Ostatnie 2 dni minęły pod znakiem sporych wzrostów cen czarnego złota. Wszystko zaczęło się we wtorek. Wtedy to cena ropy typu brent przekroczyła poziom 50 dolarów za baryłkę po raz pierwszy od miesiąca. Zwyżki ropa kontynuowała również w środę rano, później wyhamowały one po tym jak silniejszy od oczekiwań wzrost zapasów surowca wskazały dane amerykańskiego Departamentu Energii. Dziś jednak ponownie mamy do czynienia ze wzrostami. Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na listopad na giełdzie w Nowym Jorku wyceniana jest po ok. 48 dolarów. Z kolei brent w dostawach na listopad na giełdzie paliw w Londynie drożeje do ok. 51 dolarów za baryłkę.

Za gwałtownym wzrostem cen ropy stoi kilka czynników. Jednym z nich są spekulacje dotyczące utrzymania zerowych stóp procentowych przez Rezerwę Federalną oraz doniesienia o ograniczaniu wydobycia surowca z łupków w Stanach Zjednoczonych. Znacznie większe znaczenie miała jednak informacja o rozmowach na linii Rosja-Arabia Saudyjska. Spekuluje się, że być może dojdzie do jakichś ustaleń odnośnie zmniejszenia wielkości produkcji surowca. Rok temu Rosjanie kategorycznie odmawiali współpracy z krajami OPEC. Obecnie coraz więcej mówi się, że Rosja ulegnie i będzie chciała dogadać się z członkami kartelu. Rozmowy na szczycie między Rosją a Arabią Saudyjską zaplanowane są na koniec października. Na razie Rosjanie pompują rekordowe ilości ropy. W ubiegłym miesiącu rosyjskie wydobycie wzrosło o 0,4%, osiągając poziom 10,74 milionów baryłek. Jest to o tyle uzasadnione, ze niskie ceny surowca nie wpływają na plany rosyjskich producentów, bowiem na ich korzyść przemawia tani rubel.

Jest jeszcze polityka, na którą ceny ropy zawsze reagują bardzo nerwowo. Pojawiły się obawy, że konflikt syryjski, w który właśnie wmieszali się Rosjanie, może przekształcić się w wojnę, w którą zaangażują się również Iran, czy Arabia Saudyjska. A to bez wątpienia wpłynęłoby na dynamiczne wzrosty ceny czarnego złota.

Paweł Grubiak - członek zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI