowość do zmian w traktacie, tak aby przekazać więcej kompetencji do Brukseli (zwłaszcza w gestii prowadzenia polityki fiskalnej). Niemcy stanowczo odrzucają w tym momencie jakiekolwiek działania oparte o finansową współodpowiedzialność, przez co można rozumieć zwłaszcza ideę euroobligacji, ale i też interwencyjnych zakupów na rynkach długu przy wykorzystaniu środków z funduszy EFSF/ESM (chociaż Angela Merkel nie powiedziała tego dzisiaj wprost).

Niemniej wizja Niemiec jest w zasadzie klarowna – Angela Merkel jedzie z przesłaniem, które może brzmieć mniej więcej tak – to nie my jesteśmy odpowiedzialni za wasze problemy, a zatem wpierw sami musicie je rozwiązać, jeżeli chcecie rozpocząć dyskusję o większej integracji na płaszczyźnie finansowo-gospodarczej. To jednak nie jest to, co chcieliby w tym momencie widzieć inwestorzy.

W efekcie rentowności hiszpańskich i włoskich obligacji nadal pną się w górę (po południu dla papierów 10-letnich było to odpowiednio 6,93 proc. i 6,19 proc.). Niewątpliwie zaszkodziły słabe wyniki aukcji półrocznych bonów skarbowych we Włoszech, które sprzedały się przy rentowności na poziomie 2,957 proc. wobec 2,104 proc. odnotowanych na aukcji blisko miesiąc temu. Wczoraj analogiczne papiery hiszpańskie sprzedały się przy rentowności 3,327 proc. Ryzyko pełnego bailoutu, czy wręcz umorzenia części długu w ciągu kilku/kilkunastu miesięcy systematycznie rośnie…

Na tle europejskich problemów dzisiejsze dane makro z USA wyglądają dość dobrze. Dynamika zamówień na dobra trwałego użytku wzrosła w maju o 1,1 proc. m/m (oczekiwano 0,4 proc.), chociaż po wyłączeniu środków transportu wzrost wyniósł 0,4 proc. wobec szacowanych 0,7 proc. m/m – tyle, że to i tak dość dobry wynik na tle słabego kwietnia. Dość pozytywnie zaskoczyły dane nt. dynamiki podpisanych umów na sprzedaż domów, która wzrosła o 5,9 proc. m/m, które mogą sugerować długo wyczekiwaną stabilizację na rynku nieruchomości (ostatnie wskaźniki CaseShiller20 też były lepsze). W efekcie nieznaczne umocnienie amerykańskiej waluty nie powinno być dużym zaskoczeniem.

Dzisiaj w kalendarzu mamy jeszcze wieczorne spotkanie Merkel-Hollande, które jednak może doprowadzić tylko do usztywnienia stanowisk obu stron przed rozpoczynającym się jutro szczytem UE. Telekonferencja Eurogrupy już za nami – jedynym konkretem jest wyczekiwana zgoda na bailout dla niewielkiego Cypru.
Sytuacja techniczna na EUR/USD nie uległa większym zmianom. W porannym komentarzu zwracałem uwagę, iż strefa wsparcia 1,2440-65 nie powinna zostać złamana. Po południu spadliśmy do 1,2452, ale do wczorajszego minimum na 1,2441 pozostało kilka pipsów. Nie wydaje się, aby rynek miał ochotę zejść niżej, zwłaszcza, że większość będzie chciała zaczekać z decyzjami na wyniki szczytu UE.

Marek Rogalski