Październikową produkcję podbiła branża energetyczna. Ale w kolejnych miesiącach tempo wzrostu już osłabnie.

Polskie firmy przemysłowe w październiku miały sprzedaż o 7,8 proc. większą niż rok wcześniej - podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. To wynik w ujęciu nieuwzględniający zmian cen producentów. Te przez rok urosły o 11,8 proc.
Zarówno wzrost produkcji, jak i jej cen zaskoczył analityków. Spodziewano się, że produkcja przemysłowa urośnie w porównaniu z październikiem ubiegłego roku o nieco ponad 5 proc. Wynik miał być wyraźnie słabszy niż w poprzednich miesiącach z uwagi na mniejszą liczbę dni roboczych. Oczekiwane spowolnienie faktycznie miało miejsce w przetwórstwie, odpowiadającym za największą część przemysłu. Ogólny wynik podbiło jednak „wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną”, gdzie wzrost w skali roku przekroczył 40 proc.
„Patrząc na warunki pogodowe przypuszczamy, że możliwą przyczyną był zwiększony popyt na energię elektryczną w Europie w związku z niedoborami produkcji z innych źródeł w czasie tzw. kryzysu energetycznego” - tak październikowe wyniki branży energetycznej wyjaśniali z kolei analitycy Banku Pekao.
„Trudno znaleźć jednoznaczne wytłumaczenie dla tak silnego wzrostu dynamiki produkcji w tej kategorii. Mógł być on związany z trudnościami GUS w oszacowaniu deflatora (tj. zmiany cen) w warunkach obserwowanego obecnie szybkiego wzrostu cen nośników energii. Uważamy, że wskaźnik ten (8,5 proc. w skali roku w październiku wobec 5,9 proc. we wrześniu) mógł zostać zaniżony, co prowadziłoby do podbicia realnej dynamiki produkcji w energetyce w październiku” - skomentowali ekonomiści Credit Agricole Bank Polska.
Polski przemysł wciąż jest w dobrej formie mimo problemów podażowych
Wzrost cen w przemyśle podbiło górnictwo. Tu dynamika przekraczała 23 proc. Ogólny wskaźnik - zbliżający się do 12 proc. - znalazł się na najwyższym poziomie od niemal 24 lat. Polska nie jest wyjątkiem. W Niemczech dynamika cen przekracza 18 proc. i jest największa od niemal 70 lat. W Hiszpanii zbliża się do 24 proc. i niewiele brakuje do rekordu z drugiej połowy lat 70. Wszędzie znaczenie mają dwa główne czynniki: wysokie notowania surowców oraz częściowo wymuszone przez przeciwpandemiczne ograniczenia mobilności przerwy w dostawach komponentów.
„Dane wskazują na dalsze przyspieszanie inflacji konsumenckiej w najbliższych miesiącach. Szczyt widzimy obecnie w okolicach 8,5-9 proc.” - to przewidywania BNP Paribas Bank Polska.
- Polski przemysł wciąż jest w dobrej formie, zwłaszcza jeśli porównać go do innych krajów, coraz wyraźniej jednak cieniem kładą się na nim wydłużające się problemy z dostępnością surowców i materiałów oraz opóźnienia w dostawach - oceniła Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
- Na horyzoncie na razie nie widać końca tych problemów, a nawet mogą się one zaostrzyć w kontekście wzbierającej wyraźnie kolejnej fali pandemii COVID-19 w Europie. Z tego względu możemy mieć w kolejnych miesiącach nadal przyduszone tempo wzrostu produkcji polskiego przemysłu, co w ostateczności przełożyć się może na wyhamowanie w tym okresie dynamiki PKB poniżej 5 proc. - dodała specjalistka.
Wzrosty cen, problemy z dostawami i IV fala pandemii przekładaja się na nastroje w firmach. Obliczany przez GUS wskaźnik koniunktury w przetwórstwie przemysłowym wyniósł w listopadzie - 10,5 pkt (taka jest różnica pomiędzy odsetkiem firm oceniających sytuację pozytywnie i negatywnie; więcej jest tych drugich). W porównaniu z poprzednim miesiącem oznacza to spadek o 4,2 pkt. Pogorszenie miało miejsce we wszystkich branżach uwzględnianych w badaniach urzędu statystycznego - poza finansami. Tu na korzyść działają podwyżki oficjalnych stóp procentowych z października i listopada.
Z badania wynika, że najwięcej obaw związanych z obecną falą pandemii jest w branży hoteli i restauracji. We wrześniu odsetek firm mówiących, że negatywne skutki pandemii koronawirusa i jej konsekwencje dla prowadzonej działalności będą w bieżącym miesiącu poważne bądź zagrażające stabilności firmy wynosił tam 34 proc., miesiąc później 46 proc., a w listopadzie było to już niemal 65 proc.
We wszystkich z sześciu podstawowych branżach ankietowani stwierdzili, że poziom zamówień składanych przez klientów będzie w listopadzie mniejszy, niż gdyby nie było pandemii. Spadek szacowany w gastronomii i hotelarstwie wynosi 17 proc. Żadna z branż nie spodziewa się w listopadzie wzrostu zatrudnienia. W przemyśle i handlu hurtowym ma ono pozostać bez zmian. Największy spadek (3,2 proc. w stosunku do października) jest oczekiwany w restauracjach i hotelach.
Roczna zmiana (w proc.) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe