W wolnym od cenzury kraju każdy ma prawo głosić takie poglądy, jakie uważa za słuszne, byle nie szkodziły współobywatelom, nie zagrażały bezpieczeństwu państwa i jego instytucjom. Myślą przewodnią (skaczących po różnych okresach i tematach) wywodów A. Rzońcy jest negacja wszystkiego, co wydarzyło się w Polsce po 2016 r. Pozory obiektywizmu ma stwarzać Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski, autorski miernik, sporządzony na konkretne zamówienie polityczne. Arbitralny dobór danych na wejściu powoduje, że interpretacja wyników staje się werbalizacją poglądów badaczy, bez związku z obiektywnym stanem rzeczy. Jednak słabo zorientowany w metodyce badań makroekonomicznych Czytelnik może nie zauważyć wad tego narzędzia, natomiast profesjonaliści albo nie zaznajomili się z nim, albo zlekceważyli. Od momentu objęcia urzędu Prezesa NBP przez profesora Adama Glapińskiego, pomimo bezprecedensowych szoków kurs złotego wobec USD i EUR umocnił się o ponad 3%, szerokim strumieniem napływał zagraniczny kapitał, rosły złotowe depozyty w polskich bankach.
A. Rzońca twierdzi, że „erozja wiarygodności” w obszarze pieniądza zagraża stabilności systemu finansowego i spowodowała całkowite jego załamanie, które trwa od 2022 r. Powołał się przy tym – nie podając tytułu dzieła, lecz tylko nazwiska autorów – na esej w prestiżowym „American Economic Review” z 2016 r.; najprawdopodobniej chodzi tu „Going to extremes: Politics after financial crises, 1870–2014”. W przywołanej publikacji nie ma żadnego odniesienia ani do NBP, ani do osób zasiadających w organach Banku. Brak argumentów merytorycznych autor „Siły zaufania” zastąpił vox populi, sięgając po wyniki badania CBOS z okresu szczytu inflacyjnego i niezmiernie brutalnej, uwarukowanej politycznie, nagonki na Prezesa NBP. Wysoki odsetek respondentów negatywnie wówczas oceniających politykę pieniężną bynajmniej nie był symptomem „głębokiego spadku” wiarygodności NBP, lecz rezultatem silnego wzrostu kosztów utrzymania, wynikającego w głównej mierze z oddziaływania czynników pozostających poza wpływem naszego banku centralnego, w tym również światowej sytuacji monetarnej. Warto przypomnieć, że podczas pandemii relacja globalnego M3 do PKB zwiększyła się ze 123,9% w 2019 r. do 142,3% w 2021 r. i utrzymała się na tym poziomie nawet wtedy, gdy większość banków centralnych odeszła od QE na rzecz zacieśniania polityki pieniężnej.
Wraz z ustępowaniem postcovidowych efektów kaskadowych i zatorów podażowych, dynamika cen zaczęła hamować pod koniec 2021 r., lecz proces ten zastopowała gwałtowna podwyżka światowych ceny gazu i innych dóbr pierwotnych. Synergia koronakryzysu i wojny sprawiła, że inflacja konsumencka nabrała uporczywego charakteru, osiągając maksimum pod koniec pierwszego kwartału 2023 r. Wbrew oczywistym i łatwym do sprawdzenia faktom A. Rzońca przypisuje wysoką inflację konsumencką w Polsce akomodacyjnej polityce monetarnej. Lekceważąc różnice potencjałów i pozycji banku centralnego pisze: „NBP dokonał dużo większego skupu obligacji niż banki centralne innych gospodarek wschodzących (z wyjątkiem Węgier i Filipin) i prowadził go znacznie dłużej”. Porównajmy zatem zakres naszej interwencji z innymi krajami OECD. Do połowy 2021 r., a więc najtrudniejszym społecznie i ekonomicznie okresie pandemii COVID-19, Unia Europejska wydała na pakiety ratunkowe ponad 11% łącznej wartości PKB (w tym w Niemczech 35%), w Wielkiej Brytanii analogiczne wydatki sięgnęły 18% PKB, w Stanach Zjednoczonych 27%, rekordowe wydatki – niemal 54% PKB poniosła Japonia. W Polsce wydatki na ten cel wyniosły 4,5% PKB w 2020 r. i 2,4% PKB w roku następnym. Łatwo to sprawdzić odwołując się do statystyk Banku Światowego, Eurostatu i GUS.
