Projekt w sprawie zniesienia obowiązku handlu energią przez giełdę w styczniu ma trafić do konsultacji międzyresortowych. Równocześnie trwają negocjacje dotyczące porozumienia rządu ze związkami

Zniesienie obliga giełdowego, czyli obowiązku sprzedaży prądu na Towarowej Giełdzie Energii, było postulatem górniczych związków. Widzą one w obligu jedną z przyczyn rosnącego importu energii do Polski, a przez to ograniczenia spalania krajowego węgla i w konsekwencji problemów kopalni. Na początku września 2020 r. wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń zapowiadał, że projekt przepisów likwidujących obligo jest już gotowy. Zapis w tej sprawie znalazł się we wrześniowym porozumieniu rządu z górnikami. Później przygotowujący przepisy resort klimatu podał, że dokumentu należy się spodziewać do końca roku. Tego terminu nie udało się dotrzymać. Jak dowiedział się DGP, projekt ma zostać przekazany do konsultacji międzyresortowych w styczniu.

Kosztowne wydobycie

Niemal od początku zamiar zwolnienia spółek energetycznych z obliga budził kontrowersje. Można było odnieść wrażenie, że resort klimatu, odpowiadający za regulacje energetyczne, podchodził do pomysłu sceptycznie. Eksperci związani z rynkiem energii podkreślali, że handel energią przez giełdę zwiększył transparentność obrotu. Podważali oczekiwania górniczych związków, że zniesienie obliga doprowadzi do ograniczenia importu energii. Wątpliwości w tej sprawie miał m.in. Marek Dietl, szef warszawskiej giełdy.
Jednak ostatnie dane o wzroście importu prądu w 2020 r. mogą być uznawane za argument za przeprowadzeniem zmiany w przepisach. Z ostatnich danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych wynika, że import prądu do Polski był w 2020 r. o 27 proc. większy niż rok wcześniej. W pierwszych 11 miesiącach ub.r. import pokrywał 8 proc. krajowego zapotrzebowania na prąd. Dwa lata wcześniej było to nieco ponad 3 proc.
Krajowy prąd traci na konkurencyjności, bo jego wytwarzanie w Polsce staje się coraz bardziej kosztowne. Powody: coraz droższe wydobycie krajowego węgla i rosnące ceny pozwoleń na emisję dwutlenku węgla. Około 70 proc. energii wytwarzanej w Polsce pochodzi z węgla.
Równocześnie krajowy węgiel zalega na składowiskach. Według Agencji Rozwoju Przemysłu na koniec listopada zapasy wynosiły 6,4 mln ton, choć kopalnie nie wydobywają już więcej węgla, niż sprzedają. W listopadzie produkcja wyniosła 4,9 mln ton, a sprzedaż 5,2 mln ton. Ministerstwo Aktywów Państwowych szacuje, że w 2021 r. zapotrzebowanie na węgiel spadnie o 7 mln ton.
Polska Grupa Górnicza z uporem domaga się od producentów prądu odbioru zamówień. Państwowa firma ponosi straty i chce skorzystać z Tarczy Finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju.
Długoterminowym rozwiązaniem ma być dotowanie górniczej produkcji w okresie jej stopniowego wygaszania. Zgodnie z górniczym porozumieniem ostatnia kopalnia ma być zamknięta w 2049 r. (wielu komentatorów spodziewa się końca węgla w Polsce już za 15 lat). Na pomoc publiczną musi zgodzić się Komisja Europejska.

Jaka przyszłość Śląska

Mechanizm subsydiowania wydobycia ma być zawarty w „umowie społecznej” z górniczymi związkami. Jej wstępny projekt zaprezentowała w mediach społecznościowych dziennikarka TOK FM Daria Klimza. Wywołał on falę nieprzychylnych komentarzy.
Dokument liczy bowiem tylko pięć stron i sprawia wrażenie bardziej zrębu uzgodnień niż szczegółowej umowy. – To żałosny dokument, który nie jest wart jakiejkolwiek uwagi, bo on ma się nijak do skali problemu – mówi DGP przewodniczący związku Sierpień 80 Bogusław Ziętek. – Nie chodzi tylko o węgiel, chodzi o to, jaka przyszłość czeka Śląsk. Umowa społeczna ma nie być tylko o restrukturyzacji jednej czy drugiej spółki, ale ma mówić o przyszłości regionu – dodaje.
Dokument dotyczy 13 kopalń zatrudniających ponad 56 tys. osób na terenie 43 gmin.
Do krytyki porozumienia rząd – związki włączyła się opozycja, choć nie jest ona też łaskawa dla strony społecznej. Borys Budka, lider Platformy Obywatelskiej, mówił we wtorek w Katowicach, że jego formacja domaga się konkretów w sprawie restrukturyzacji górnictwa i Śląska oraz dobrego wykorzystania środków europejskich i nowej umowy społecznej, zamiast „szemranych interesów przedstawicieli rządu z wybranymi związkami”.
Według naszych nieoficjalnych informacji z resortu aktywów wynika, że przedstawiony projekt umowy był dokument roboczym, wynikającym z dotychczasowych prac. Dziś ma się odbyć kolejne spotkanie. Urzędnicy oczekują uwag ze strony związkowej i nastawiają się na dalszą pracę na bazie ujawnionego materiału. Według PAP na spotkanie ze stroną rządową w środę w Katowicach związki mają przyjść z własną propozycją.
Według grudniowych zapowiedzi notyfikacja umowy w Komisji Europejskiej miała nastąpić w marcu.
Więcej energii z zagranicy
Wpływ podwyżek cen prądu na inflację A13