Największy problem ze spiralą zadłużenia mają szpitale, kopalnie i firmy przemysłowe.
Dane ZUS dają słodko-gorzki obraz polskich przedsiębiorstw. Z jednej strony dobra sytuacja w gospodarce spowodowała, że liczba aktywnych dłużników wyraźnie spadła. W takich segmentach, jak przetwórstwo przemysłowe w ciągu roku zmniejszyła się o prawie 12 tys. podmiotów, czyli o ponad 10 proc. W handlu ubyło ponad 35 tys. zadłużonych przedsiębiorców (ponad 18 proc.). A ogółem dłużników ubezpieczeniowych jest mniej o 12 proc. I to jest dobra informacja.
/>
Zła jest taka, że równolegle z kurczeniem się grupy firm mających kłopoty z regularnymi płatnościami zwiększa się kwota zadłużenia. W przypadku przetwórstwa przemysłowego urosła ona w ciągu ostatniego roku o ponad 8 proc. do niemal 7 mld zł w 2018 r. W handlu był wzrost o 5,3 proc. (do 5,3 mld zł), w budownictwie też nastąpił ponad 5-proc. wzrost (także do 5,3 mld zł). Może to oznaczać, że w tych firmach, które nie wykorzystały dobrej koniunktury, problemy z płynnością nadal są duże. A powoduje je choćby ostra konkurencja cenowa i wzrost kosztów pracy, co ma przełożenie na spadek marż i powstawanie zatorów płatniczych.
Gdzie pętla zadłużenia zaciska się najmocniej? Sam fakt, że najwięcej zaległych składek mają firmy z przetwórstwa przemysłowego i handlu, nie powinien dziwić. Oba segmenty dominują pod względem liczby zatrudnionych. Po trzech kwartałach 2018 r. (ostatnie dostępne dane) pracowało tam ponad 3,6 mln osób z niemal 9 mln zatrudnionych w całej gospodarce narodowej. Działa tu więc efekt skali: nominalnie zaległości z tytułu składek na ubezpieczenie społeczne są w tych branżach największe ze względu na dużą liczbę potencjalnie ubezpieczonych. I niewiele to mówi o kondycji poszczególnych podmiotów.
Więcej wniosków można wysnuć na podstawie danych o średnim zadłużeniu na jeden podmiot z zobowiązaniami wobec ZUS. Wynika z nich, że największy problem ze spiralą zadłużenia mają szpitale, bo tu średnia zaległość to ponad 723 tys. zł. Na drugim miejscu są firmy z sektora górniczego, gdzie dłużnik przeciętnie zalega ZUS-owi ze składkami na ponad 124 tys. zł. Pod tym względem firmy przemysłowe są dopiero na trzecim miejscu ze średnim zadłużeniem na poziomie 68,5 tys. zł.
Dane, jakie otrzymaliśmy od ZUS, pokazują pierwszy rok działania e-składki, czyli nowego systemu poboru zobowiązań przez ZUS. A to obok kondycji gospodarki drugi istotny czynnik wpływu na sytuację dłużników ZUS. Działa on tak, że płatnik wpłaca składkę na jedno konto, a ZUS sam rozdziela pieniądze na poszczególne fundusze. Przy czym z przekazanych przez płatnika pieniędzy w pierwszej kolejności regulowane są jego zaległości wobec ZUS, jeśli takie posiada.
Zmiana miała bardzo duże znaczenie dla finansów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Przede wszystkim radykalnie spadła liczba błędów płatników, co natychmiast pozytywnie wpłynęło na FUS. Kolejną prawidłowość widać w spadającej liczbie dłużników. Jak wynika z danych ZUS, na koniec 2018 r. ZUS miał niespełna 1,4 mln dłużników, o 200,6 tys. mniej niż rok wcześniej. – Struktura długu się zmienia. Pokrywane są najstarsze zaległości i efekt ten widać najlepiej u mniejszych dłużników, których zobowiązania się zmniejszają. To korzystne dla nas i dla nich – mówi nam Agata Wiśniewska-Półtorak, dyrektor departamentu realizacji dochodów ZUS.
Na przykład w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej w ciągu roku liczba dłużników, którzy mieli dług sprzed 2018 r., spadła z 250 tys. do 102 tys., czyli o 60 proc. Ich dług był z reguły niewielki w porównaniu z dużymi firmami, dlatego łatwo było go spłacić.
Jednak reguła e-składki nakazująca regulować w pierwszej kolejności zaległości powoduje jednocześnie, że globalna kwota długu płatników wobec ZUS rośnie.
– Najstarsze zobowiązania są pokrywane w pierwszej kolejności, ale one zawierają dużo odsetek, stąd takie zjawisko. Mimo to generalnie trend jest pozytywny – podkreśla Anna Staszyńska, wicedyrektor departamentu realizacji dochodów ZUS.
Ogólna suma zadłużenia wobec ZUS wzrosła w porównaniu z 2017 r. o prawie 2 mld zł, do 31,5 mld zł. Przy okazji spadła liczba aktywnych dłużników, a wzrosła nieaktywnych, czyli część tych pierwszych przeszła do tej drugiej kategorii. Docelowo mechanizm e-składki prowadzi do tego, że dług wobec ZUS aktywnych płatników, którzy nie wygaszają działalności, będzie malał, oczywiście o ile w gospodarce nie pojawią się jakieś kłopoty, które będą miały negatywny wpływ na płynność firm.
Opłacanie e-składki nie jest jedynym sposobem na uregulowanie zaległych zobowiązań wobec ZUS. Zwłaszcza że w takim przypadku przedsiębiorca może np. utracić prawo do zasiłku chorobowego, gdyż nie odprowadza aktualnych składek. Alternatywą jest zawarcie układu ratalnego z ZUS. Wówczas oprócz aktualnych składek przedsiębiorca odprowadza zaległości rozłożone na raty i nie traci uprawnień do świadczeń. Może także liczyć na zmniejszenie o połowę naliczanych odsetek i wstrzymanie egzekucji należności przez ZUS.
Po wprowadzeniu e-składki liczba układów ratalnych wzrosła o 6 proc., a kwota objętych nimi zaległości była wyższa o 22,5 proc. niż rok wcześniej. Obecnie w układach ratalnych jest 46,1 tys. płatników, a objęta nimi suma należności wynosi niemal 3 mld zł.
Wczoraj ZUS zaczął dużą akcję informacyjną: do 2,5 mln firm trafią listy informujące o stanie konta na koniec 2018 r., przypominające zasady płacenia e-składki i oferujące możliwość zawarcia układu ratalnego, jeśli płatnik ma długi wobec ZUS.
Dla ZUS wprowadzenie e-składki ma jeszcze jeden wymiar: zaczyna się wyrównywać sytuacja w poszczególnych funduszach, na jakie są rozdzielane składki. Jak mówią pracownicy centrali zakładu, wcześniej wyższa dyscyplina była tam, gdzie płatnicy widzieli swój bezpośredni interes, czyli np. opłacali dobrowolne ubezpieczenie chorobowe, by nie wypaść z ubezpieczenia, a inne składki już niekoniecznie.
Obecnie zasada automatycznego rozdzielania pieniędzy podatników na poszczególne fundusze powoduje, że dopływ składki do nich jest równomierny.