Narodowy Bank Polski po raz pierwszy sięgnął po niestandardowe instrumenty polityki pieniężnej dopiero po ogłoszeniu pandemii, tj. w marcu 2020 r., a zrezygnował z nich wczesną jesienią roku następnego, najszybciej, jak było to możliwe, wyprzedzając pod tym względem nie tylko EBC i FED, ale większość innych banków centralnych. Skala skupu obligacji przez NBP w ramach strukturalnych operacji otwartego rynku była niewielka, stanowiła bowiem w 2020 r. ok. 11% M3 i ok. 2% w 2021 r. Ostatnia tego typu (w znikomej skali) transakcja została przeprowadzona w sierpniu, a już od października tego samego roku RPP zaostrzyła politykę pieniężną. Łączna skala podwyżek stopy referencyjnej NBP z 0,1% do 6,75%, przeprowadzona na 11 kolejnych posiedzenia Rady wyniosła zatem 6,65 pkt proc. Była to historycznie rzecz ujmując, największa podwyżka ceny naszego pieniądza od 1998 r. Po zakotwiczeniu oczekiwań inflacyjnych i przejściowym doprowadzeniu inflacji do celu (co nastąpiło w drugim kwartale 2023 r.) oraz unormowaniu sytuacji makroekonomicznej, we wrześniu i październiku RPP obniżyła łącznie tę stopę o 100 pkt bazowych (do 5,75%); podobna korekta, motywowana analogicznymi przesłankami, miała miejsce w maju 2025 roku. Autor „Siły Zaufania” komentując te decyzje chyba pomylił daty, pisząc, że korekty referencyjnej stopy procentowej (a w konsekwencji także pozostałych stóp) przeprowadzono „po wyborach parlamentarnych w 2024 r.” Nie możemy jednak wykluczyć, że miał na myśli wybory do Parlamentu Europejskiego, chociaż w przypadku tych wyborów trudno znaleźć bliski związek pomiędzy preferencjami elektoratu a kondycją gospodarki narodowej.
Stwierdzenie jakoby w 2024 r. nastąpiło „wstrzymanie rozpoczętego bezpośrednio przed głosowaniem cyklu obniżek stóp procentowych” jest nieprawdą; cyklu takiego nie rozpoczęto, na co jednoznacznie wskazują komunikaty Rady. W tym kontekście zdumiewa postawiona przez A. Rzońcę teza, że złagodzenie nastawienia RPP widoczne w komunikacji po posiedzeniu w kwietniu br. oraz podjęta w następnym miesiącu decyzja o obniżeniu stóp procentowych były rezultatem „apelu jednego z kandydatów na prezydenta”. Decyzja o obniżeniu stóp procentowych o 50 punktów bazowych z 7 maja 2025 r. była po reakcją Rady na nowe dane statystyczne, które sygnalizowały, że powrót inflacji do celu może nastąpić wcześniej niż wynikałoby to z marcowej projekcji. Autor „Siły Zaufania” jako były członek RPP, wie jak czytać komunikaty po posiedzeniach, zna umowny język minutes, potrafi korzystać ze statystyk, które wskazywały na niższą od oczekiwań inflację konsumencką i wyraźne niższą inflację bazową, ale także zapowiadały osłabienie koniunktury i wyraźne spowolnianie dynamiki płac. Dlaczego zatem świadomie naraża na szwank swoją reputację ekonomisty i bezstronnego badacza?
