Na rynkach walutowych od początku tego roku mają miejsce spektakularne wydarzenia. W styczniu wiele emocji wzbudziło gwałtowne umocnienie franka.
Teraz jeszcze bardziej spektakularne staje się umocnienie dolara – jego skala wobec złotego w ciągu jednego, trzech czy 12 ostatnich miesięcy jest wyraźniejsza niż w przypadku szwajcarskiej waluty. Dla wielu gospodarek wschodzących mocny dolar to bardzo poważny problem. Czy Polska również powinna się obawiać?
Najważniejszy problem wywołany przez gwałtowne umocnienie dolara to znaczny wzrost wartości zadłużenia denominowanego w tej walucie. Może on być wkrótce spotęgowany przez rozpoczęcie podwyżek stóp procentowych w USA, co podniesie koszty obsługi dolarowego zadłużenia, a może też utrudnić jego rolowanie, np. poprzez kolejne emisje denominowanych w dolarze obligacji skarbowych lub korporacyjnych. To bardzo poważne wyzwanie dla takich dużych gospodarek rozwijających się, jak Brazylia, Rosja lub Turcja, dla których charakterystyczny jest duży udział dolara w walutowej strukturze zadłużenia.
Na szczęście w przypadku Polski udział dolara w zadłużeniu publicznym i prywatnym jest relatywnie mały. Udział dolara w całym zadłużeniu zagranicznym naszej gospodarki to ok. 10 proc. Można szacować, że nie większy jest udział dolara w zadłużeniu krajowym. To znacznie mniejszy odsetek niż dla wielu gospodarek wschodzących, a biorąc dodatkowo pod uwagę relatywnie niewielkie rozmiary całkowitego zadłużenia publicznego i prywatnego w Polsce, łączna wielkość długu denominowanego w dolarze nie jest poważnym obciążeniem dla krajowej gospodarki.
Kolejny kanał oddziaływania, którym mocny dolar może uderzyć w niektóre gospodarki, to wzrost cen importowanych towarów. W przypadku krajów z mocno zdolaryzowanym handlem zagranicznym umocnienie amerykańskiej waluty może się przełożyć na silny wzrost cen (inflacji), a to z kolei może oznaczać konieczność podwyższenia stóp procentowych, czyli bolesnego zaostrzenia polityki pieniężnej. W przypadku Polski w dolarze wyrażone są przede wszystkim ceny ropy naftowej, a w znacznym stopniu również sprzętu elektronicznego oraz odzieży i obuwia. Dynamika cen tych kategorii może się na skutek umocnienia dolara podwyższyć, ale są to kategorie, w których od pewnego czasu mamy w Polsce do czynienia z tendencjami deflacyjnymi, więc ewentualny wzrost dynamiki cen tych kategorii koszyka konsumpcyjnego można uznać za błogosławieństwo, a nie destrukcyjną plagę.
Następny mechanizm, poprzez który mocny dolar wywołuje problemy na świecie, to zachowanie cen surowców. Aprecjacja dolara wywiera presję na spadek ich cen, a są one w większości denominowane w amerykańskiej walucie. Chociaż umocnienie dolara jednocześnie zwiększa wyrażone w lokalnej walucie wpływy ze sprzedaży surowców, to zazwyczaj nie rekompensuje to w pełni negatywnego efektu spadku ich cen. To stanowi problem dla rynków wschodzących, z których wiele jest eksporterami netto surowców. Polska zalicza się jednak do importerów netto surowców i w tym kontekście spadek ich cen jest dla krajowej gospodarki korzystny.
W jednym aspekcie umocnienie dolara jest w Polsce problemem większym niż w innych krajach. Chodzi o zachowanie kursu franka. Im dolar jest mocniejszy wobec wszystkich głównych walut, a więc im frank jest słabszy wobec amerykańskiej waluty, tym większa tolerancja szwajcarskiego banku centralnego dla umocnienia franka wobec euro, co sprzyja umocnieniu helweckiej waluty wobec złotego.
Nad wszystkimi negatywnymi dla Polski skutkami umocnienia dolara wydaje się przeważać efekt pozytywny, czyli osłabienie euro wobec dolara, co zwiększa globalną konkurencyjność eksporterów ze strefy euro (Niemiec), z którymi bardzo mocno powiązany jest polski sektor eksportowy. W zupełnie odmiennej sytuacji są eksporterzy z gospodarek azjatyckich, ponieważ kursy ich walut są powiązane z dolarem.