Wygrana tej partii wywołała spadek akcji banków. Ale na innych rynkach nie było przełomowych wydarzeń.
Rynek po wyborach / Dziennik Gazeta Prawna
Banki są pod dużą presją już od kilku tygodni. Inwestorzy źle znosili zapowiedzi ze strony PiS (dotychczasowego faworyta sondaży) wprowadzenia podatku od bankowych aktywów czy niekorzystnego z punktu widzenia banków przewalutowania kredytów walutowych. Teraz, po zwycięstwie partii w wyborach, jest jasne, że wprowadzenie podatku bankowego w jakiejś formie jest niemal pewne – dla PiS to jedno ze źródeł finansowania sztandarowych propozycji społecznych, jak dodatek 500 zł na dziecko. Gdyby zostały opodatkowane bankowe aktywa, to niektóre z banków – te, które wypracowują słabsze wyniki, za to mają w swoich portfelach relatywnie dużo udzielonych kredytów – mogą mieć problem.
– W takiej sytuacji podatek bankowy zjadałby im nieproporcjonalnie dużą część zysków. Inwestorzy zdają sobie z tego sprawę, dlatego w niektórych przypadkach przecena jest duża – ocenia Błażej Bogdziewicz, wiceprezes Caspar Asset Management.
Sprawa przewalutowania kredytów we frankach też wisi nad bankami jak miecz Damoklesa. Pierwsze zapowiedzi PiS wskazywały na wariant przewalutowania po kursie z dnia wzięcia kredytu, gdzie większość kosztów brałyby na siebie banki. Jednak w tym przypadku konkretnych propozycji partia jeszcze nie przedstawiła. Faktem jednak jest, że banki, które mają dużo udzielonych kredytów, wczoraj traciły najbardziej – np. kurs Getin Noble Banku spadł aż o 6,6 proc., a mBanku o 3,9 proc.
Według Bogdziewicza inwestorów niepokoją sugestie PiS w sprawie kredytów walutowych, ale jednak nie zakładają oni najgorszego scenariusza, w którym to sektor bankowy miałby ponieść główne koszty operacji przewalutowania. Zbyt duże jest ryzyko prawne – właściciele banków mogliby za to pozwać polski rząd. Poza tym bilanse niektórych z nich mogłyby tego nie wytrzymywać. – Nikt nie zakłada, że nowy rząd zechce doprowadzić do kryzysu bankowego – mówi Bogdziewicz.
Bankom ciąży jeszcze jedno: zwycięstwo PiS w wyborach do Sejmu z bardzo dużą przewagą oznacza, że to właśnie ta partia – wespół z prezydentem – będzie miała zasadniczy wpływ na skład Rady Polityki Pieniężnej następnej kadencji oraz to, kto będzie prezesem NBP.
– Nowemu rządowi będzie zależeć na gołębiej radzie, co oznacza duże prawdopodobieństwo spadku stóp procentowych. Dla dużych banków, które zarabiają na oprocentowaniu kredytów ustalonym jako WIBOR plus marża, spadek stóp oznacza po prostu mniejszy zysk – ocenia Bogdziewicz. Indeks WIG Banki spadł wczoraj o 1 proc. Na tle całego rynku ten sektor wypadł źle, główny indeks giełdy WIG wzrósł bowiem o 0,2 proc., w podobnej skali WIG20 reprezentujący największe spółki.
Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego, mówi, że luzowanie polityki pieniężnej teraz, gdy gospodarka rośnie w dobrym tempie (ponad 3 proc.), a inflacja niebawem wróci i zacznie rosnąć, nie byłoby „optymalnym rozwiązaniem”. Ale inwestorzy zaczynają wyceniać obniżki stóp w przyszłym roku. Efekt to tzw. wystromienie krzywej rentowności obligacji – rentowność papierów długoterminowych rośnie ze względu np. o obawy o budżet, za to wizja spadku stóp powoduje utrzymywanie się niskich dochodowości obligacji krótkoterminowych. W przypadku dwuletnich papierów nastąpił nawet ich spadek z 1,65 proc. na otwarciu notowań do 1,6170 proc. Za to w przypadku obligacji dziesięcioletnich nastąpił wzrost z 2,5920 proc. do 2,6860 proc.
– To, co będzie się działo w polityce pieniężnej, na pewno trzeba będzie obserwować. Ale z drugiej strony wyraźne luzowanie tej polityki nie spowodowało jakiegoś zamętu. Mówimy o czymś, co się może wydarzyć najwcześniej za pół roku, nie wiemy, w jakim stanie wówczas będzie gospodarka – mówi ekonomista.
Jego zdaniem wczorajsza reakcja na rynku obligacji była raczej spokojna, wzrost rentowności nie był znaczny. A to dlatego, że inwestorzy spodziewali się zwycięstwa PiS i byli na nie przygotowani. Ekspert dodaje, że utrzymanie się tego spokoju w kolejnych tygodniach będzie zależało od kształtu rządu i pierwszych decyzji, jakie podejmie. Główna niepewność to kształt budżetu, a konkretnie źródła finansowania głównych propozycji PiS.
– Na razie oczekiwania są takie, że kurs w polityce fiskalnej zostanie utrzymany, deficyt i potrzeby pożyczkowe wyraźnie się nie zmienią – mówi Piotr Kalisz.
Kurs złotego do głównych walut był w poniedziałek względnie stabilny. Późnym popołudniem (ok. 17.00) za euro płacono 4,27 zł, o ok. 2 gr więcej niż rano. Dolar kosztował niespełna 3,87 zł i był to kurs zbliżony do kursu otwarcia.