Ok. godz. 18.10 euro kosztowało 4,29 zł, dolar 3,81 zł, frank szwajcarski 3,94 zł, a za funta trzeba było zapłacić 5,40 zł.
"Jednak skala osłabienia nie jest znacząca, szczególnie, jeżeli spojrzymy na notowania EUR/PLN. Para ciągle utrzymuje się poniżej 4,30 i wydaje się, że pozytywny rynkowy sentyment pozwoli na kontynuację takiego stanu rzeczy do końca tygodnia" - wskazał Maliszewski. W jego ocenie w dłuższej perspektywie należy liczyć się z pewnym osłabieniem złotego, ale - jak zaznaczył - skala osłabienia nie powinna być jednak duża i kurs mógł pokonać 4,35.
Według Maliszewskiego w centrum uwagi będzie rozwój sytuacji na globalnych rynkach, który jak na razie wspiera waluty z gospodarek rozwijających się.
"Co ciekawe pomimo słabszych od oczekiwań danych o inflacji ze Stanów Zjednoczonych silny pozostał dolar, który kosztuje już blisko 3,82 złotego i wydaje się, że jego umocnienie w kolejnych dniach może być kontynuowane. Dzieje się tak pomimo tego, że inflacja w strefie euro zaskoczyła dziś nieznacznie na plus, natomiast dane z USA okazały się gorsze od prognoz.(...) Wiele wskazuje jednak obecnie na to, że czeka nas dłuższy okres uspokojenia na rynku PLN" - dodał.
Złoty tracił w czwartek także w stosunku do franka szwajcarskiego oraz funta. "Trudno jednak wskazać czynniki odpowiedzialne za taki rozwój sytuacji" - oceniał.
Główny analityk walutowy Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski zwrócił uwagę, że osłabienie polskiej waluty jest wynikiem utrzymujących się obaw związanych z sytuacją polityczną. "Rynek zastanawia się, w którą stronę będzie ewoluował konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego i czy w dłuższym okresie nie stanie się on nazbyt kosztowny dla gospodarki" - wskazał.
Może to - jego zdaniem - doprowadzić do tego, że złoty może stać się dość wrażliwą walutą na każde, niepokojące informacje z globalnego rynku.