Mówiąc o nierównościach dochodowych, nie sposób ignorować siły zależności między zamożnością rodziców a dochodami dzieci.
I choć zdarzają się wyjątki – milionerzy dorastający w biedzie oraz bogaci spadkobiercy przepuszczający rodzinne fortuny – to zwykle poziom ubóstwa/bogactwa w nieuszczuplonej formie jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ten mechanizm stanowi wyzwanie dla polityki społecznej i dla ogółu mniej zamożnych rodziców, którzy chcieliby, by ich dzieciom żyło się lepiej niż im samym. Pytanie o to, jakimi kanałami dzieci dziedziczą po rodzicach miejsce na dochodowej drabinie społecznej, wydaje się więc warte zbadania.
Międzypokoleniowe transfery, jak zwykło się nazywać w ekonomii przepływy między rodzicami a potomkami, to nie tylko pieniądze: beckerowska inwestycja w dzieci może przyjmować najróżniejsze formy. Ale z perspektywy dochodowej przyszłości latorośli szczególne znaczenie wydają się mieć trzy rodzaje przepływów: czas, który rodzice poświęcają pociechom w dzieciństwie, zaangażowanie w ich edukację oraz, już bezpośrednio, pieniądze – w formie prezentów czy spadków. Dylemat rodziców może dotyczyć wyboru między różnymi typami inwestycji: wszak czas spędzony z dzieckiem to mniejsza pula pieniędzy na ich edukację czy mniejsze możliwości prezentowe, a w końcu mniejszy spadek. Te decyzje wydają się tym cięższe, im trudniejsza sytuacja dochodowa w domu. Kolejne pokolenia zastanawiają się więc, co jest istotniejsze, lub jaką kombinację wybrać, żeby zapewnić swojemu dziecku jak najlepszy start.
Pozostało
84%
treści
Reklama