Mniej na restauracje, kulturę i rozrywkę, więcej na żywność wydawali Polacy w ubiegłym roku.

O tym, że pandemia zmieniła profil konsumpcji, ekonomiści mówią od miesięcy. Od wczoraj wiemy, jak te zmiany faktycznie wyglądają. Główny Urząd Statystyczny opublikował nowy koszyk inflacyjny, który będzie podstawą do wyliczania wskaźnika wzrostu cen w 2021 r. Koszyk to struktura przeciętnego domowego budżetu, którą GUS pozyskuje dzięki ankietom na temat dochodów i wydatków gospodarstw domowych. Tegoroczny koszyk to odzwierciedlenie konsumpcji w ubiegłym roku.
Większy niż w poprzednich latach był udział wydatków na żywność. W 2020 r. jej zakupy stanowiły niemal 28 proc. wydatków, o ponad 2,5 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Wpływ pandemii jest oczywisty: zamknięci w domach ludzie częściej sami przygotowywali posiłki. Ekonomiści Credit Agricole Bank Polska zestawiają wzrost wydatków na żywność z głębokim spadkiem w koszyku wydatków z działu restauracji i hoteli. Jeszcze w 2019 r. przeznaczano na nie 6,12 proc. wydatków, w 2020 r. już 4,56 proc. Zadziałał spadek mobilności społecznej, ale też administracyjne zamykanie tych branż i ograniczanie ich działalności.
Efektem pandemii jest wzrost wydatków na łączność – pokłosie większego popytu na internet, wynikającego z upowszechnienia się pracy i nauki zdalnej. Udział łączności w budżecie wzrósł z 4,54 proc. w 2019 r. do 5 proc. w 2020 r. Lustrzanym odbiciem są mniejsze wydatki na transport. To skutek mniejszej mobilności związanej z kolejnymi lockdownami, ale też głębokiego spadku cen paliw. Udział transportu zmalał z 9,89 proc. do 8,88 proc.
Polacy rzadziej kupowali też usługi i dobra związane z rekreacją i kulturą, spadek w tej kategorii wyniósł 0,84 pkt proc. GUS nie podał szczegółowego rozbicia na podkategorie, ale można zakładać, że zamknięcie kin, teatrów i odwołanie koncertów – co musiało spowodować spadek wydatków na nie – zostało częściowo powetowane przez zwiększone zakupy sprzętu RTV. Przeniesienie dużej części obrotów do internetu nie uratowało natomiast branży odzieżowej – udział wydatków na ubrania i buty zmalał z 4,94 proc. do 4,21 proc.
– To, że nie było głębszego tąpnięcia w nakładach na restauracje i hotele, mimo lockdownu w tych branżach, wynika zapewne z tego, że restauratorzy próbują się dostosować i rozwijają kanał sprzedaży z dostawą do domu. To może częściowo neutralizować spadek tradycyjnego popytu – mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka PKO BP. Dodaje, że być może mamy też do czynienia ze zwiększeniem szarej strefy, zwłaszcza w turystyce.
– Badanie budżetów gospodarstw domowych jest przeprowadzane metodą ankietową, gospodarstwa domowe deklarowały większe wydatki na turystykę i hotele, niż mogły wskazywać bezpośrednie dane o obrotach tych branż. Obrót nierejestrowany mógł w tym przypadku wzrosnąć, ale to tylko hipoteza. Musimy poczekać na bardziej szczegółowe informacje z GUS – mówi ekonomistka.
Zmiany w strukturze wydatków będą miały wpływ na wysokość wskaźnika inflacji. Zwiększenie wydatków na żywność sprawi, że kształtowanie się jej cen będzie miało większy wpływ na wielkość mierzonej inflacji, niż w 2020 r., gdy obowiązywał koszyk na podstawie budżetów domowych z roku 2019. Na razie efekt jest taki, że inflacja spadła w lutym bardziej, niż oczekiwali tego ekonomiści. Wyniosła 2,4 proc. w skali roku wobec 2,6 proc. miesiąc wcześniej. Jednym z powodów było wyhamowanie dynamiki cen żywności. W lutym rosły o 0,6 proc. rok do roku, w styczniu o 0,8 proc.
– Patrząc, jak rosną światowe ceny surowców rolnych, można oczekiwać, że dynamika cen żywności będzie przyspieszać. Większy udział żywności w koszyku może więc podbijać inflację – mówi Petka-Zagajewska. PKO BP prognozuje, że średnio w tym roku ceny wzrosną o 3,1 proc. Bardziej pesymistyczne szacunki ma ING Bank Śląski, który spodziewa się 3,2–3,4 proc. Ekonomiści Santander Bank Polska wyliczają tegoroczny średni wzrost cen na 3 proc.
Wszyscy są jednak zgodni co do trendu: szczyt inflacji powinien wypaść w połowie roku, dochodząc lub nawet przebijając górną granicę dopuszczalnego odchylenia od celu inflacyjnego NBP, a więc 3,5 proc.
Struktura wydatków gospodarstw domowych