Deficyt budżetu państwa za ubiegły rok był o jedną trzecią niższy od planowanego – wynika z informacji DGP.

Ostateczne wyniki poznamy zapewne pod koniec miesiąca. Mają one być zaprezentowane razem z szacunkami dotyczącymi rezultatów całego sektora finansów publicznych. Ale, jak już teraz dowiedział się DGP, deficyt budżetowy w 2022 r. wyniósł między 19 mld a 20 mld zł. To o ok. 10 mld zł mniej, niż przewidywał rząd.
Co na to wpłynęło? Po pierwsze – mniejsza dotacja z publicznej kasy na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Jak wynika z naszych informacji, mogła być ona niższa nawet o 5 mld zł od planowanej. To efekt lepszej ściągalności składki, jaką przedsiębiorcy płacą do ZUS. Po drugie – wyższe od oczekiwanych wpływy podatkowe. Z CIT już w listopadzie 2022 r. były one wyższe o 20 proc. od planowanych na cały rok. – Duża w tym zasługa m.in. spółek z sektora energetyczno -paliwowego, które w związku z sytuacją rynkową odnotowały nadprogramowe zyski – przyznaje nasz rozmówca z rządu. Łączne wpływy podatkowe z VAT, CIT i PIT za ubiegły rok powinny więc być o kilka miliardów złotych wyższe od prognoz.
W świetle sytuacji gospodarczej i wdrażanych w trakcie roku działań osłonowych, takich jak np. tarcza antyinflacyjna, deficyt niższy o 10 mld zł to pozytywna informacja. – Lepsze zaskoczenie w tę stronę niż w drugą. Ale warto pamiętać, że budżet centralny jest coraz mniejszym wycinkiem całego sektora finansów publicznych – komentuje Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska.
Tym samym deficyt bud żetowy to tylko ułamek tego planowanego dla całego sektora finansów publicznych, który w 2022 r. miał wynieść 4,7 proc. PKB. Jak jednak pisaliśmy, resort finansów szacuje, że będzie to 3,5 proc. PKB lub mniej.
Niższy deficyt za ubiegły rok to również dobry prognostyk dla wyniku, jaki finanse publiczne mogą osiągnąć na koniec tego roku. – Tyle że w 2023 r. czekają nas kolejne duże wyzwania – miliardowe wydatki na zbrojenia czy wzrost wydatków na zdrowie – mówi nasz rozmówca z rządu. Do tego dochodzą jesienne wybory parlamentarne – więcej pieniędzy z publicznej kasy to pokusa dla polityków do składania kolejnych, kosztownych obietnic.