Weekendowe spotkanie G8 nie wniosło nic nowego. Choć zgodnie podkreślano na nim, iż kryzys w strefie euro trzeba rozwiązywać, to jednak nie wypracowano wspólnego stanowiska ws. metod radzenia sobie z obecną, trudną sytuacją w unii walutowej.

Rynek walutowy
Jak donoszą media, szczyt w Camp David został uznany za porażkę A. Merkel.

Kanclerz Niemiec osamotniona musiała bowiem stawiać czoła amerykańskiemu prezydentowi B. Obamie oraz brytyjskiemu premierowi D. Cameronowi, którzy naciskali na państwa strefy euro, by wzbogaciły swoją strategię antykryzysową o elementy mające stymulować wzrost gospodarczy. D. Cameron zaproponował m.in., by EBC, podobnie jak wcześniej Fed i Bank Anglii, rozpoczął program ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE).

W rezultacie, w końcowym komunikacie szczytu znalazło się wezwanie do promowania wzrostu gospodarczego i zwiększania zatrudnienia, choć bez konkretnych wskazówek postępowania. Nie było sugestii, by EBC rozpoczął ilościowe luzowanie polityki pieniężnej, nic nie wspomniano też o Hiszpanii, choć podczas spotkania prezydent Francji F. Hollande zasugerował europejską pomoc finansową dla tamtejszych banków.

Po weekendzie sytuacja na rynku walutowym zatem nie zmieniła się. Dolar amerykański nadal pozostanie najprawdopodobniej najchętniej nabywaną walutą. Technicznie, kurs EUR/USD wciąż znajduje się poniżej 1,30 – poziomu, którego przełamanie mogłoby zmienić układ sił na rynku. Bliskość poziomu 1,26 USD sprawiła, iż na rynku pojawiła się lekka realizacja zysków z testem 1,28 USD włącznie. Na tym prawdopodobnie jednak się zakończy.

Zatem, w tym tygodniu nadal emocje będą wzbudzać problemy krajów peryferyjnych strefy euro. Wciąż bowiem nie można wykluczyć (pomimo zeszłotygodniowych sondaży), iż podczas czerwcowych nowych wyborów do władzy dojdą w Grecji partie, które chcą zmiany dotychczasowych ustaleń z Unią Europejską. Obecnie możliwe jest nawet wyjście Grecji ze strefy euro. Co więcej, KE i EBC opracowują już nawet scenariusze na wypadek wyjścia Grecji ze strefy euro, co po raz pierwszy oficjalnie zapowiedział komisarz ds. handlu Karel De Gucht. Jak jednak podkreślił on „wyjście Grecji nie oznacza końca samego euro, jak twierdzą niektórzy”.

Hiszpania, to kolejny kraj południa Europy, który w ostatnim czasie znalazł się w centrum uwagi inwestorów, głównie ze względu na sytuację jego sektora bankowego, a wysoka awersja do ryzyka doprowadziła do rozszerzenia spreadów pomiędzy 10Y papierami Madrytu i Berlina do psychologicznego poziomu 500 pb. To, co będzie działo się dalej wokół Hiszpanii również pozostanie jednym z driverów rynku.

Na decyzje inwestorów jak zwykle duży wpływ będą mieć także publikowane dane makroekonomiczne. W tym tygodniu najważniejsze będą odczyty wskaźników PMI dla przemysłu państw europejskich i niemiecki indeks instytutu IFO. Ostatnie dane o PKB Niemiec i strefy euro okazały się wyższe od prognoz. Jeżeli wyniki indeksów PMI również zaskoczą pozytywnie, mogą na krótko odwrócić uwagę rynku od problemów Grecji i Hiszpanii wspomagając wspólną walutę. Na istotne wyrosty kursu EUR/USD raczej nie ma co liczyć. Jak wyraźnie widać, rynek potrzebuje obecnie naprawdę silnego powodu do zwyżek.

Wysoce prawdopodobna kontynuacja spadków na rynku euro/dolara bezpośrednio zagrażać będzie stabilności notowań złotego. Silne wsparcie dla pary EUR/PLN wyznaczają obecnie poziomy 4,32-4,33 opór zaś strefa 4,38-4,40. W tym tygodniu poznamy kwietniowe dane dotyczące produkcji przemysłowej (poniedziałek) i sprzedaży detalicznej (czwartek), choć uważamy, że bez wyraźnego spadku awersji do ryzyka nawet ich najlepszy wydźwięk będzie miał (o ile w ogóle) tylko chwilowy wpływ na notowania naszej waluty.

Joanna Bachert