Około 100 mld zł w ciągu pięciu lat – to wartość programu wspierania inwestycji, który powstał w Ministerstwie Aktywów Państwowych. DGP poznał jego szczegóły

Program ministerstwa zakłada umożliwienie firmom emitowania nowego instrumentu – obligacji rozwojowych. Pieniądze z emisji przedsiębiorcy mieliby przeznaczać na inwestycje, w tym te z obszaru zielonej transformacji.
Obligacje mogliby kupować zarówno inwestorzy instytucjonalni, jak i indywidualni. MAP proponuje, żeby wartość nominalna jednej wynosiła 100 zł. To tyle, ile dziś trzeba wyłożyć na zakup detalicznej obligacji skarbowej.
Zachętą miałoby też być zwolnienie z podatku Belki. Sama obligacja rozwojowa stałaby się alternatywą dla mizernie oprocentowanych lokat bankowych i emisji Skarbu Państwa – jej oprocentowanie byłoby stałe, minimalny okres, na jaki byłaby wyemitowana, to 5 lat. Papiery byłyby dopuszczone do obrotu publicznego i notowane na giełdzie, dzięki czemu ci, którzy je kupią od emitentów, w każdej chwili będą mogli je sprzedać.
Bezpieczeństwo kupującym mają gwarantować dodatkowe warunki, jakie będą musieli spełnić emitenci obligacji. Po pierwsze, minimalna wartość emisji ma wynosić 100 mln zł, co z programu wykluczy małe firmy. Po drugie, emitent musi mieć rating na poziomie inwestycyjnym (posiadać dwie niezależne opinie o wiarygodności kredytowej).
Ważnym elementem programu jest stworzenie wehikułu inwestycyjnego, który pełniłby rolę czegoś w rodzaju animatora rynku obligacji rozwojowych, m.in. poprzez przyciąganie kapitału zagranicznego. Wehikułem miałaby być Firma Inwestująca w Obligacje Rozwojowe (FIOR). Byłby to podmiot z minimalnym kapitałem wynoszącym 100 mln zł, nadzorowany przez Komisję Nadzoru Finansowego, emitujący obligacje refinansowe, za pieniądze z których kupowane byłyby obligacje rozwojowe. FIOR musiałby przeznaczać minimum 80 proc. wpływów ze sprzedaży obligacji refinansowych na zakup obligacji rozwojowych w ciągu dwóch lat od emisji. Kupującymi obligacje refinansowe mogliby być duzi krajowi i zagraniczni inwestorzy (minimalna wartość emisji to 500 mln zł), w tym takie instytucje, jak Europejski Bank Inwestycyjny i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Docelowo działający w formie spółki akcyjnej FIOR miałby być notowany na giełdzie. Plan MAP zakłada, że pierwsze emisje obligacji refinansowych mogłyby nastąpić jeszcze w II kw. 2022 r.
Sama koncepcja obligacji rozwojowych nie jest nowa – pierwszy raz instrument pojawił się w zapowiedzi Planu Budowy Kapitału w 2016 r., potem wpisano go do rządowej Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego w 2019 r. – Polscy przedsiębiorcy nie mają dziś łatwego dostępu do finansowania długoterminowych inwestycji, to wynika z badań EBI. Kredyty dłuższe niż 5-letnie nie są chętnie udzielane, bo wymagają wysokich zabezpieczeń. Jednocześnie banki rezygnują z oferowania lokat osobom fizycznym. Przedsiębiorcy nie mogą pozyskać finansowania, a oszczędzający nie mają jak ulokować pieniędzy, by uchronić je przed inflacją – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców znający kulisy powstania całej koncepcji. Jak dodaje, emisja obligacji rozwojowych czy refinansowych nie zwiększą państwowego deficytu lub długu, bo będą to pieniądze od prywatnych inwestorów. – Brak podatku Belki zwiększy chęć sięgania po te instrumenty. Ponadto dotyczyłoby to w dużej mierze projektów z zakresu transformacji energetycznej, co wpisuje się w priorytety programowe EBI, EBOiR czy MFW – wskazuje nasz rozmówca.
Z naszych ustaleń wynika, że koncepcja dotycząca powołania FIOR pojawiła się mniej więcej rok temu, gdy jeszcze nie było pewne, jak wielkie spustoszenie w gospodarce wywoła pandemia COVID-19. – Nad pomysłem razem z MAP pracował szef giełdy Marek Dietl, część podatkową opracował były wiceminister finansów Paweł Gruza, a kwestie regulacji rynkowych i nadzoru opracował Artur Kluczny, były wiceprzewodniczący KNF – opowiada jeden z naszych rozmówców.
W październiku, jak twierdzą nasze źródła, z gotową koncepcją szef MAP Jacek Sasin udał się do prezydenta Andrzeja Dudy. Uznano bowiem, że tak duży projekt mógłby stanowić ważne gospodarcze nowe otwarcie dla głowy państwa. Plan zakładał, że będzie to inicjatywa legislacyjna Andrzeja Dudy. Temat jednak przycichł z uwagi na pandemię. Teraz wraca za sprawą wzmianki, jaka pojawiła się w zapowiedziach roboczej wersji Nowego Ładu – szykowanego planu reform PiS. Mowa w nim o uruchomieniu przez BGK funduszu posługującego się obligacjami rozwojowymi, których celem byłoby wspieranie inwestycji.
W grę mogą wchodzić jednak trzy warianty. Pierwszy to koncepcja firmowana przez MAP. Sęk w tym, że nie przewidywała ona większego udziału BGK (np. w roli operatora obligacji), co budzi pytania o to, kto w praktyce byłby gospodarzem projektu.
Drugi wariant również zakłada wykorzystanie instrumentu obligacji rozwojowych. W tym kontekście nasi rozmówcy z obozu władzy wskazują na „IGNC” (roboczo: „Ignac”) – akronim od słów „inwestycje, gospodarka, nowoczesność i cyfryzacja”. Tu również wspomina się o wpompowaniu w polska gospodarkę 100 mld zł w ciągu 5 lat, z czego 10 mld zł jeszcze w tym roku. Za opracowanie tej koncepcji mieliby być odpowiedzialni pracownicy BGK.
Wreszcie trzeci wariant może stanowić hybrydę łączącą założenia obu konstrukcji. Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że nad koncepcją pracuje Ministerstwo Finansów, tyle że w tym przypadku oferta nie byłaby skierowana do indywidualnych oszczędzających, gdyż minimalna cena obligacji liczona byłaby w setkach tysięcy złotych. W tym przypadku nie ma też mowy o takim pomyśle jak FIOR.
Wartość nominalna jednej obligacji rozwojowej ma wynosić 100 zł
Pandemia spowodowała duży spadek inwestycji