Dziś rano agencje Fitch i S&P poinformowały o podwyższeniu ratingów Hiszpanii i Grecji. Nie będzie to wprawdzie miało istotnego wpływu na rynki. Niemniej jednak jest to kolejne potwierdzenie, że kryzys długu w Europie to już odległa historia. Hiszpanie i Grecy mogą się cieszyć. Zresztą nie tylko oni. Zadowolonych dziś powinno być więcej.

Agencja Fitch podniosła dziś rano rating Grecji do poziomu B z wcześniejszego poziomu B-, natomiast Standart&Poor's (S&P) podwyższył ocenę wiarygodności kredytowej Hiszpanii do poziomu BBB z BBB-. W obu przypadkach perspektywy ratingów są stabilne. W obu też decyzje te są kolejnym potwierdzeniem, że kryzys zadłużenia, jaki niegdyś dotknął Europę, teraz jest już zamierzchłą przeszłością.

Decyzje agencji, jakkolwiek mogą nieco poprawiać nastroje, to nie będą miały istotnego wpływu na rynki finansowe. Po pierwsze, od kilku już miesięcy podobne informacje ws. ratingów nie budzą już emocji. Po drugie, dzisiejsze decyzje nie są zaskoczeniem. Już wczoraj mówiło się o podwyżce ratingu Grecji, natomiast podniesienie oceny wiarygodności kredytowej dla Hiszpanii przez S&P było oczywiste po tym, jak wcześniej na podobny krok zdecydowały się dwie inne duże agencje. Niemniej jednak Hiszpanie i Grecy powinni się cieszyć.
Radować mogą się też Amerykanie. Wczoraj mniejsze firmy i spółki biotechnologiczne pociągnęły w górę indeksy. Reprezentujący szeroki rynek indeks S&P wzrósł o 0,24% do 1892,5 pkt., a technologiczny Nasdaq Composite zwyżkował o 0,55% do 4154,3 pkt. Ten pierwszy ponownie jest o krok od wyznaczenia nowego historycznego rekordu, natomiast Nasdaq ma doskonałą pozycję wyjściową do wybicia górą z miesięcznej konsolidacji.

Chwilowo zadowoleni mogą też być inwestorzy z Japonii. Pozytywne wieści z Chin (wzrost majowego indeksu PMI dla sektora przemysłowego), osłabienie jena i poprawa nastrojów na Wall Street zaowocowało dziś drugim dniem zwyżki indeksu Nikkei. Niestety zbliżył się on do krótkoterminowych oporów, więc kontynuacja wzrostów może być już utrudniona.

Wreszcie zadowoleni powinni również być Polacy. W czwartek, po prawie trzech tygodniach marazmu, coś zaczęło dziać się na warszawskiej giełdzie. Indeks WIG wzrósł o 1,66% do 52244,1 pkt, a reprezentujący największe spółki WIG20 urósł o ponad 2% do 2464,4 pkt. Oba indeksy zakończyły dzień na najwyższych poziomach od miesiąca, a wzrostom towarzyszyły znacznie wyższe obroty niż ostatnio. To może sugerować początek nieco lepsze okresu na giełdzie w Warszawie.

Poprawa koniunktury na GPW szła w parze z umocnieniem złotego do głównych walut. Kurs EUR/PLN spadł w czwartek na koniec dnia do 4,1527 zł, kończąc dzień na najniższym poziomie od 2,5 miesiąca. Para USD/PLN, po kolejnym już nieudanym ataku na opory zlokalizowane blisko 3,06 zł, zakończyła notowania na 3,0394 zł.

Piątkowy poranek przynosi lekkie osłabienie złotego, będące odreagowaniem wczorajszych zmian. O godzinie 08:45 za euro trzeba było zapłacić 4,1560 zł, a dolar kosztował 3,0450 zł. Polska waluta pozostanie pod głównym wpływem czynników globalnych. To oznacza, że kluczowym momentem dnia może okazać się publikacja niemieckiego indeksu instytutu Ifo (godz. 10:00; prognoza: 110,9 pkt.) oraz danych o sprzedaży nowych domów w USA (godz. 16:00; prognoza: 425 tys.).

Czwartkowe umocnienie złotego doprowadziło do weryfikacji układu sił na wykresach. Silne tąpnięcie EUR/PLN i naruszenie minimów z początku kwietnia (4,1546 zł), może zapowiadać ruch w kierunku dołków z grudnia i stycznia (odpowiednio: 4,1289 zł i 4,1346 zł).
Wykres dzienny USD/PLN odbił się natomiast od oporów zlokalizowanych wokół poziomu 3,06 zł, które to opory tworzy górne ograniczenie 3-miesięcznego kanału spadkowego oraz 10-miesięczna linia trendu spadkowego. Odbicie to sugeruje rozpoczęcie procesu powolnego osuwania się dolara w kierunku psychologicznego poziomu 3 zł.

Marcin Kiepas