Rynek głównej pary walutowej zatrzymał się poniżej minimów z połowy stycznia br. Zeszły tydzień kurs EUR/USD zakończył w przedziale 1,25-1,26.

Większość ostatnich decyzji inwestorów to przede wszystkim dyskontowanie przyszłych, w ocenie graczy złych dla rynku, wydarzeń w Grecji stąd można przypuszczać, iż inwestorzy w podobnej skali będą reagowały na wszelkie pozytywne informacje. Niewykluczone, że wystarczy też brak nowych, negatywnych doniesień. W poniedziałek od rana euro przełamało już 1,26 USD co może być wstępem do dalszego wzrostu kursu.

Odreagowaniu sprzyja obecna sytuacja techniczna na rynku. Para EUR/USD zdołała już przełamać linię oporu na 1,257 (23,6% Fibonacciego budowanego na zeszłotygodniowej deprecjacji kursu do 1,2495 USD). Jeśli zmiany na rynku pozwolą na udany test 1,2620 (38,2% Fibonacciego) wspólna waluta stanie przed szansą na silniejsze umocnienie. Technicznie możliwy jest powrót notowań EUR do 1,268-1,27 USD (strefy oporów budowanej po lokalnych szczytach z 22-23 maja), a po jego przełamaniu test 1,282 (maksimum ub. tygodnia). W sprzyjających warunkach, technicznie realny wydaje się nawet ruch do 1,29-1,30 USD.

Tymczasem pojawienie się kolejne fali spadkowej i zwrot euro/dolara w kierunku 1,25 USD przybliży test strefy wsparć z 7-13 czerwca 2010 roku na poziomach 1,185-1,2013. Niemniej mało prawdopodobne jest, by ten negatywny scenariusz został zrealizowany przed rozstrzygnięciem kwestii „być, albo nie być” Grecji w strefie euro.

Wsparcia wspólna waluta nie znajduje na razie w fundamentach rynku. Praktycznie wszyscy koncentrują obecnie swą uwagę na wydarzeniach w Grecji (obwiniając ją za obecną kondycję euro), a tylko w nieznacznym stopniu wpływ na rynek mają fatalne dane jakie napływają ze strefy euro. Koniunktura zarówno w przemyśle, jak i usługach okazała się ostatnio najsłabsza od połowy 2009 roku, po raz pierwszy w tym roku zaobserwowaliśmy też wyraźny spadek niemieckiego indeksu Ifo. To pokazuje, że zamiast ożywienia (na które liczyliśmy jeszcze dwa miesiące temu) Euroland wchodzi w coraz głębszą recesję. Może to zatem oznaczać, iż przed nami jeszcze jest zarówno dołek makro jak i notowań kursu EUR/USD (w średnim terminie), choć przejściowego odbicia nie można teraz wykluczyć.

Na poniedziałek nie zaplanowano ważnych wydarzeń, ani publikacji makroekonomicznych. Ze względu na święto zamknięte są również rynki w USA. To zwiększa szansę na odbicie. Ciekawiej (co należy rozumieć bardziej nerwowo) zapowiada się natomiast końcówka tygodnia. Wówczas w centrum uwagi znajdą się przede wszystkim indeksy PMI dla Niemiec i całej strefy euro, ale również informacje z rynku pracy w USA (raport ADP, a następnie non-farm payrolls). Dane te zapewne potwierdzą coraz gorsze perspektywy gospodarcze Europy w stosunku do USA tworząc presję na euro.

Złoty, silnie skorelowany ze zmianami euro/dolara pozostaje nadal pod presją spadkową, jednakże opór na 4,40 dla pary EUR/PLN nie został nieprzełamany. Od kilku dni waluta nasza konsoliduje się w szerokim kanale 4,30–4,40, który powinien zostać utrzymany także w najbliższym tygodniu. Nadal bez wpływu na złotego pozostają informacje krajowe, zarówno te pozytywne (wysoka inflacja przemawiająca za wyższymi stopami procentowymi – wzrost indeksu bazowego CPI w kwietniu do 2,7% z 2,4 w marcu), jak i słabsze odczyty (niższa sprzedaż detaliczna – spadek w kwietniu do 5,5% z 10,7% miesiąc wcześniej).

Niewykluczone, że tym, co powstrzymuje rynek przed silniejszym osłabieniem PLN jest możliwe, ponowne uaktywnienie się BGK oraz gotowość do interwencji NBP na rynku sygnalizowana przez wiceprezesa banku W. Kozińskiego. Z kolei wysoka awersja do ryzyka nie pozwala na istotniejsze spadki kursu EUR/PLN.

W tym tygodniu w centrum uwagi znajdą się dane na temat PKB w Polsce w I kwartale br. Czwartkowa publikacja (podobnie jak inne z ostatnich dni) może jednak pozostać bez wpływu na złotego pozostając w cieniu podwyższonej awersji do ryzyka, przez co może nie wpłynąć istotnie na notowania krajowej waluty. Rynek spodziewa się dynamiki na poziomie 3,5% r/r.

Jarosław Kosaty