Millennium nie obawia się, że przewalutowanie hipotek frankowych spowoduje konieczność uzupełnienia kapitału

Przeznaczenie niemal 416 mln zł na powiększenie rezerwy na ryzyko prawne związane z walutowymi kredytami hipotecznymi sprawiło, że w IV kw. Bank Millennium odnotował prawie 110 mln zł straty netto. Wczoraj jako pierwszy przedstawiciel sektora przedstawił podsumowanie ubiegłorocznych wyników. Dane są nieaudytowane i mogą jeszcze ulec zmianie.
W całym 2020 r. bank miał niespełna 23 mln zł zysku. Rok wcześniej było to prawie 561 mln zł. Spadek jest związany w głównej mierze właśnie z rezerwami na hipoteki we frankach. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z jesieni 2019 r. mówiący o możliwości unieważnienia umów kredytowych i o braku możliwości dokonywania w nich zmian przez sądy sprawił, że orzecznictwo zmieniło się z korzystnego dla banków na korzystne dla frankowiczów. Wraz ze wzrostem liczby spraw, jakie trafiają do sądów, zmusza to kredytodawców do odkładania pieniędzy na pokrycie roszczeń klientów.
W Millennium liczba pozwów przekroczyła w końcu ub.r. 5,5 tys. (ok. 500 dotyczy kredytów przejętego ponad rok temu Euro Banku), a rezerwa na kredyty frankowe odpowiadała w końcu ub.r. 6,7 proc. wartości portfela frankowego. Ta instytucja należała w przeszłości do najbardziej aktywnych – obok Getin Noble Banku, mBanku czy PKO BP – sprzedawców hipotek walutowych. Kredyty walutowe stanowią tam prawie 19 proc. portfela, choć w ostatnich czterech latach ten udział spadł o połowę.
Niespełna dwa miesiące temu Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, zaproponował, by banki stworzyły jednolity model ugód z klientami. Zasadą byłoby potraktowanie pożyczki walutowej tak, jakby od początku była kredytem złotowym. Wiązałoby się to z obniżeniem salda do spłaty i – w większości przypadków ‒ wysokości rat. Dla Millennium taka operacja wiązałaby się z dużym obciążeniem finansowym. W skali sektora straty z tym związane są szacowane na co najmniej 30 mld zł.
Joao Bras Jorge: Celem niektórych jest mieć kredyt i dom za darmo
– Jest za wcześnie, by ocenić wpływ ugód z frankowiczami na wyniki finansowe. Ten wpływ zaczniemy widzieć w II kw. tego roku. Za wcześnie więc na określanie poziomu rezerw. Tak jest przynajmniej w naszym banku. Może inne są tu troszeczkę bardziej zaawansowane – mówił w trakcie wczorajszego spotkania z dziennikarzami Joao Bras Jorge, prezes Millennium.
Podkreślał jednak, że jego instytucja dysponuje wystarczającymi zasobami. – Bank ma specjalny, bardzo wysoki bufor kapitałowy na ryzyko związane z kredytami we frankach. Niezależnie od tego nasze wskaźniki kapitałowe są zdecydowanie powyżej wymogów nadzorczych. Zbyt wcześnie, by ocenić wpływ ugód. Ale też za wcześnie, by mówić o konieczności podwyższenia kapitału. Poza wysokimi wskaźnikami kapitałowymi mamy też 900 mln zł już zawiązanych rezerw na ryzyko prawne związane z kredytami frankowymi – wyliczał.
Fundusze własne grupy Millennium wynosiły w końcu ub.r. niemal 10 mld zł, a wskaźnik kapitałowy – podstawowa miara bezpieczeństwa banku – prawie 19,5 proc., o ponad 5 pkt proc. powyżej minimalnego poziomu wymaganego przez KNF. Bufor na ryzyko związane z kredytami frankowymi w przypadku Millennium wynosi 3,35 proc.
Koszty ugód będą zależały m.in. od tego, jak duże będzie zainteresowanie nimi ze strony klientów. – Jest grupa otwarta na znalezienie rozwiązania. Ale też wiemy, że jest grupa, która będzie podawała do sądu każdą naszą propozycję. Nie ma sposobu, by zadowolić 100 proc. klientów. Zwłaszcza że celem niektórych jest mieć kredyt za darmo i dom za darmo. Naszym celem jest znalezienie sensownego rozwiązania, które zadowoli większość klientów – mówi szef Millennium.
Podkreślał, że po stronie kredytodawcy ostateczną decyzję w sprawie zawierania ugód podejmie walne zgromadzenie akcjonariuszy (podobne deklaracje padają ze strony konkurentów). I że istotne będzie nastawienie państwa: banku centralnego, urzędu antymonopolowego, resortu finansów czy wymiaru sprawiedliwości. Jak już pisaliśmy w DGP, dla banków kluczowe dla zawierania ugód jest to, by miały one ostateczny charakter – by klienci nie kwestionowali ich później w sądach.
Istotne jest też, czy Narodowy Bank Polski zechce się zaangażować w pomoc w przewalutowaniu zobowiązań banków wyrażonych w szwajcarskiej walucie. Prezes NBP Adam Glapiński zadeklarował w połowie stycznia, że nie będzie wykorzystywał rezerw dewizowych na wsparcie banków komercyjnych. Mimo to bankowcy próbują go przekonać do ułatwienia operacji przewalutowania kredytów. Bez udziału banku centralnego mogłaby się ona bowiem wiązać ze znaczącym osłabieniem złotego.
Kredyty we frankach udzielone przez polskie banki (mld zł)