Środowy poranek przynosi kontynuację wczorajszego umocnienia złotego. O godzinie 08:35 za euro trzeba było zapłacić 4,4915 zł, czyli o 0,6 gr mniej niż we wtorek na koniec dnia, gdy wspólna waluta potaniała aż o 5,4 gr. Dolar kosztował rano 3,95 zł zł (-1 gr), a szwajcarski franka 4,2695 zł (-1 gr).
Złoty od wczoraj umacnia się, wracając do poziomów obserwowanych tuż po zeszłotygodniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP) i konferencji prasowej prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adama Glapińskiego, na fali mniejszego strachu przed agresją Rosji na Ukrainę.
Rynki odetchnęły z ulgą po tym, jak rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o powrocie żołnierzy do baz po przeprowadzonych manewrach wojskowych. Inwestorzy uznali, że żadnej wojny nie będzie, chociaż napięta sytuacja na granicy ukraińsko-rosyjskiej pewnie będzie utrzymywać się jeszcze przez wiele miesięcy.
Wydaje się, że po tym ostatnim kilkudniowym epizodzie wojennego strachu, teraz rynki już nie będzie tak łatwo przestraszyć. A to oznacza, że ponownie uwaga inwestorów przeniesie się na temat inflacji i podwyżek stóp procentowych.
Wczoraj GUS opublikował najnowsze dane o inflacji w Polsce. W styczniu inflacja przyspieszyła do 9,2% r/r z 8,6% w grudniu i była najwyższa od dwóch dekad. Dobrą wiadomością jest to, że okazała się ona niższa od rynkowego konsensusu (9,3% r/r). Nie zmienia to jednak spojrzenia na inflację. Po styczniowym szczycie, inflacja pozostanie na wysokich poziomach, na co RPP odpowie dużymi podwyżkami stóp procentowych. Dlatego podwyżka stóp w marcu o 50 punktów bazowych (do 3,25%) i ich dalszy wzrost w tym roku do minimum 4%, pozostaje scenariuszem bazowym.
Podwyżki stóp procentowych i płynąca z NBP presja na umocnienie złotego to obecnie główne czynniki przemawiające za aprecjacją polskiej waluty. Wśród czynników ryzyka dalej pozostają obawy przed atakiem Rosji na Ukrainę, chociaż teraz ten czynnik ma już dużo mniejsze znaczenie niż jeszcze kilka dni temu. Innym czynnikiem ryzyka dla złotego jest potencjalne odcięcie Polski od części środków europejskich, do czego pierwszym krokiem może być dzisiejszy wyrok TSUE ws. mechanizmu warunkowości. To ryzyko jest jednak rozłożone w czasie i póki co można je zignorować.
Marcin Kiepas, analityk Tickmill