Postępowanie antymonopolowe prowadzone względem chińskiego giganta oraz zablokowanie emisji akcji firmy oferującej niezwykle popularną aplikację do płatności to wyraźny sygnał, że za Wielkim Murem wciąż rządzi partia, a nie pieniądze

Jack Ma, założyciel holdingu Alibaba Group – jednej z największych firm na świecie – nie pojawił się publicznie od dwóch miesięcy. Całkowicie zaprzestał aktywności na Twitterze i nie wystąpił w finałowym odcinku swojego programu telewizyjnego, w którym ocenia pomysły na nowe biznesy. Spekuluje się, że chiński miliarder się ukrywa, został aresztowany przez chińskie władze, a nawet że nie żyje. Eksperci nie są w stanie oszacować, która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna. Rzecznik Jacka Ma twierdzi, że były szef Alibaby nie mógł uczestniczyć w nagraniu programu z powodu niezgodności terminów w kalendarzu, co nie brzmi przekonująco. Wcześniej pisał on bowiem w mediach społecznościowych, że wręcz nie może się doczekać finałowego odcinka.
O los Jacka Ma można się niepokoić, tym bardziej że jego zniknięcie nastąpiło krótko po tym, jak w październiku 2020 r. na jednej z konferencji biznesowych skrytykował chińskie banki za „mentalność właściciela lombardu”, która utrudnia finansowanie innowacyjnych chińskich firm. A także za używanie „metod zarządzania stacją kolejową do kierowania lotniskiem”. Wkrótce potem media informowały, że Ma został wezwany na spotkanie z urzędnikami chińskiego banku centralnego w siedzibie tamtejszego nadzoru finansowego.
To „wezwanie na dywanik” mogło zwiastować poważne kłopoty chińskiego miliardera. Na początku listopada 2020 r., raptem dwa dni przed debiutem, nieoczekiwanie wstrzymana została giełdowa emisja akcji Ant Group (spółki zależnej od Alibaby), odpowiedzialnej za innowacyjną aplikację do płatności o nazwie Alipay. Oficjalnym powodem wstrzymania emisji była zmiana środowiska regulacyjnego, która ma na celu zwiększenie kontroli chińskich władz nad spółkami technologicznymi. „The Wall Street Journal” twierdzi jednak, że blokadę zlecił sam prezydent Chin Xi Jinping. Wiadomość zszokowała inwestorów, bo szacowano, że Alipay Ant Group miała szansę zebrać nawet 25 mld dol. Jakby tego było mało, w grudniu 2020 r. chiński nadzór nałożył na Alibabę 76,4 tys. dol. kary za nieuprawnione przejęcie sieci InTime Retail. Chwilę później poinformowano zaś o wszczęciu względem grupy oficjalnego postępowania w związku z rzekomymi „praktykami monopolistycznymi”. Chodzi m.in. o umowne klauzule mogące ograniczać konkurencję. Kłopoty pojawiły się również poza Chinami. Na początku stycznia 2021 r. Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze zabraniające dokonywania przez obywateli USA transakcji płatniczych z użyciem niektórych chińskich aplikacji, w tym Alipay.

