Keynes napisał optymistyczny tekst. Mimo wielu trafnych obserwacji, fundamentalnie się w nim pomylił.

Oczywiście kryzysy przychodzą i odchodzą. Ten, w trakcie którego pisał swój esej, też przeminął. Świat jednak wyszedł z niego ku wojnie i czemuś zupełnie innemu niż oczekiwano.
„Nie należy przeceniać wagi problemu ekonomicznego” – mówi Keynes. Tak, gospodarka nadal rosła, ale iluż ludzi pozostawało pod kreską? Ilu chciało czegoś innego? Teraz również wyjdziemy i z wirusa, i z kryzysu gospodarczego, jaki on wywoła. Ale ku czemu? Tukidydes zastanawiał się, co będzie po zarazie w Atenach. Zapytajmy też my. Czy wzmocnią się tendencje nacjonalistyczne i autorytarne? Czy kraje zwiększą ochronę granic między sobą? Czy umocni się świat podzielony na biednych i bogatych?
Czy nadal mnóstwo produktów i komponentów procesów produkcyjnych będą nam robić groszowo opłacani ludzie z dalekich stron? Czy ubodzy będą nas szturmować, my będziemy się przed nimi grodzić murami, zaś polski premier będzie dumny z niewpuszczania imigrantów? Przecież nie oddzielimy się od nich. Ich świat już jest u nas albo u sąsiadów. Nie wyjadą – a miejmy nadzieję, że nikt nie wymyśli kolejnego „ostatecznego rozwiązania”.
Keynes miał rację, że nie problem ekonomiczny jest w tym wszystkim najważniejszy.