Na starcie miesiąca dane z USA zachwiały pewnością siebie kupujących dolara. Słabszy odczyt ISM podsyca wątpliwości, czy rajd dolara nie był za mocny i za szybki. Ale diabeł tkwi w szczegółach i agresywne wchodzenie teraz na krótko w USD nadal wydaje się ryzykowne.

Wrześniowy ISM dla amerykańskiego przemysłu spadł mocniej od prognoz (56,6 vs 58,5), choć warto zauważyć, że cały trzeci kwartał wypadł najlepiej od 3,5 roku. Porównawczo kondycja amerykańskiego przemysłu wygląda nadal dużo lepiej niż w strefie euro (50,3), czy Wielkiej Brytanii (51,6), choć niepokojącym sygnałem w kontekście piątkowych danych z rynku pracy jest spadek subindeksu zatrudnienia do 54,6 z 58,1. Całkowitej kapitulacji z długich pozycji w dolarze jeszcze nie obserwujemy prawdopodobnie tylko dlatego, że przemysł odpowiada za zaledwie jedno na sześć miejsc pracy w sektorze prywatnym, a wynik ADP był solidny (213 tys. vs 202 tys. w sierpniu).

Jednak słabsze wyniki PMI/ISM dookoła globu ciążyły na globalnym apetycie na ryzyko, co pociągnęło w dół Wall Street, a dalej azjatyckie giełdy. Nerwowość przed dzisiejszym posiedzeniem ECB i niepewność wokół jutrzejszych danych z rynku pracy zbiera swoje żniwo na rynku finansowym, co dla walut oznacza realizacje zysków na USD. Ale to jeszcze nie sygnał do całkowitego odwrotu, a jedynie wykorzystanie wymówki na mocno wykupionym rynku. Najmocniej odrabiają dolar australijski i nowozelandzki, ponieważ w ostatnich dniach AUD/USD i NZD/USD doświadczyły najsilniejszych spadków. AUD/USD odbija od istotnego wsparcia w rejonie styczniowych dołków, podobnie ma się sytuacja w przypadku NZD/USD, gdzie punktem odniesienia jest minimum z sierpnia 2013 r. Nadal jednak wskazana jest ostrożność w obawie przed odnawianiem krótkich pozycji w najbliższych dniach. USD/JPY w naszej opinii zaznaczył lokalny szczyt na 110 i powinien przejść do dłuższej konsolidacji ponad 107,5, zanim powróci do wzrostów. W przypadku funta dalej uważamy, że jest on niedowartościowany i podtrzymujemy oczekiwania wzrostów GBP/USD w rejon 1,64-1,66. Najtrudniej sytuacja wygląda na EUR/USD, gdzie oprócz „rozterek” wokół dolara istotna jest polityka ECB.

Rada Zarządzająca ECB jest pod presją, gdyż ostatnia seria danych ze strefy euro wyraźnie rozczarowała. Wstępne szacunki wrześniowej inflacji bazowej HICP (a zatem oczyszczonej z wahań czynników podażowych) wskazały na spadek do 0,7 proc. r/r z 0,9 proc. miesiąc wcześniej, z kolei wczoraj indeks PMI dla niemieckiego przemysłu po raz pierwszy od 15 miesięcy spadł poniżej 50 pkt. Ale stopy procentowe niżej już nie spadną (stwierdzenie prezesa Draghiego sprzed miesiąca) i uwaga skupi się na dzisiejszej konferencji prasowej, gdzie poznamy szczegóły programu skupu ABS i listów zastawnych. Członkowie ECB w ostatnich wywiadach zarzekali się, że wielkość programu nie zostanie ujawniona, co jednak nie powstrzyma rynku przed własnymi oszacowaniami na podstawie słów Draghiego. Uważamy, że program nie przekroczy 450 mld EUR do końca 2015 r. (więcej na ten temat: https://www.tms.pl/z-rynku/raporty/przed-posiedzeniem-ecb-czekajac-na-szczegoly-nowego-programu-skupu-aktywow) i ostatecznie ECB będzie zmuszony przejść do skupu obligacji rządowych. Nim to się jednak stanie, bank centralny zechce poczekać na rezultaty dotychczasowych programów: TLTRO i ABS/CB. Nie sądzimy, aby dzisiejsza konferencja mogła wyraźnie zaszkodzić euro, czy też istotnie wesprzeć walutę, jednak negatywny sentyment wokół euro pozostaje i w tym kontekście niewykluczone jest, że EUR/USD wpierw sięgnie 1,25, nim przejdzie do konsolidacji pod 1,2750.

Konrad Białas