Realizacja ustawy budżetowej w tym momencie nie jest zagrożona - mówi PAP wiceminister finansów Sebastian Skuza. Polityka budżetowa będzie nadal nastawiona na politykę prorozwojową - zapewnia.

PAP: Zgodnie z informacją przekazaną przez premiera Mateusza Morawieckiego, zeszłoroczne dochody z VAT oszacowano na 184,6 mld zł. To oznacza wzrost o 2 proc. względem poprzedniego roku, podczas gdy PKB w tym czasie spadło o 2,7 proc. Tymczasem VAT jest podatkiem procyklicznym, silnie związanym z koniunkturą. Jak Pan tłumaczy wzrost dochodów z VAT w warunkach recesji?

Sebastian Skuza, wiceminister finansów odpowiedzialny m.in. za politykę budżetową: Przede wszystkim muszę zwrócić uwagę na to, że od kilku lat podejmowane są działania związane ze zwiększeniem ściągalności tego podatku. Według Komisji Europejskiej polska luka VAT zmniejszyła się z 24 proc. w 2015 r. do 9,7 proc. w 2019 r. , jesteśmy więc poniżej średniej w UE, która w 2019 r. wyniosła 10,9 proc.

Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE) napisało w raporcie z września zeszłego roku, że w związku z kryzysem polska luka VAT wzrośnie do 14,5 proc. Pojawiły się też krytyczne wobec działań rządu opinie twierdzące, że wcześniejszy wzrost dochodów z VAT oraz spadek luki wynikał jedynie z dobrej koniunktury. Tymczasem nawet w warunkach recesji, przy niezmienionych stawkach wpływy z VAT mogą rosnąć, z czym mieliśmy do czynienia w zeszłym roku.

W marcu tego roku z CASE popłynął sygnał, że w 2020 r. szacunkowo, polska luka VAT nie wzrosła, ale spadła nawet o 1,5 pkt. proc. i wyniosła między 8,2 proc. a 8,7 proc. Nie można więc zgodzić się z narracją, że luka w VAT spadała tylko ze względu na dobrą koniunkturę i z tego powodu rosły dochody z tego podatku. Mamy przecież rok ze spadkiem koniunktury, a wzrost luki prawdopodobnie nie nastąpił, nie nastąpił też spadek dochodów z VAT.

PAP: Chce Pan powiedzieć, że wzrost dochodów VAT w czasie recesji wynika z uszczelnienia systemu?

S.S: Uważam, że uszczelnienie systemu przyczyniło się do ograniczenia luki VAT i wzrostu dochodów z tego podatku. Oczywiście ważna jest struktura PKB, w tym stosunkowo stabilny poziom konsumpcji oraz wielkość bazy podatkowej, tym niemniej nie można marginalizować kwestii związanych ze wzrostem ściągalności podatku VAT.

PAP: Są opinie ekonomistów, które mówią, że ten wzrost był niejako sztucznie napędzany przez państwo, wynikał z zeszłorocznego wzrostu spożycia publicznego - wydatków budżetu i samorządów oraz inwestycji publicznych.

S.S.: Intencją rządu jak najbardziej był wzrost inwestycji publicznych w kryzysie i nie widzę w tym nic złego. Niemniej nie zgodzę się z twierdzeniem, że wzrost wpływów z VAT to wynik takich działań. Znaczne zwiększenie wydatków inwestycyjnych miało miejsce dopiero w momencie nowelizacji zeszłorocznej ustawy budżetowej w październiku ubiegłego roku. Mając na względzie proces inwestycyjny środki w zdecydowanej mierze wydatkowane są dopiero w tym roku. Wprowadzone pod koniec zeszłego roku zmiany legislacyjne miały zapewnić stabilność działań proinwestycyjnych, dzięki czemu można było rozpocząć prace projektowe, ogłaszać przetargi. Także jednostki samorządu terytorialnego nie zagospodarowały od razu, tj. w 2020 r. wszystkich środków, które otrzymały w ramach Funduszu Inwestycji Samorządowych.

PAP: To znaczy, że w tym roku dochody z VAT będą dużo wyższe niż zaplanowano w ustawie budżetowej w wysokości 181 mld zł? Gdyby zrealizowane zostało założenie przyjęte w budżecie, oznaczałoby to spadek wpływów z VAT w porównaniu z zeszłym rokiem.

S.S: Założenia do ustawy budżetowej były przyjęte latem 2020 r. i były bardzo zachowawcze. Punktem wyjścia był spadek PKB w 2020 r. o 4,6 proc., tymczasem recesja okazała się dużo mniejsza. W kwestii dochodów nie mamy problemu - jeżeli będą wyższe, to będzie tylko lepiej. W budżecie państwa dochody są prognozowane, a kwota wydatków to nieprzekraczalny limit, tak więc wyższe dochody poprawiają wynik budżetu w danym roku. Bez nowelizacji ustawy budżetowej niemożliwe jest zwiększenie wydatków. Wyższe dochody podatkowe umożliwiają natomiast obniżenie potrzeb pożyczkowych i deficytu.

PAP: Ministerstwo finansów wiele razy podkreślało, że tegoroczny deficyt w wysokości 82,3 mld zł pozwoli zabezpieczyć środki na wzmocnienie rozwoju gospodarki dotkniętej przez COVID-19, m.in. poprzez inwestycje. A minister finansów Tadeusz Kościński mówił, że ma nadzieję, iż pieniądze będzie można wydawać właśnie na rozwój, a nie dalszą walkę z pandemią. Tymczasem mamy trzecią falę zarażeń. Wydatki budżetu trzeba będzie przekierować na walkę z wirusem, zamiast na inwestycje?

S.S.: Główny ciężar wydatków związanych z zapobieganiem skutkom pandemii oraz na wsparcie gospodarki biorą na siebie Fundusz Przeciwdziałania Covid w BGK oraz Polski Fundusz Rozwoju. Polityka budżetowa będzie nadal nastawiona na politykę prorozwojową.

PAP: Czy trzecia fala pandemii i lockdown mogą zagrozić realizacji budżetu w tym roku?

S.S.: (...) Opierając się na dotychczasowych danych uważam, że realizacja ustawy budżetowej w tym momencie nie jest zagrożona.

PAP: Czy w związku z kolejnym lockdowanem, który nie wiadomo, jak długo potrwa, należałoby natomiast zweryfikować założenia budżetowe? Przyjęliście, że w tym roku PKB wzrośnie o 4 proc.

S.S.: Na razie nie zmieniamy prognoz. Nowe prognozy, o ile się zmienią, pokażemy w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa. Myślę, że w drugiej połowie roku zobaczymy wyraźne odbicie w gospodarce. Oczywiście gospodarka to system naczyń powiązanych, a rząd analizując na bieżąco sytuację reaguje bardzo elastycznie na kwestie związane z pandemią. Niemniej jednak uważam, że w tym roku będziemy świadkami zdecydowanego odbicia PKB. Prognozowany wzrost PKB na poziomie 4 proc. w tym roku uważam za realny.

PAP: Czy luty dla budżetu mógł okazać się tak dobry, jak styczeń, kiedy była nadwyżka w wysokości 6,6 mld zł?

S.S.: Na razie jest troszkę za wcześnie na konkretne liczby, ale jestem optymistą, co do wyników budżetowych za luty.