Jedną z przesłanek utrzymywania ponad rok realnie dodatniej stopy referencyjnej NBP było silne poluzowanie polityki fiskalnej Częściowe spełnienie obietnic z kampanii wyborczej wywindowało w 2024 r. deficyt sektora General Government do 6,6% PKB. Wkońcu kwietnia 2025 r. niedobór środków budżetu państwa sięgnął 91,4 mld zł (czyli 31,7% z planowanych ok. 300 mld zł, przed rokiem było to 21,7% ze 184 mld zł). Szanse redukcji tego wskaźnika w ciągu najbliższych ośmiu miesięcy do zapowiedzianych 6,3% są więc znikome. W następstwie szybko rośnie dług publiczny: wg metodyki krajowej z 38,9% PKB w grudniu 2023 r. do 44,3% PKB w roku następnym, wg ESA 2010 odpowiednio z 49,7% do 55,3%. Prognozy MFW oraz KE wskazują na złamanie już bieżącym roku konstytucyjnej bariery 60% PKB. Od lipca ub. roku Polska znajduje się pod procedurą nadmiernego deficytu, ale nic nie wskazuje wyraźnie na to, aby rząd zamierzał dokonać zacieśnienia fiskalnego. O tym ryzyku A. Rzońca zapomniał, może dlatego, że przeczy tezie o motywowanych politycznie decyzjach RPP.
Choć od wybuchu pandemii minęło ponad pięć lat, a od rozpoczęcia zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę – ponad trzy lata, to gospodarki europejskie nadal zmagają się z następstwami megaszoków jakie dotknęły świat w XXI wieku. Wiele gospodarek – w tym nasz główny partner handlowy – Niemcy – pozostają od kilku lat w stagnacji, podczas gdy polski PKB przekracza już o 15% poziom sprzed pandemii, a bezrobocie należy do najniższych w całej UE. Niemcy, a także kilka innych bogatszych od nas krajów wielokrotnie bywały objęte Alertem w ramach Procedury Zakłóceń Równowagi Makroekonomicznej. Polskę to ominęło, w czym niemałą rolę odegrał NBP, wspomagając rządowe inicjatywy ukierunkowane na łagodzenie skutków megaszoków, rozważnie i konsekwentnie dążąc do sprowadzenia w średniej perspektywie czasowej, inflacji konsumenckiej do celu. Na poparcie tej tezy można przywołać następujące dane: w 2023 r. polski PKB per capita (po uwzględnieniu różnic w poziomie cen) wyniósł 80% średniej UE, przed pandemią było to 73% średniej unijnej. Ostatnie prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że już w 2026 r. Polska wyprzedzi (w ujęciu parytetu siły nabywczej walut) obecny poziom PKB per capita Hiszpanii. Przy zachowaniu obecnych trendów za pięć-siedem lat dogonimy obecny poziom dochodu na mieszkańca Włoch, Wielkiej Brytanii czy Francji, a za około dekadę powinniśmy osiągnąć aktualny poziom PKB per capita w Niemczech.
Trudno nam, jako osobom współodpowiedzialnym za politykę pieniężną w latach 2016-2025, przejść obojętnie nad insynuacjami A. Rzońcy (ale także niektórych innych bywalców i uczestników kongresów OEES) podważającymi sens decyzji podejmowanych przez RPP. Nasz bank centralny dowiódł, że nawet w skrajnie trudnych warunkach potrafi prowadzić niezależną od nacisków i wpływów zewnętrznych, odpowiedzialną i skuteczną w dążeniu do celu inflacyjnego, politykę pieniężną. Dostrzegli to i docenili, oficjalnie dając temu wyraz kompetentni recenzenci tej polityki, w szczególności eksperci MFW, OECD i EBC. Warto sięgnąć do publikowanych przez te instytucje dokumentów, aby nie ulegać subiektywnym odczuciom i opiniom, formułowanym z użyciem konstruowanych metodami chałupniczymi mierników.