Sam początek handlu na europejskich parkietach przebiegał dość spokojnie, ale pierwsze przecieki z Brukseli skutecznie sprowadziły główne indeksy 1% poniżej wczorajszego zamknięcia. „Niemieckie źródła rządowe” zapowiedziały, że po szczycie nie należy oczekiwać zbyt wiele.
Berlin nie wyrazi zgody na dokapitalizowanie banków z funduszy europejskich bez wspólnego europejskiego nadzoru. Dowiedzieliśmy się również, że zobowiązania i związana z nimi odpowiedzialność muszą iść w parze, czyli nie ma mowy o euroobligacjach bez zrzeczenia się znacznej części suwerenności. Nie były to specjalnie nowe wiadomości, ale okraszono je informacją, że audyt Grecji ma potrwać tygodnie a nie dni, a żadne decyzje odnoście tego kraju nie zapadną dopóki politycy nie zapoznają się z końcowym raportem Troiki. Wyglądało to tak, jakby Grecy nie musieli na szczyt w ogóle przejeżdżać, gdyż warunki ich pakietów pomocowych nie będą w tym momencie złagodzone.
W drugim rzędzie widać było kontynuację przeceny akcji spółek budowlanych, do których dołączył dotychczas najsilniejszy Budimex. Spółka zdecydowała się odpisać aż 182 milionów złotych z tytułu utraty wartości udziałów w niedawno przejętej spółce PNI. W pierwszym rzędzie również działy się interesujące rzeczy, gdyż jeszcze przed złożeniem przez Ministerstwo Skarbu Państwa swojego wniosku o wypłatę dywidendy z ubiegłorocznego zysku KGHM, walory spółki zaczęły silnie tanieć.
Gdy okazało się, że wniosek opiewa na kwotę 28,34 złotego na akcję, kurs lekko odbił, ale jedynie na chwilę, gdyż później było już tylko gorzej. Czyżby inwestorzy liczyli na większą dywidendę? To mało prawdopodobne. Przecena akcji spółki bardziej wyglądała na realizację zysków z silnego miesięcznego trendu wzrostowego. Co gorsza towarzyszyły jej zwiększone obroty, co każde postawić znak zapytania nad kontynuacją lepszego zachowania akcji KGHM od rynku.
W tym samym czasie gdy krajowi inwestorzy zajęci byli walnym zgromadzeniem akcjonariuszy KGHM, w Europie głośno zrobiło się o raporcie mówiącym iż Niemcy złagodzą swoje dotychczasowe twarde stanowisko odnośnie pomocy krajom peryferyjnym. Indeksy w Eurolandzie nieco odbiły, ale szybko powróciły do spadków, gdy minister finansów Niemiec zdementował spekulacje o możliwym łagodniejszym stanowisku.
Na dodatek na rynek napłynęły kolejne negatywne informacje. Okazało się bowiem, że osławiona strata JP Morgana na ryzykownych transakcjach może być cztery razy większa niż pierwotnie szacowano i wynieść nawet 9 mld dolarów. Z kolei w Londynie silnie traciły akcje Barclays, po tym jak jeszcze wczoraj na spółkę nałożono karę w wysokości 452 mln dolarów za nieuczciwe praktyki podczas ustalania stawek Libor and Euribor. W tym środowisku opublikowane dzisiaj dane już nie miały większego znaczenia, szczególnie że nie odbiegały od prognoz. WIG20 stracił 1,7% i był niemalże najgorszym indeksem w Europie.