Czyj to sukces

Działalność Alibaby w dużym stopniu przysłużyła się chińskiej gospodarce. Założona w 1999 r. grupa jest dziś warta ok. 554 mld dol. Jej serwis AliExpress dał konsumentom z całego świata możliwość robienia zakupów bezpośrednio od małych i średnich przedsiębiorstw zza Wielkiego Muru. Alibaba jest jednak nie tylko potęgą e-sprzedaży. Przetwarza także potężne zasoby danych osobowych, które w dzisiejszych czasach są na wagę złota. W 2009 r. grupa uruchomiła własne usługi chmurowe i centra zajmujące się przetwarzaniem danych o konsumentach – Alibaba Cloud. Do tego w 2014 r. grupa wykupiła większościowe udziały w firmie China Vision Media produkującej filmy i przemianowała ją na Alibaba Pictures Group (w 2018 r. spółka wsparła nagrodzony później Oscarem za najlepszy film obraz „Green Book”). W 2004 r. powstała zaś spółka Alipay (dziś znana pod nazwą Ant Group).
Sukces grupy nie byłby możliwy bez Jacka Ma, dziś 56-letniego biznesmena urodzonego w Hangzhou. Jego rodzice byli ponoć muzykami, czasem zarabiali też opowiadaniem historii. O przedsiębiorcy wiadomo jednak głównie to, co sam o sobie opowiada i co propagują informacje prasowe Alibaby. Wiele faktów trudno zweryfikować. – Nie wiemy dokładnie, z jakiego środowiska wywodzi się Jack Ma i jak to się stało, że stworzył tak wielką firmę w kraju takim jak Chiny. Nie jest tak, jak w przypadku amerykańskich biznesmenów, gdzie możemy zrobić dobry research i znaleźć smaczki na temat ich przeszłości. Jack Ma to w dużej mierze enigmatyczna postać – przyznaje dr Łukasz Jasina z Polskiego Instytutu Spraw Między narodowych.
W 1994 r. Ma pierwszy raz usłyszał o internecie. Gdy zagłębił się w wirtualną przestrzeń, zauważył, że praktycznie nie ma tam żadnych informacji o firmach z Państwa Środka. Postanowił więc założyć stronę internetową o chińskim biznesie. Szybko zainteresowali się nią lokalni inwestorzy. W ciągu zaledwie trzech lat Jack Ma zarobił na kilku swoich witrynach równowartość 800 tys. dol. Co ciekawe, w latach 1998–1999 kierował on firmą wspieraną przez jeden z departamentów chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Następnie z grupą przyjaciół założył Alibabę, a spółka w krótkim czasie zebrała 25 mln dol. – m.in. od zagranicznych banków (w tym np. Goldman Sachs). Jedną z jego spółek – Taobao Marketplace – chciał nawet kupić amerykański gigant eBay, jednak Ma odmówił. Zamiast tego udało mu się uzyskać 1 mld dol. finansowania od Jerry’ego Yanga, współzałożyciela popularnej niegdyś przeglądarki internetowej Yahoo.
Dokonania Jacka Ma zapewniły mu pozycję lokalnego celebryty i wzorca sukcesu dla rzeszy młodych biznesmenów w Chinach. Jego majątek jest obecnie szacowany na blisko 50 mld dol. Był on też pierwszym przedsiębiorcą z Chińskiej Republiki Ludowej, który pojawił się na okładce amerykańskiego magazynu „Forbes”. W 2019 r. Ma oficjalnie ustąpił ze stanowiska prezesa Alibaba Group, jednak zachował kontrolę nad Ant Group.
– W ostatnim czasie jego autorytet słabnie. Pojawia się coraz więcej głosów, że Ma działa na szkodę kraju. Opinie mogą się wiązać z przybierającą na sile narracją rządu w Pekinie, jakoby Jack Ma nie chciał grać do tej samej bramki co Chiny – komentuje Michał Dąbrowski, dyrektor zarządzający Fintek.pl oraz KLANG! Media. Na Zachodzie Jack Ma nie cieszył się wielką estymą. W serwisie YouTube można znaleźć wiele filmów wyśmiewających jego wystąpienia publiczne, pełne trywialnych stwierdzeń i niezbyt błyskotliwych anegdot. Kuriozalne wydają się też jego występy, w których np. naśladował Michaela Jacksona podczas jednej z imprez celebrujących rocznicę powstania spółki. Ma zagrał nawet we własnym filmie kung-fu, który miał premierę w 2018 r. podczas wymyślonego przez Alibabę „Dnia Singla” (przypominającego amerykański Czarny Piątek, tyle że wiąże się on z promocjami w serwisie AliExpress). Słynne stało się też jego wspólne wystąpienie z Elonem Muskiem, szefem Tesli oraz SpaceX, podczas którego Ma wypadł – zwłaszcza w porównaniu z amerykańskim wizjonerem – bardzo niekorzystnie. Zaczęły się wręcz pojawiać teorie spiskowe mówiące o tym, że Jack Ma jest jedynie marionetką na usługach chińskiego rządu i to wcale nie on jest autorem sukcesu Alibaby.
– Krytyczny odbiór Jacka Ma na Zachodzie może jednak mieć związek z oczekiwaniami wielu z nas, jak multimilionerzy stojący za nowoczesnymi projektami powinni się wysławiać. Wszak szef Amazona Jeff Bezos czy wspomniany Elon Musk to showmani komunikujący się językiem rodem z konferencji TED. Nikt jednak nie powiedział, że porywanie tłumów ze sceny zawsze musi świadczyć o faktycznej inteligencji biznesowej – ocenia dr Łukasz Jasina.

