Zwyżki na Wall Street mimo słabszych danych o wzroście PKB i wydatkach na dobra trwałe uruchomiły zakupy w Azji i mogą to samo sprawić w Europie.

Ponieważ S&P tracił w ostatnich dniach w otoczeniu mocnych danych makro, zaś wczoraj zyskiwał mimo ewidentnie rozczarowujących publikacji (PKB spadł w I kwartale o 2,9 proc. kw/kw wobec oczekiwanego spadku o 1,3 proc., zamówienia na dobra trwałe spadły w maju o 1 proc., a oczekiwano wzrostu o 0,2 proc.) można wyczuć, że inwestorzy boją się podwyżek stóp przez Fed jak diabeł święconej wody. Wczorajsze dane odkładają – w przekonaniu inwestorów – podwyżki w czasie, więc kupowanie akcji znów wydaje się bezpieczne. Warto jednak odnotować, że wzrost rentowności obligacji (także tych opartych o stopę inflacji) sugeruje przeciwny scenariusz, mamy więc pewną niezgodność zachowań inwestorów na tych rynkach.

Za to inwestorzy na giełdach azjatyckich w pełni zgadzają się z amerykańskimi – trzeba kupować akcje. Na wschodnich parkietach zazieleniło się dziś rano – Kospi zyskał 0,5 proc., a Nikkei 0,3 proc., podczas gdy tuż przed końcem sesji Hang Seng zyskiwał 1,2 proc., a indeks w Szanghaju 0,6 proc.

Można oczekiwać, że indeksy w Europie zareagują podobnie po wczorajszych spadkach. Krótko po otwarciu rynków na Starym Kontynencie przeważają zwyżki. Dziś liczyć się będą – jak co czwartek – dane o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA oraz wydatki i dochody Amerykanów (14:30). Ta ostatnia pozycja ma istotne znaczenie dla oczekiwań inflacyjnych, a więc i zachowania całego rynku finansowego.

Emil Szweda