Już o poranku było widać, że aktywność na parkiecie była ponadprzeciętna i - co istotne - nie koncentrowała się w znacznej mierze na jednej tylko spółce, jak to było wczoraj w przypadku PZU. Sytuacja prezentowała się wręcz przeciwnie i obrót na PGE do największych wcale nie należał. Sama zmiana ceny akcji energetycznej spółki początkowo nie dziwiła i po lekko słabszych wynikach kurs spadał. Szybko jednak zniżki zostały odrobione, a po informacjach ze spółki, że spowolnić może proces inwestycyjny, kurs zaczął zauważalnie zyskiwać na wartości.
Ponadto nikt nie wierzył, że na skromnej deklaracji zarządu odnośnie wypłaty dywidendy się zakończy. Apetyt Skarbu Państwa jest bowiem spory, a możliwości co do podziału zysku większe od propozycji. Ten wachlarz informacji skutkował kupowaniem akcji dotąd nielubianej spółki prawie na wyścigi. Ostatecznie sesja zakończyła się pokaźnym wzrostem ceny akcji o ponad 4%. Rynek wspierany był dodatkowo spółkami kojarzonymi z gazem łupkowym, czyli PKN Orlen, Lotos i PGNiG. W ogonie pozostawał słaby KGHM, który był lokomotywą zeszłorocznych wzrostów i zasłużenie aktualnie odpoczywa.
We wzrostach na GPW pomagała niezła atmosfera zewnętrzna, gdzie DAX pokonał psychologiczny poziom 8000 pkt., na nowe maksima trendu wyszedł również francuski CAC40, a po rozpoczęciu sesji na Wall Steet rozpoczęło się odliczanie do historycznego rekordu, tym razem przez indeks S&P500. Specjalną pomocą, ale z pewnością nie żadną przeszkodą były publikowane dzisiaj dane. Cotygodniowa ilości wniosków o zasiłek dla bezrobotnych zamiast oczekiwanego niewielkiego wzrostu zanotowała spadek do poziomu 332 tys., czyli drugiego najniższego stanu w ostatnich pięciu latach. Z kolei inflacja w kraju spowolniła w lutym bardziej od oczekiwań i choć nie ma to już wpływu na najbliższe działania RPP, to złoty nieco się osłabił i przez to pomagać może eksporterom.
Ostatecznie główny indeks WIG20 sesję zakończył zwyżką o 1% i tylko słabszy fixing sprawił, że nie przekroczył psychologicznego poziomu 2500 pkt. Wszystko to działo się przy godnym szacunku obrocie, co powinno dobrze nastrajać na kolejne sesje. Sektor dużych spółek może się bowiem budzić z letargu widocznego od początku roku. Jednym z głównych zagrożeń dla tego scenariusza pozostaje jednak ryzyko korekty w otoczeniu, gdzie nieprzerwana seria nowych rekordów kiedyś przecież dobiegnie końca.