Kto tu rządzi

Choć Alibabę nazywa się chińskim Amazonem, nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że prowadzenie biznesu za Wielkim Murem bardzo różni się od tego w USA czy Europie. Wiele mówi się o tym, że chińskie firmy są pod ścisłą kontrolą rządu w Pekinie. Doktor Jasina nie ma co do tego żadnych wątpliwości. – Mówiąc wprost, nawet fabryka butów nie może tam powstać bez zgody i nadzoru lokalnych władz, a co dopiero tak wielka firma jak Alibaba – mówi.
Wydawałoby się jednak, że właściciele potężnych firm to osoby, z którymi nawet chińska partia musi się liczyć. Janusz Piechociński, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja, były wicepremier i minister gospodarki, wyprowadza nas z błędu. Opowiada, jak na bankiecie z jednym z chińskich burmistrzów siedział z nim przy stole, a właściciele firm mieli możliwość krótkiej rozmowy z wysoko postawionym urzędnikiem wyłącznie podczas przerwy. – Pamiętam, jak jeden z bogatych przedsiębiorców dziękował mi, że przyjechałem, bo tylko dzięki temu miał szansę osobiście poznać burmistrza. To szokujące, bo przecież od lat prowadził on w tym regionie kilkanaście dużych firm – mówi nam Piechociński.
Były wicepremier uważa, że Alibabie pozwolono rosnąć, bo firma przez dłuższy czas korzystnie wpisywała się w strategię biznesową Chin, wzmacniając mniejsze przedsiębiorstwa i podbierając rynek e-zakupów gigantom ze Stanów Zjednoczonych. – Szybko wzrastająca potęga grupy, a przede wszystkim jej wzmożona chęć parcia ku niezależności mogły jednak zacząć władzy zawadzać. Być może oficjele z Pekinu uznali, że potrzebna jest pewna korekta – domyśla się Piechociński.
Szczególnym zagrożeniem dla chińskiego rządu mogła się okazać wspomniana wcześniej emisja akcji Ant Group. Piechociński przypomina, że w Państwie Środka banki są kontrolowane przez władzę. Dzięki temu rząd może zaglądać do portfeli obywateli i monitorować przepływy finansowe. – Emisja akcji Ant Group, zarządzającej niezwykle popularną aplikacją finansową, mogłaby wytrącić ster z rąk chińskiego rządu – uważa Michał Dąbrowski. Wszak zagraniczni inwestorzy mogliby mieć wpływ na kierunek rozwoju aplikacji finansowej używanej przez 1,3 mld użytkowników na całym świecie. Ten pogląd wydaje się łączyć z artykułem chińskiej gazety „People’s Daily” sprzed kilku dni. Napisano w nim, że działania antymonopolowe rządu doprowadzą do lepszego rozwoju kraju. I że powinny one nabrać jeszcze większego rozpędu, aby zapobiec „nieuporządkowanej ekspansji kapitału”.
Jaka jest zatem przyszłość Alibaby? Pojawiające się kolejne doniesienia medialne nie wróżą nic dobrego. Kilka dni temu „Financial Times” informował, jakoby chińskie władze nakazały swoim mediom cenzurowanie doniesień o postępowaniu prowadzonym przeciwko grupie Alibaba. Brytyjska gazeta skomentowała, że to wyraźny sygnał, jakoby sprawa stała się dla chińskiego rządu kwestią rangi państwowej. Song Qing, znawca branży finansów internetowych, twierdzi, że od pewnego czasu istnieją wręcz plany znacjonalizowania Alibaby oraz Ant Group. Postępowanie antymonopolowe ma rzekomo ten proces przyspieszyć.

W więzieniu albo…

A co z samym Jackiem Ma? Zdaniem dr. Łukasza Jasiny rząd w Pekinie jest obecnie zdeterminowany, aby zatrzeć złe wrażenie po zamieszkach w Hongkongu, kontrowersjach związanych z obozami przymusowej pracy dla mniejszości etnicznej Ujgurów oraz wybuchu pandemii koronawirusa, która miała źródło w chińskiej prowincji Wuhan. – To nie jest dobry moment, żeby jakakolwiek osoba publiczna, nawet taka jak Jack Ma, krytykowała władze i mówiła to, co jej ślina na język przyniesie. A już na pewno to nie czas na wzmacnianie niezależności ważnego biznesu – ocenia dr Jasina.
Ekspert zauważa, że pod koniec 2020 r. Unia Europejska osiągnęła porozumienie o wolnym handlu z Chinami. Unijni liderzy wskazywali wówczas, że dzięki współpracy standardy postępowania w Państwie Środka zbliżą się do tych europejskich. – Tymczasem w Chinach znika bez śladu jeden z najpotężniejszych biznesmenów na świecie i mało kto robi z tego przesadną aferę. Tak jakby ludzie akceptowali, że w Chinach nie może być normalnie. A szemrany obraz Państwa Środka znany z filmów z Jamesem Bondem był dla nich akceptowalny – wskazuje dr Jasina. Jego zdaniem, gdyby w USA zniknął chociaż na tydzień Jeff Bezos albo Elon Musk, to można byłoby się spodziewać zamieszek na ulicach i pilnie wszczętego przez śledczych postępowania.
Warto przypomnieć, że w 2019 r. miliarder i sygnalista Guo Wengui, który musiał uciekać z Chin (miał mieć postawione poważne zarzuty karne), zapytany przez dziennikarza kanału Real Vision o przyszłość Jacka Ma odpowiedział, że dla założyciela Alibaby istnieją jedynie dwa możliwe zakończenia – skończy w więzieniu albo martwy.
Doktor Jasina mówi nam, że Guo Wengui nie rzuca słów na wiatr, więc jego słowa mogą oddawać faktyczne realia prowadzenia dużego biznesu w Chinach. Czy zatem przyszłość twórcy Alibaby jest już przesądzona? – Nie wypada o tym spekulować, ale niewątpliwie Jack Ma został wyniesiony pod sufit dzięki pomocy chińskiego rządu. I tak samo teraz może zostać przez ten rząd strącony w przepaść – konkluduje dr Łukasz Jasina.
Gdyby Jeff Bezos albo Elon Musk zniknęli choćby na tydzień, to można byłoby się spodziewać zamieszek na ulicach i pilnie wszczętego śledztwa. W Chinach nic takiego się nie dzieje