W kończącym się tygodniu inwestorzy żyli przede wszystkim kryzysem długu w strefie euro. Obawy o wyniki zaplanowanych na niedzielę wyborów parlamentarnych w Grecji przenikały się ze strachem o sytuację sektora bankowego w Hiszpanii (pomimo przyznanych przez Eurogrupę do 100 mld EUR na pomoc dla tego sektora).

Strach dodatkowo był podsycany przez agencje ratingowe. Moody’s obniżył ocenę wiarygodności kredytowej Hiszpanii do poziomu Baa3, natomiast Cypru do Ba3. Rating Hiszpanii do śmieciowego poziomu CCC+ obniżyła też mało znana agencja Egan-Jones.

Obawy przed eskalacją kryzysu w strefie euro wywindowały w czwartek rentowność 10-letnich obligacji Hiszpanii do poziomu 7%, co jest ich nowym historycznym rekordem. Rosła też rentowność 10-letnich włoskich obligacji, testując najwyższe poziomy od stycznia. Rynki obawiał się, że Włochy będą kolejnym krajem, który będzie musiał rozważyć zwrócenie się po pomoc międzynarodową.

Powyższy obraz powszechnego strachu jest jednak obrazem w głównie mierze medialnym. Owszem sytuacja na rynku długu Hiszpanii i Włoch była, używając terminologii piłkarskiej, podbramkowa. Jednak na pozostałych rynkach było spokojnie lub nawet umiarkowanie pozytywnie.

Kurs EUR/USD, który rozpoczął tydzień od nieudanej euforii, po tym jak strefa euro przyznała Hiszpanii pomoc na ratowanie banków, ostatecznie wzrósł z 1,25 do ponad 1,26. Główne zachodnioeuropejskie i amerykańskie indeksy wzrosły średnio po około 1%. Na tym tle klasą dla siebie był WIG20, który zanotował wzrost o prawie 4%. Ostatni tydzień przynosi też wzrost cen miedzi i złota. Na wartości w relacji do głównych walut zyskał też polski złoty. W piątek o godzinie 17:26 kurs USD/PLN testował poziom 3,3696 zł, natomiast EUR/PLN 4,2588 zł. Poprzedni tydzień pary te kończyły odpowiednio na poziomach 3,4310 zł i 4,2898 zł.

Wzrosty na rynkach akcji i wybranych surowcach, umocnienie euro w relacji do dolara, a także złotego do głównych walut może sugerować, że pomimo tego medialnego strachu, inwestorzy obstawiają pozytywny scenariusz, jeżeli chodzi o trzy kluczowe wydarzenia następnego tygodnia. Te wydarzenia to niedzielne wybory parlamentarne w Grecji, rozpoczynający się w poniedziałek dwudniowy szczyt G20 oraz środowe posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC). Zakładają więc, że wybory wygra proreformatorska Nowa Demokracja, która następnie utworzy nowy rząd. Oczekują konkretnych politycznych decyzji na szczycie G20.

Czy też liczą na to, że po zakończeniu Operation Twist w tym miesiącu, Rezerwa Federalna zaproponuje nowy (lub przedłuży stary) program wspierający coraz słabszy wzrost gospodarczy w USA. Jeżeli okażą się to tylko czcze życzenia, należy się liczyć z pogorszeniem koniunktury w krótkim terminie. Gdyby jednak wszystko skończyło się dobrze, to pozytywny sentyment zostanie dodatkowo wzmocniony, a inwestorzy rzucą się na ryzykowne aktywa. W tym na złotego. W optymistycznym scenariuszu euro mogłoby wrócić do 4,20 zł, natomiast dolar po przełamaniu bariery na 3,35 zł, mógłby potanieć nawet do 3,25 zł w perspektywie kolejnego miesiąca. W negatywnym scenariuszu należy się liczyć ze wzrostem USD/PLN do 3,49 zł, a EUR/PLN do 4,35-4,36 zł.

Mało prawdopodobne jest natomiast, żeby w przyszłym tygodniu przez rynki przetoczyła się fala panicznej wyprzedaży w reakcji na wyniki wyborów w Grecji. Nieoficjalne doniesienia o tym, że banki centralne trzymają rękę na pulsie, wydają się być prawdziwe. Dlatego też można liczyć na podjęcie przez nie skoordynowanych działań w celu stabilizacji sytuacji, gdyby po wyborach do takiej paniki doszło.

Marcin R. Kiepas